Rozdział 67

40.4K 2K 328
                                    



~Dryyyń! Dryyyń!~

Z amogu snu wyrwał mnie nieznośny dźwięk budzika. Nie mogłam wstać z łóżka. Nie dlatego, że po prostu mi się nie chciało (ale w gruncie rzeczy też mi się nie chciało), ale dlatego nie dałam rady się podnieść. Ktoś mocno mnie trzymał, jakby chciał, abym nie uciekła.

-Wyłącz to cholerstwo. - powiedział cicho, zachrypiałym głosem, który od razu znalazł się jako mój ulubiony dźwięk.

-To mnie puść. - powiedziałam.

Wziął swoje ręce z mojej talii i nagle poczułam dziwną pustkę. Szybko się otrząsnęłam i wstałam z materaca. Podeszłam do szafki nocnej, na której leżał mój telefon i go wyłączyłam. Odwróciłam się z zamiarem pójścia do pokoju gościnnego, w którym miałam spać poprzedniej nocy, by wykonać poranną toaletę.

-Gdzie idziesz? - zapytał mnie Brian.

-Umyć się, a potem jadę do siebie.

-To czekaj, umyj się, a ja zrobię śniadanie i cię odwiozę.

-Nie będę cię wyciągać z łóżka, śpij, pojadę autobusem, a zjem w domu. - odparłam szybko i natychmiast wyszłam, nie chcąc słuchać żadnych sprzeciwów.

Po kilku minutach spędzonych w łazience, ubrana we wczorajsze ciuchy oraz bez żadnego makijażu zeszłam na dół. Schodząc usłyszałam jakieś odgłosy dochodzące z kuchni. Poszłam w tamtym kierunku. Zajrzałam do pomieszczenia, w którym można było wyczuć z dużej odległości zapach czegoś dobrego. Nie myliłam się. Przy blacie stał Brian, w ręku trzymając dużą łyżkę, a w drugiej jakąś książkę kucharską. Patrzyłam na niego dłuższą chwilę.

-Popatrz sobie, popatrz, bo na co dzień nie masz takiego widoku. - niespodziewanie się odwrócił szeroko się szczerząc.

-Cóż, to ty chyba nie widziałeś nagiego Zayna czy Matta. - zaśmiałam się.

-Widziałaś Zayna i Matta nago? - mogłam widzieć na jego twarzy zdezorientowanie, a nawet coś w rodzaju rozczarowania.

-No cóż, jak to faceci, lubią czasem chodzić po domu nago, chociaż ktoś jest jeszcze z domowników.

-Szkoda, że nie miałaś okazji mnie widzieć nago, to byś miała widoki. - rozmarzył się.

-Pewnie lepsze mogłabym zobaczyć w męskim Playboyu. - rzuciłam. Chłopak dłuższą chwilę nie odpowiadał, szukał jakiejś ciętej riposty, by mi dogryźć, ale jak widać marnie mu to szło.

-Oj, nie umiesz się odgryźć? Smutno. - zaśmiałam się. - Jeśli pozwolisz, udam się teraz na przystanek autobusowy, bo się spóźnię.

-NIE! - krzyknął. - Znaczy, uhhh, nie, czekaj, robię gofry, zjesz tutaj i cię odwiozę. - zająknął się.

-Mówiłam ci że zjem w domu i pojadę autobusem, więc wyluzuj, jedz jakże zdrowe śniadanie, ale uważaj, żeby ci w brzuch nie poszło. - uśmiechnęłam się.

-Masz coś do mojego brzucha? - uniósł jedną brew.

-Tak, twój kaloryfer na brzuchu jest chyba twardszy niż kaloryfer w moim pokoju.

-To źle?

-Cóż, jako poduszka to ten sześciopak jest beznadziejny.

-Czuję się urażony.

-Przepraszam, chciałam cię rozśmieszyć, chyba nie wyszło, ups.

-Ranisz moje uczucia. - udawał, że wyciera łzy.

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Where stories live. Discover now