Rozdział 84

32K 1.8K 177
                                    


-Podwieźć cię? - usłyszałam za plecami, na co wystraszona podskoczyłam. Odwróciłam się, sprawdzając kto jest autorem tych słów.

-Uch, wystraszyłeś mnie Brain. -mruknęłam cicho, znów odwracając się do niego, lecz tym razem tyłem. Patrzyłam dalej uważnie na plan kursu autobusów, może znajdę jakiś inny.

-Ten autobus nie kursuje już do centrum.

Przekręciłam głowę w jego kierunku, uważnie mu się przyglądając.

-Skąd wiesz, ze niby jadę do centrum?

-Ashton to prawdziwa plotkara, uwierz mi. Opowiadał, że dzisiaj będzie miał z tobą trening. Polubił cię. - powiedział, przy ostatnim zdaniu wywrócił oczami, na co ja cichutko się zaśmiałam z jego reakcji.

-No to podwieźć cię? Też mam przy okazji ochotę na ćwiczenia.

-Chyba nie mam wyjściu. - mruknęłam jedynie, odchodząc od przystanku. Otworzyłam drzwiczki po stronie pasażera w aucie chłopaka i bez słowa weszłam i zapięłam pas. Czekałam parę chwil, jednak chłopak nie ruszał. Podniosłam głowę w jego kierunku, zauważając, że cały czas mi się przyglądał.

-Mam coś na twarzy czy co?

-Nie, nie nic. - odpowiedział lekko speszona, wracając wzrokiem przed siebie, odpalając auto. Pilnie obserwował obraz przed nami, trzymając obie ręce na kierownicy. Jechaliśmy w całkowitej ciszy, którą przerywało jedynie głośny warkot silnika.

-Co robiłeś Brain w mojej okolicy? To przecież nie po drodze do centrum. - zauważyłam, wreszcie zabierając głos. Chłopak przegryzł nerwowo wargę, nawet na mnie nie spoglądając.

-Musiałem do kogoś jeszcze wpaść, niedaleko ciebie i tak po prostu cię spotkałem i zaproponowałem podwózkę. - wzruszył ramionami. Dalej ciągle milczeliśmy, wpatrując się w przestrzeń przed nami. Oboje byliśmy pochłonięci swoimi własnymi myślami, choć nie wiedzieliśmy, co kryje w głowie ta druga osoba.

Po 10 minutach wjeżdżamy na parking przy siłowni. Chłopak gasi samochód i zaraz jak to zrobił wysiadam z pojazdu. Brain powtarza moje ruchy. Przy okazji pomaga mi wyciągnąć torbę, którą wrzucił na tylne siedzenie.

-Dzięki. - posłałam mu delikatny uśmiech i nie czekając na niego ruszyłam w kierunku budynku. Szybkim krokiem Horan do mnie dołączył, szczerząc się jak głupi. Mimowolnie również głębiej się uśmiechając. Nawet nie zauważałam innych osób będących na siłowni, w większości płci męskiej, którzy uważnie mnie ilustrowali. Byłam zajęta ,,walką'' na spojrzenia z Horanem, z którym żegnałam się wzrokiem, gdy wchodziliśmy do swoich szatni, by przebrać się.

Przebrana w czarne legginsy i w różowy tank top wyszłam z szatni, po drodze robiąc z pasma włosów koczka na środku głowy. Szłam do sali, w której miałam zajęcia z Ashem poprzednim razem.

Wchodząc zauważyłam parę osób, które z dużym zapałem pracowali nad swoimi ciałami. W oczy rzuciły mi się dwie sylwetki znajdujące się koło siebie, które żwawo dyskutowały. Rozpoznałam w nich Irwina oraz Horana. Zaczęłam się kierować w ich stronę, aż w pewnym momencie oboje zawierzyli na mnie swój wzrok. Lokowaty szeroko się uśmiechnął, ukazując przy tym parę swoich dołeczków. Brain natomiast stał tam jak kołek i uważnie lustrował moje ciało, przegryzając delikatnie swoją wargę. Gdy podniósł na mnie wzrok zobaczyłam w nim bardzo intensywny błękit, piękniejszy niczym poranne niebo.

-Witaj Kendall! Tak długo cię nie widziałem. - zaczął Ash.

-Widzieliśmy się przedwczoraj. - zaśmiałam się. Kątem oka zauważyłam, że Horan nadal stał, tak jak przedtem, lustrując mnie. Nie odchodził ani krok od nas, jakby na coś czekał.

-Przepraszam, chyba wam przeszkodziłam w rozmowie. - powiedziałam, zwracając się następnie do mojego trenera. -Powiedz mi tylko jak mam zacząć rozgrzewkę i wracaj do rozmowy z Brainem, Później do mnie dołączysz. - zaproponowałam.

