Rozdział 87

31K 1.8K 125
                                    

-Jeszcze raz dzięki za podłózkę braciszku. - wysiadłam z jego czarnego mercedesa, posyłając mu po drodze całusa w powietrzu. 

-Nie ma problemu siostra, tylko idź już, bo zaraz się spóźnisz na lekcje, a ja do pracy. - mruknął, machając mi jeszcze na pożegnanie i znikając za rogiem ulicy. Odwróciłam się, z zamiarem wejścia do szkoły, lecz nim zrobiłam jeden krok wpadłam na czyjąś klatkę piersiową. Zatarłam głowę do góry, by spojrzeć kto wszedł mi w drogę. 

-Chyba na mnie lecisz Malik. - uśmiechnął się zadziornie Brain, mrugając przy tym do mnie. 

-Nie jestem twoim małym ptaszkiem, żeby umieć latać Horan. - odpyskowałam, również puszczając do niego oczko. Na moment mina mu zrzedła, lecz po chwili znów na jego parszywą mordę wpłynął ten uśmieszek. 

-Zadziorna? Lubię cię taką Kendall...

-Już nie po nazwisku Braini?

-Prosiłem cię, nie mów tak do mnie. - warknął. 

-A tak, przepraszam, tylko Madison tak może? - uniosłam jedną brew, cicho się śmiejąc i odeszłam od niego o krok, by następnie wejść do szkoły, prosto pod salę matematyczną. Zaraz, gdy weszłam do środka usłyszałam dzwonek na lekcje. Szybko zajęłam swoje miejsce, zaraz koło uśmiechniętej Emmy. 

-Cześć Kendall! - zaćwierkotała mi koło ucha, zaraz gdy usiadłam przy niej. 

-Hej Emma, co słychać u ciebie słoneczko ty moje? - podzieliłam jej entuzjam. W tej samej chwili do klasy wszedł pan Smith,a za nim Horan razem ze Stylesem. Coś do siebie szeptali, aż usiedli do ławki, znajdującej się po naszej lewej stronie. Rzucili nam szybkie spojrzenia, szczerząc się jak głupi. Po chwili odwrócili głowy, a ja powróciłam do tematu lekcji. 

Całą lekcje słyszałam ciche szepty i pośmiechy z ich strony, które całkiem przeszkadzały mi sie skupieniu na lekcji. Pierwszą myślą było, że pełnie obgadują jutrzejszą ,,randkę'' Horana. Widać po nim, że nie może się jej doczekać, cały czas rozmawiał o tym z chłopakami, ma sie czym chwalić, racja. 

Wybawieniem dla mnie okazał się dzwonek na przerwę. Szybkim ruchem wrzuciłam książki do torby, wstając z miejsca poczekałam na dziewczynę, która ślimaczym ruchem pakowała swoje rzeczy i obie wyszłyśmy z sali, rozmawiając. Stojąc i plotkując o szkole koło nasz przeszli Harry i Brain. Wyłapałam od nich część rozmowy.

-Taa, stary, nawet nie wiesz jak się jaram tym jutrzejszym spotkaniem. - po jego głosie pełnym podniecienia mogłam rozpoznać, że to mówi Brain. 

-Widać to po tobie. Ale po co flirtujesz z Malikówną, skoro idziesz na randkę z jej kuzynką. - zapytał po chwili lokowaty, doprowadzając mnie tym do śmiechu, który w miarę opanowałam, żeby mnie nie zauważyli, że podsłuchuję. 

-Jeżeli ta jej kuzynka jest taka ładna, jak nasza Kendall, a z nią mi się nie uda, no to kto wie? - zaśmiał się głośno, razem z brunetem. Zmarszczyłam brwi, stojąc w miejscu. Jeśli co się nie uda? On chcą, ten teges? O mój boże! Oni myślą tylko o jednym. A już myślałam, że się zmienił. No ale cóż, to chyba nigdy nie nastąpi. Piątku, po południu, przyjdź jak najszybciej, proszę!


Brian POV

Wszedłem do klasy razem z Harry zaraz za Smithem. Jakoś nie uśmiechała się do mnie kolejna, durna lekcja o jakiś dennych ułamkach. Jedynym plusem tego było, że mogłem obgadać z Harry kilka spraw. 

