Rozdział 69

38.1K 1.9K 150
                                    


-Madison. - warknęłam.

-Kendall. - powiedziała ze złością.

-Niestety, jeśli szukasz kurwogórki*, to zabłądziłaś.

-Ha ha, jaka ty śmieszna. Ale chyba ty tam będziesz pasować lepiej niż ja.

-Śmie powiedzieć, że się mylisz moja droga. - zaśmiałam się z niej szyderczo, na co spotkałam się z jej morderczy spojrzeniem. Poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za rękę w przeciwną stronę. Spojrzałam w tamtym kierunku i spotkałam się z intensywnym spojrzeniem Ashtona, który bezgłośnie mówił ,,chodź". jednak ja nie dam jej za wygraną. Ja zawsze wygrywałam.

-A to kto? - wskazała swoim krwisto czerwonym tipsem na mojego trenera. - Jakiś nowy chłoptaś? To nawet dobrze, przynajmniej nie będziesz mi podrywać Brainiego dziwko!

-I powiedziała to szkolna dziwka, haha, śmieszne. - parsknęłam śmiechem.

-Nie obrażaj mnie suczo!

-To ty chyba jej nie obrażaj idiotko! - warknął w końcu Ash. Widać, że był już zirytowany całą tą sytuacją. Nie mniej jednak niż ja. Musiała przecież taka idiotka jak Madison stu przyleźć i niszczyć mi popołudnie. Za jakie grzechy?

-Uuu, stanowczy, lubię takich mężczyzn. - sapnęła dziewczyna i zaczęła się do niego zbliżać, ale ten skutecznie ją odepchnął.

-Chodźmy już lepiej. - powiedział, na co się zgodziłam. Poszliśmy ramie w ramie w kierunku kawiarni, a w tyle było jeszcze słychać krzyki dziewczyny.

-Pożałujesz, zobaczysz!

-Przepraszam, nie może zrozumieć że dziwkę trudno pokochać.

-Ona zakochała się w Brianie? - zapytał mój towarzysz.

-Tak, a z Horanem się przyjaźnie i ona jest z tego powodu ,,zazdrosna" - zrobiłam w powietrzu cudzysłów i kontynuowałam. - I teraz się na mnie wyżywa, nawet raz mnie pobiła idiotka skończona. A Brian nic.

-On to chyba szczęśliwy, że o niego dwie laski się biją. - uśmiechnął się łobuzersko, na co dostał ode mnie strzała w tył głowy. A może i ma recję? Brian nic z tym nie robi, ani nie powie Madison, by dała mi spokój, czy też nie zrobi dystansu między nami, bo uważa że my o niego walczymy? Jeśli tak, to szybko wybiję mu ten pomysł z głowy.

-Prędzej to będę ja się biła z nim niż z tą idiotką. - prychnęłam.

-Spokojnie, nie denerwuj się tak.

-Nie wkurwiaj mnie chociaż ty! Chodź szybciej! - powiedziałam wkurzona i przyśpieszyłam kroku. Chłopak również zaczął szybciej iść, a po chwili naszym oczom ukazała się mała, szara kawiarenka z dużym szyldem ,,Cafe's". Weszliśmy do środka, zajmując stolik tuż zaraz przy wejściu. Jak usiedliśmy, zaraz przy nas znalazła się niska blondynka w czarnym uniformie i w białym fartuszku. W ręce trzymała skórzany notesik oraz ołówek. Uśmiechnęła się do nas i spytała, co zamawiamy. Obydwoje chcieliśmy cappuccino oraz małą szarlotkę.

Po niespełna kilku minutach do naszego stolika powróciła kelnerka, wręczając nasze zamówienia. Nie odrywała oczu od mojego znajomego. Nie powiem, żeby mnie to jakoś denerwowało, ale denerwowało.

Gdy wypiliśmy ciepły napój postanowiliśmy już wracać. Było prawie po 12, a nie chcę, by Zayn znowu się tak denerwował. Nie lubię, gdy ktoś się denerwuję.

Szybko znaleźliśmy się z powrotem przed budynkiem siłowni. Pożegnałam się z chłopakiem krótkim ,,do zobaczenia". On natomiast, przez co czułam zdezorientowanie, pocałował mnie szybko w policzek. Obydwoje podeszliśmy do swoich aut. Jeszcze zanim siedliśmy do aut posłaliśmy sobie szerokie uśmiechy i odjechaliśmy.

Do domu jechałam powoli, w myślach cały czas miałam to nasze pożegnanie. Jednak powiem szczerze nie wywołało u mnie nic ciekawego, jedynie zdezorientowanie. Nie czułam szczęścia, czy nawet tych motylków w brzuchu. Miałam je podczas spotkań z innym. Z innym. Ale nie z Ashtonem. To fakt, jest z niego niezły chłopak, pewnie większość lasek ma na jego widok kisiel w majtkach, ale niestety nie należę do tego grona.

Po kilkunastu minutach jazdy znalazłam się wreszcie przed domem. Zaparkowałam zaraz przy nim. Wysiadając zaczęłam oglądać czy może Maddy do nas dzisiaj też wpadła. Jak widać, jej auta nie było. Z tą możliwością wziązało się również to, że mojego brata może nie być w domu. Osobiście bardzo podoba mi się taka opcja.

Wchodząc do domu głośno krzyknęłam imię Zayna, czy faktycznie go tu nie ma. Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, co równało się z nieobecnością Malika w domu.

Już miałam wchodzić do kuchni. Byłam bardzo zmęczona, a zarazem głodna. Niestety jednym kawałkiem ciasta i filiżanką cappuccina sobie nie pojadłam. Do moich uszu dotarł głośny dźwięk dzwonka należący do mojego telefonu, Natychmiast poderwałam się z miejsca, by go odebrać.

-Słucham? - powiedziałam do słuchawki.

-Kendall! - usłyszałam zrozpaczony głos Zayna.

-Co się stało?

-Przyjeżdżaj tu, proszę!

-Ale gdzie?

-Do szpitala. Rodzice mieli wypadek. - powiedział cichym głosem.

-Wyślij SMS-em adres, już jadę. - powiedziałam łamiącym się głosem.

~~~~~~~

*Nazwę zapożyczyłam od mojej koleżanki. Jest to u niej taka górka, wzniesienie przy ulicy, przy której czekają takie panie (może trochę gorsze) jak Madison XD

Ale akcja. Przepraszam, rozdział krótki, to wiem, ale następny postaram się dać długi.

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Where stories live. Discover now