-Ależ skąd moja ulubiona Kendall. - zaprotestował Ash. Ile on zna Kendall?

-Bardzo słusznie. - w tym samym momencie odezwał się Horan, obarczając wzrokiem biednego Irwina, który patrzył się na chłopaka, jak na idiotę.

-Mieliśmy wiesz, co obgadać, nie? - ciągnął blondyn. Lokowaty potrząsnął głową na znak, że sie zgadza, a następnie zwrócił się do mojej osoby.

-Tak więc, zacznij po 20 przysiadów, pompek, brzuszków, przebiegnij na bieżni 5 kilometrów,a do tego czasu powienieniem już wrócić słoneczko. - przy ostatnim słowie puścił mi oczko, odwracając się do Braina i wgłębiając się z nim w rozmowie.

Przeszłam na drugi koniec z sali, zaczynając wszystkie ćwiczenia wskazane przez Australijczyka, jak mi kiedyś opowiadał. Choć powiem, był bardzo przystojnym Australijczykiem. Robiąc po kolei przysiady myślałam o jego cudnym śmiechu, który jedna nie dorównywał do śmiechu Braina, kiedy jest na przykład gilgotany przeze mnie. Ma przeurocze loczki, które chciałabym zakręcić na palcu, jednak mam większą ochotę zagłębić swoja dłoń w blond czuprynie Horana. Oboje byli bardzo przystojni, to fakt, ale czego bym nie porównywała, to zawsze Brain miał to ,,coś''. Nie wiem nawet dlaczego. Nie podoba mi się. Uhh, no może trochę.

Nawet nie zauważyłam jednego z chłopaków, o których głęboko rozmyślałam. Ash podszedł do mnie i instruował mnie po kolei co mam robić. Nie powiem, czułam jak po moim ciele leją się hektolitry potu, które cały czas próbowałam zedrzeć ręką. Liczyłam jedynie minuty do końca mojej udręki.

Po skończonych zajęciach wyszłam przed siłownie. Wyciągłam telefon z torby, by zadzwonić do mojego brata, czy by nie mógł po przyjechać, Niestety autobus nie jeździł, a Braina nie chcę znowu wykorzystywać. Zanim jednak wzięłam do ręki telefon usłyszałam głośne trąbienie za moimi plecami. Odwracając się szyby rozsunęły się po srebrnym Mercedesie

-Hejo Kendall! Gdzie to się wybierasz? - przywitała się ze mną Emma, cała promieniejąc.

-Hej Em, wracam z Siłowni. A ty? Co taka szczęśliwa jesteś? - spojrzałam na nią, na co ona szeroko się uśmiechnęła, mówiąc, żebym siadała z nią i jechała na małe zakupy. Zgodziłam się, po pierwsze, i tak nie mam jak wracając do domu, a po drugie, przyda mi się jakaś nowa sukienka na piątkowe spotkanie, które mam nadzieję, ze obejdzie się bez żadnych kłótni. Chociaż szczerze, kogo ja łudzę, wkurwi się on. I to bardzo. Wolę o tym na razie nie myśleć.

-Więc... Co ty taka szczęśliwa? Wszystko okej z George? - zapytałam trochę niepewnie.

-Postawiłam ojcu ultimatum. Albo pozwoli mi się spotykać z Georg, albo się wyprowadzę. Nawet nie wiedziałabym dokąd, ale to przyszło mi do głowy. Do tego w tamtym momencie przyszedł, zaczął mówić jak na mnie zależy i zrobi wszystko, by to udowodnić mojemu ojcu. Ojciec zrezygnowany pozwolił się nam spotykać, ale powiedział, że tylko raz będę przez niego płakać, to mu nogi z dupy powyrywa.

-To wspaniale! Nawet nie wiesz jak się cieszę!

-Ja też! Dlatego jadę do galerii, kupić jakiś nowy ciuch na randkę, na którą mnie zaprosił w piątek. - powiedziała podekscytowanym głosem.

-Też mam w pewnym sensie randkę. -- zaśmiałam się nerwowo, nie wiedząc po cholerę jej to gadałam.

-Tak? Z kim?! To dziwne... Brain też ma jakąś randkę, z jakąś Kendall... Przypadek? - uniosła jedną brew, nie odrywając wzroku od drogi.

-Yhh, w pewnym sensie to ja jestem tą Kendall. - zaśmiałam się, stukając palcami o czarny materiał spodni.  


~~~~~~~~~~~

Z dedykacją, dla mojej najuochańszej Sary <3

Przepraszam, że dopiero teraz wstawiam rozdział, ale za każdym razem, jak chciałam go napisac, to wattpad mnie wyrzucał, albo usuwał rozdział. CHyba mnie nie lubi. :/ Ale proszę, jakos mi się udało, na dobry początek z wakacji. :D Piszcie co uważacie.                    Hastag: #ff_brz

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Where stories live. Discover now