Idąc do naszej ławki lokowaty pytał mnie co chcę zrobić dokładnie jutro, w tym parku. Chłopak bowiem myślał, że po nią przyjadę i od razu do mnie pojedziemy. Jednak szybko wyrzuciłem mu ten pomysł z głowy. Nawet nie wiem jak ona wygląda. I nie, to nie o to chodzi, że jak brzydka czy gruba, to jej nawet nie dotknę. Poprostu od jakiegoś czasu nie mam  na to ochoty, nie pieprzyłem nikogo chyba od miesiąca, czy nawet dwóch. Jak dla mnie to rekord. Gdy jest jakaś laska koło mnie, która jest chętna, czuję jakąś chęć spławienia jej. Aż to dziwne, bo jeszcze niewiele czasu temu to był mój normalny tryb życia. Aż do teraz. Nie umiem patrzeć na inne laski, tak jak na Kendall. Ale nie jest to zakochanie, tak zapatrzony w tą dziewczynę to chyba nie jestem, mogę to śmiało dodać, jako zauroczenie. Nawet nie wiem jak tak szybko moja nienawiść do niej zamieniła się w takie uczucie, nie mam pojęcia, ale muszę przyznać, że jeśli tak dalej pójdzie, to będę jednym z tych na śmierć zakochanych nastolatków, którzy z niegrzecznych chłopaków, zmieniają się w lalusiowatych, a do tego dopuścić nie mogę. Nawet nie wiem, jakbym latał za Malik, nie zmieni mnie. Chociaż sam nie wiem, uczucia są szalone, mylne. Raz są takie, a raz wsiakie, mogą łatwo zmienić człowieka. 

Całą lekcje przegadałem z Stylesem, tłumacząć mu, że nie mam zamiaru na pierwszym spotkaniu z Kendall od SMSów iść do łóżka. Ale cóż, to Harry, a Harremu nie przegadasz, on wie swoje. Ale co mam się dziwić, też taki byłem, choć może jeszcze jest gdzieś tam cząstka starego Braina. 

Gdy usłyszeliśmy dźwięk dzwonka automatycznie podnieśliśmy się z miejsca, wychodząc z klasy. Cały czas byliśmy pogrążeni w głębokiej rozmowie. Przystanęliśmy przy szafkach, na korzytarzu.

-I jak Horan? Stresujesz się? - zapytał mnie znów lokowaty. Jakby ktoś nie wiedział, mógłby pomyśleć, ze to bardziej zależy jemu na tym wszystkim, niż my. A to przecież ja mam randkę z Kendall, nie on. Chociaż, można to nazwać randką? Spotkanie z osobą, której się nigdy nie widziało, ale sie poniekąd zna?  

-Taa, stary, nawet nie wiesz jak się jaram tym jutrzejszym spotkaniem. - odpowiedziałem na luzie. 

-Widać to po tobie. Ale po co flirtujesz z Malikówną, skoro idziesz na randkę z jej kuzynką. - zapytał po chwili.

-Jeżeli ta jej kuzynka jest taka ładna, jak nasza Kendall, a z nią mi się nie uda, no to kto wie? - uśmiechnąłem się. Nie chodzi mi tu o wygląd. Może kiedyś tak postrzegałem większość dziewczyn. Duże cycki, duże dupa-+10 do przeleczenia, ale to się zmieniło. Wraz z ,,przyjaźnią'' z Malikówną, tą uroczą szatynką, która gdy się uśmiecha, powoduje w moim brzuchu stado motyli. Kiedyś za takie określenie ktoś dostałby ode mnie w pysk. A dzisiaj, ja, Brain Horan mówię takie rzeczy. Niewiarygodne. 


Lekcje minęły dość szybko, zawsze one się dłużyły w nieskończenie długo. Ale nie mam co narzekać. Z uśmiechem na twarzy i plecakiem przewieszonym na jednym ramieniu wychodzę z szkoły na parking, kierując się prosto do mojego ukochanego Jeepa. Auto, nie kobieta, nigdy nie zostawi faceta i jest na każde zawołanie. 

Wchodzę do środka, włączając od razu radio. O uszy obijają się dźwięki ,,Green Day''. Zamykam na chwilę oczy, by po chwili je otworzyć i uruchamiam silnik., wyjeżdżając z szkolnego parkingu na drogę główną. Przejeżdżając koło starej kamienicy zauważyłam szczupłą szatynkę. Od razu na moją twarz wpływa szeroki uśmiech. Podjeżdżam koło niej, mocno naciskając na klakson. Dziewczyna odskoczyła z miejsca, na co się cicho zaśmiałem. 

-Podwieźć cię słoneczko? 



~~~~~~~~~~~~~~~~'

O ja kurna (oszczędziłam wam mojego bogatego słownictwa w polską polszczyznę) Za jakieś 4 tysiące wyświetleń będzie proszę państwa OKRĄGŁE MILION WYŚWIETLEŃ! kKurna, jaram się bardziej niż gdy oglądałam transmisję z koncertu sosów w Berlinie :,) Dziękuję, chcoiaż jeszcze nie wybiło, ale DZIEKUJĘ


Tak po za tym zapraszam na moją nową książkę z One shotami ,,Jedna chwila''. Pojawiło sie już pierwsze opowiadanie ,,Aż do śmierci''. Zapraszam :) 

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang