Rozdział 88

30.8K 1.8K 286
                                    


Kendall POV


-Podwieźć cię słoneczko? - patrzyłam złowrogo na blondyna, który tylko niewinnie się uśmiechał za kierownicą swojego auta. Wystawiłam mu środkowego palca i ruszyłam dalej, nie zwracając uwagi na wołającego chłopak, który jechał koło mnie powoli. Wkurzona, do miary możliwości stanęłam. On również zahamował, patrząc na mnie oczekująco.

-Musisz mnie tak bardzo wkurwiać?

-Od nienawiści do miłości kochanie. - zaśmiał się chłopak. Na jego słowa zrobiło mi jakoś tak lepiej na sercu, może to przez to jego przezwisko? Sama nie wiem, to trudny człowiek, jego nie zrozumiesz.

-A, pieprz się. - warknęłam.

-Że teraz? Nie jestem przygotowany, chyba, że łykasz tabletki. - wyszczerzył się wygrywająco. Przewróciłam oczami na jego zboczony umysł. On zawsze coś powie takiego, że albo się zarumienię, zawstydzę albo po prostu wkurzę. Mam dosyć tego człowieka! Ale jeśli pomyśleć, że byłby to ostatni raz gdy go widzę, to serce mi się kraje. W pewnym sensie zależy mi na Horanie, sama nie wiem jak bardzo i w jaki sposób, ale śmiało mogę powiedzieć - Brain jest dla mnie ważny. I nie ważne, ile razy się kłócimy, wyzywamy, co przeszliśmy, on zawsze pozostanie małą cząsteczką w moim sercu. Zawsze będzie miał tam miejsce.

-No to jak? Jedziesz czy co? - przerwał moje myślenie chłopak, który nerwowo stukał palcami o kierownicę. Westchnęłam i obeszłam samochód, wskakując na miejsce pasażera. Blondyn posłał mi wielkiego uśmiecha i ponownie rusza.

-Więc Brain, jak humorek na jutrzejsze spotkanie z moją kuzynką? - postanowiłam przerwać niezręczną cisze, która panowała w aucie od paru minut. Chłopak na moje pytanie westchnął. W pierwszym razie pomyślałam, że wybuchnie. Wkurzy się, bo wszyscy się go o to pytają, a do tego jeszcze ja. Ale zdziwiłam się odpowiedzą.

-Mam nadzieję, ze będzie podobna do ciebie. Bo szczerze boję się tego spotkania.

-Myślę, że będzie ładniejsza ode mnie. - powiedziałam cicho. Trochę racji w tym było, bo miałam zamiar ubrać jedną z nowych sukienek, które kupiłam wraz z Emmą, a mnie to rzadkość widzieć w sukienkach, jedynie na jakieś bardzo ważne uroczystości, czy jak jest mega gorąco. W innym wypadku wolę zwykłe jeansy, ewentualnie jakieś szorty.

-To nie chodzi o wygląd Kendall. - powiedział nie odrywając wzroku od ulicy, a po chwili dodał szeptem, że ledwo mogłam usłyszeć, lecz udawałam, ze niedosłyszałam. -Bo i tak nie ma ładniejszej dziewczyny od ciebie. - westchnął. -Tu chodzi o charakter, a ty masz boski, cięty, ale uroczy charakter, jedyny w swoim. Chciałbym, by twoja kuzynka miała choć najmniejszym stopniu podobny charakter, jak ty. Bo jest nadzwyczajny, jedyny w swoim rodzaju, w jednej chwili potrafisz się zmienić o 180 stopni, a w innym rozbawić do łez kogoś w tragicznej sytuacji. Jesteś chyba najbardziej pozytywną osobą, oczywiście zaraz po Harrym, która jest tak nastawiona do świata, kto niema tyle wrogów.

-A Madison? - prychnęłam, ja można nazwać moim wrogiem. Głupie tłumaczenie, bo rywalizujemy o jednego chłopaka, ale prawda, ale mnie niemiłosiernie wkurza.

-Madison? Hmm, to bardziej, no nie wiem, rywalka, zazdrosna koleżanka? Nie prawi zbytnio problemów. - odparł obojętnie. Uniosłam brew w geście zdziwieniu.

-O co ma być niby zazdrosna?

-No o to, że lubię bardziej ciebie od niej. - na chwilę przeniósł wzrok z jezdni na mnie i puścił mi oczko.

***********

-Um. Dzięki za podwózkę. - odparłam, gdy podjechaliśmy pod mój dom.

