~Dryyyń! Dryyyń!~
Z amogu snu wyrwał mnie nieznośny dźwięk budzika. Nie mogłam wstać z łóżka. Nie dlatego, że po prostu mi się nie chciało (ale w gruncie rzeczy też mi się nie chciało), ale dlatego nie dałam rady się podnieść. Ktoś mocno mnie trzymał, jakby chciał, abym nie uciekła.
-Wyłącz to cholerstwo. - powiedział cicho, zachrypiałym głosem, który od razu znalazł się jako mój ulubiony dźwięk.
-To mnie puść. - powiedziałam.
Wziął swoje ręce z mojej talii i nagle poczułam dziwną pustkę. Szybko się otrząsnęłam i wstałam z materaca. Podeszłam do szafki nocnej, na której leżał mój telefon i go wyłączyłam. Odwróciłam się z zamiarem pójścia do pokoju gościnnego, w którym miałam spać poprzedniej nocy, by wykonać poranną toaletę.
-Gdzie idziesz? - zapytał mnie Brian.
-Umyć się, a potem jadę do siebie.
-To czekaj, umyj się, a ja zrobię śniadanie i cię odwiozę.
-Nie będę cię wyciągać z łóżka, śpij, pojadę autobusem, a zjem w domu. - odparłam szybko i natychmiast wyszłam, nie chcąc słuchać żadnych sprzeciwów.
Po kilku minutach spędzonych w łazience, ubrana we wczorajsze ciuchy oraz bez żadnego makijażu zeszłam na dół. Schodząc usłyszałam jakieś odgłosy dochodzące z kuchni. Poszłam w tamtym kierunku. Zajrzałam do pomieszczenia, w którym można było wyczuć z dużej odległości zapach czegoś dobrego. Nie myliłam się. Przy blacie stał Brian, w ręku trzymając dużą łyżkę, a w drugiej jakąś książkę kucharską. Patrzyłam na niego dłuższą chwilę.
-Popatrz sobie, popatrz, bo na co dzień nie masz takiego widoku. - niespodziewanie się odwrócił szeroko się szczerząc.
-Cóż, to ty chyba nie widziałeś nagiego Zayna czy Matta. - zaśmiałam się.
-Widziałaś Zayna i Matta nago? - mogłam widzieć na jego twarzy zdezorientowanie, a nawet coś w rodzaju rozczarowania.
-No cóż, jak to faceci, lubią czasem chodzić po domu nago, chociaż ktoś jest jeszcze z domowników.
-Szkoda, że nie miałaś okazji mnie widzieć nago, to byś miała widoki. - rozmarzył się.
-Pewnie lepsze mogłabym zobaczyć w męskim Playboyu. - rzuciłam. Chłopak dłuższą chwilę nie odpowiadał, szukał jakiejś ciętej riposty, by mi dogryźć, ale jak widać marnie mu to szło.
-Oj, nie umiesz się odgryźć? Smutno. - zaśmiałam się. - Jeśli pozwolisz, udam się teraz na przystanek autobusowy, bo się spóźnię.
-NIE! - krzyknął. - Znaczy, uhhh, nie, czekaj, robię gofry, zjesz tutaj i cię odwiozę. - zająknął się.
-Mówiłam ci że zjem w domu i pojadę autobusem, więc wyluzuj, jedz jakże zdrowe śniadanie, ale uważaj, żeby ci w brzuch nie poszło. - uśmiechnęłam się.
-Masz coś do mojego brzucha? - uniósł jedną brew.
-Tak, twój kaloryfer na brzuchu jest chyba twardszy niż kaloryfer w moim pokoju.
-To źle?
-Cóż, jako poduszka to ten sześciopak jest beznadziejny.
-Czuję się urażony.
-Przepraszam, chciałam cię rozśmieszyć, chyba nie wyszło, ups.
-Ranisz moje uczucia. - udawał, że wyciera łzy.
![](https://img.wattpad.com/cover/60371920-288-k638906.jpg)
YOU ARE READING
Będziemy razem, zobaczysz. ✔
Teen FictionWłaśnie skończyłam lekcje i szłam do domu. Jednak ja to ja i musiałam odpisać mojemu nowemu znajomemu. Jeśli mogę go tak nazwać. Szybko chciałam odpisać, ale nie spostrzegłam, ze na kogoś wpadłam. -Kendall, jak ty łazisz ty idiotko! - krzyknął Bria...