Rozdział 48

39K 2.2K 108
                                    


Jechałam właśnie do domu. Aby nie dać się opanować martwej ciszy w samochodzie sięgnełam ręką do radia, które znajdowało się dosłownie kilka centymetrów przede mną. Gdy włączyłam urządzenie od razu do uszu wpadły mi ostre dźwięki heave metalu. Ulubiony rodzaj muzyki Zayna. Jakoś do mnie nigdy nie przemawiały te jęki, krzyki. No ale coś, o gustach się nie dyskutuje. Po prostu to nie są moje klimaty. Ale mojego brata zdecydowanie odwrotnie. Uwielbiał taką muzykę, nie raz było go słychać, gdy drze się wraz z tymi piosenkami. Od razu jak pomyślałam o swoim starszym bracie, na moje usta wszedł malutki uśmiech. Byliśmy rodzeństwem, które świeciło przykładem dla innych. Dobrze się uczyło, pomagało w domu, brali aktywny udział w życiu szkoły, codziennie zarażali szczęściem inne osoby. Chociaż przez ostatni czas Zayn mógł delikatnie zmienić opinie co do swojej osoby. Oczywiście chodzi tu o te wieczory spędzone w barze, a potem powrót do domu w strasznym stanie. A do tego zaczęta znajomość z totalnie naszym, a przynajmniej ze mną, przeciwieństwem. Typowy szkolny bad boy, łamacz dziewczęcych serc (chociaż przyznam, że męskich też kilka złamał). Nauka to jego pięta Achillesowa. Tak samo jak kultura osobista, umiarkowanie, powaga, dorosłość, wymieniać dalej?

Tak mówiąc od razu widać, że Brian nie posiada, czy nawet nie zna wszystkich tych cech. Dla niego codziennością co imprezy, łatwe laski, błogość, nic nie robienie. Po co niby wielki Horan miałby się truć obowiązkami, takimi jak pomoc w domu czy też nauka? Mieszka sam, to nie musi się martwić, że ktoś będzie się darł na niego, że nie posprzątane. A jego rodzice to sychy w mieście, to załatwią synalkowi jakąś pracę czy też całożyciowe utrzymanie z własnymi pieniędzmi, których im nie brakuje.

Gdy dojechałam do domu od razu zadzwoniłam do Zayna, żeby wyszedł i mi pomógł wnieść zakupy do środka.

-Zayn? - zapytałam.

-Tak? - powiedział zdyszany.

-Nie wiem co ty tam robisz, ale przyjechałam już do domu i jakbyś miał czas, to możesz mi pomóc z zakupami. - odparłam, śmiejąc się.

-Kendall... - zaczął się irytować.

-No co? Hihihi. To mam czekać czy sama zacząć się rozpakowywać?

-No już. - usłyszałam. Spojrzałam na drzwi, w których stał mój brat. Był cały spocony.

-Ale się zmęczyłeś. - zaśmiałam się. - Bierz picie, ja wezmę chipsy.

Podszedł do auta, biorąc do obydwu rąk dwie zgrzewki napojów, a ja zabrałam na ręce z gdzieś 20 paczek chipsów. Weszłam do środka domu, kierując się do pokoju chłopaka. Otworzyłam drzwi łokciem, po czym zauważyłam, że ktoś siedzi na łóżku.

-Sorcia Maddy, ja tylko zanieść jedzenie na imprezę. - uśmiechnęłam się pod nosem.

-Nic się nie stało. - usłyszałam piskliwy głos. Szybko odwróciłam głowę, by zobaczyć kogoś, kogo się w ogóle nie spodziewałam. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I jak się podoba? Co myślicie o zmianie okładki? 

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Onde histórias criam vida. Descubra agora