-Nie ma za co Kendall. Dla ciebie wszystko. - wyszczerzył się, siedząc nadal na miejscu pasażera. Ja natomiast wyszłam z auta, chwilę stoją i mysląc, aż powiedziałam.

-Może wejdziesz. Jestem sama w domu.

-Mała, bezbronna Kendall, sama w wielkim domu, jedynie z przyjacielem? - poruszył zabawnie brwiami, na co dostał kuksańca w ramie.

-No to idziesz czy nie?

-A z chęcią Kendall, z miłą chęcią. - odparł, wysiadając z auta. Podszedł do mnie, zaplatając swoją dłoń w moją. Chwilę patrzył na złączone nasze dłonie, a na jego twarz wkradł się mały uśmiech. Po chwili pociągnął mnie w kierunku domu, czekając, aż go otworzę kluczami. Parę sekund grzebałam w torbie w poszukiwaniu kawałka metalu. Gdy wreszcie je znalazłam włożyłam je do dziurki, przekręcając i wchodząc jako pierwsza. Rzuciłam plecak w kąt korytarza, od razu kierując się do kuchni. Pierwszym punktem tego pomieszczenia była lodówka. Uważnie śledziłam jej zawartość, ale jak na złość nie znalazłam niczego dobrego. Lodówka pełna, ale i tak nie mam co jeść. Takie życiowe.

-Co dzisiaj proponuje kucharz Malik. - usłyszałam za uchem. Odwróciłam się i uśmiechnęłam się fałszywie.

-Masz do wyboru albo zamawianie pizzy albo chińszczyzny. Ewentualnie jakiegoś kebsa. - mruknęłam.

-Hmm, to może chińszczyzna, dawno jej nie jadłam a pizzą jakoś się przejadłem.

-Jak można się znudzić pizzą? - złapałam się teatralnie za serce, wybuchając śmiechem razem z chłopakiem. Sięgnęłam do kieszeni jeansów bo telefon i wybrałam numer miejskiej restauracji i zamówiłam jedzenie na wynos do mojego domu.

***************

Rozłożeni leżeliśmy na kanapie. Brain leżał na całej długości, oparł brodę o nadgarstek, a ja siedziałam wtulona w jego Klatkę piersiową i oglądaliśmy we dwójkę jakąś komedie, przez którą co chwilę wybuchaliśmy ze śmiechu. Nagle do moich uszu dotarł głos dzwonka do drzwi. Wstałam czym prędzej, łapiąc do ręki pieniądze z szafki i skierowałam się do wejścia. Otworzyłam drzwi, a moim oczom pojawił się przystojny brunet, który wyglądał na Azjatę.

-Dzień dobry piękna! - uśmiechnął się szeroko, co od razu odwzajemniłam. Był przeuroczy.

-Calum jestem. - przedstawił się.

-Kendall. - również się przedstawiłam. -Skąd cię znam. Chodzimy chyba razem na literaturze, co nie?

-A prawda! Siedzę dwie ławki przed tobą. - wyszczerzył się, powodując przy tym ukazanie pary dołeczków, które wyglądały przeurocze.

-No to Kendall, co uda mi się ciebie wyrwać jutro po lekcjach na obiad, ewentualnie kawę.

-Myślę, że moja dziewczyna będzie miała już plany. - znikąd pojawił się Brain, który mocno objął mnie w pasie, przyciągając do siebie, posyłając Azjacie groźne pioruny w oczach.

-Spoko Horan. - uniósł ręce w geście obrony. - Nie wiedziałem, że zajęta. - odparł.

-No to już wiesz. - burknął niemiło blondyn. Przewróciłam oczami na jego dziecinne zachowanie, wręczając brunetowi pieniądze za jedzenie, odbierając od niego te pyszności i żegnając go szybkim ,,do zobaczenia''. Jutro mamy literaturę, więc pewnie się spotkamy. -Zamknęłam drzwi, gdy dostawca odszedł i odwróciłam się z groźnym wzrokiem do chłopaka, która stał teraz bardzo zadowolony. Prychnęłam na niego i przeszłam oboje do salonu, siadając na kanapie po turecku i zjadając się makaronem.  


~~~~~~~~''

Nudno, nudno, ale uwaga! Jeszcze jeden rozdział + epilog + oko. 1-2 tygodnie do drugiej części :D 

DO tego powiem, że w tym tygodniu pojawi się nowy One Shot. Spojler-będzie Esztyn :* 

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Where stories live. Discover now