⚪119⚪

1.5K 103 22
                                    

~Adrien~

Musimy dzisiaj wyjść prawda? Teraz to już nas wkopałem..
Marinette nic się nie stanie. Mam taką ogromną nadzieję.

Skierowałem się do gabinetu naszego ordynatora. Kulturalnie zapukałem do drzwi po czym je ostrożnie otworzyłem.

-Proszę się nie skradać tylko wejść jak człowiek - przewróciłem oczami i otworzyłem przed sobą drzwi

-Dzień dobry - uśmiechnąłem się grzecznie

-To znów Pan.. Proszę - wskazał na krzesło przed swoim biurkiem. Zamknąłem drzwi i usiadłem we wskazanym miejscu - A więc słucham.

-Chodzi o to że potrzebujemy dzisiaj wyjść - powiedziałem

-Pan może iść nie ma w tym najmniejszego problemu a jeśli chodzi o Pana żonę to jest już inna sprawa - co oni mają z tą żoną

-Zapominając o tym że to nie jest jeszcze moja żona potrzebujemy wypis. I to natychmiast. - stanowczy ton głosu i tak nie zadziałał. Lekarz tylko pokręcił głową

-Panna Cheng musi odbyć kontrole. Jutro w1 południe ją wypuścimy.- Ponownie wyjąłem portfel i przeliczyłem banknoty

-A teraz Pan ją wypuści? - na blacie przed nim położyłem 150 złotych

-Ostatnio było dwieście muszę Panu przypomnieć.. - powiedział ciszej. Nienawidzę go.

Wyjąłem jeszcze jedną stówe.

-W takim razie na którą ten wypis? - spytał chowając pieniądze do kieszeni

-Jak najszybciej - powiedziałem i wstałem od biurka. Wyszedłem z sali trzaskając drzwiami.

Z jednej strony martwię się o nią. Nie chcę by znowu coś jej się stało szczególniej teraz.
Boję się że znowu coś pójdzie nie tak, że mój ojciec nie będzie taki zadowolony gdy o wszystkim się dowie.

Szybkim krokiem szłem do sali w której była Marinette. Chciałem jej przekazać dobre z pewnością w tej chwili wieści.
Niestety mój portfel został opróżniony o 450 zł.
Wcale mnie to nie cieszyło.
I w dodatku te pieniądze poszły do tak gburowatego gościa jak on. Już wolał bym te pieniądze dać Markowi. Serio.

Otworzyłem drzwi i uśmiechnąłem się do narzeczonej. Odwzajemniła to również uśmiechem.

-Mam dobre wieści - powiedziałem siadając na krześle obok jej szpitalnego łóżka - wypuszczą cię dzisiaj

-Serio?

-Tak, serio. Dostaniesz zaraz wypis

-Jak to załatwiłeś? - spytała

-Tak samo jak chciałem wiedzieć co się z tobą dzieje - nie będę jej mówił że wydałem prawie pół tysiąca.

-Nadal nie rozumiem. Mów jaśniej Adrien

-Porozmawiałem  grzecznie z ordynatorem - powiedziałem - Ten co ci wpadł w oko - przewróciłem oczami

-Co? Nikt mi nie wpadł w oko co ty pleciesz - jasne to ja plote

-Widziałem jak na niego patrzyłaś i tak dalej ale po ostatniej akcji słabo wyszło. - wzruszyłem ramionami - przynajmniej mam pewność że nie zostawisz mnie dla tego jełopa

-Głupoty gadasz - och Marinette..

-Niech ci będzie. Gadam głupoty - zaśmiałem się

-Witam - cóż za zbieg okoliczności. Nasz wspaniały ordynator. - Przyniosłem wypis dla Panny Cheng - podał nam kartkę

-Dziękujemy bardzo - odezwałem się

-Mogę wiedzieć dlaczego i jakim cudem dostałam wypis? - spytała granatowłosa

-Kochanie już Ci tłumaczyłem...

-Chce widzieć od lekarza nie ciebie - przerwała mi.

-Stwierdziliśmy że nie ma sensu pani tu dłużej trzymać - odezwał się brunet a dziewczyna rozszerzyła oczy

-Poważnie? Jesteście niemożliwi. - oburzyła się

-Proszę pilnować żony aby jej się nic nie stało - widziałam ten przeżywający wzrok Marinette skierowany prosto na bruneta.

-Przepraszam bardzo. Czy Pan nam robi na złość? - spytała

-To moja narzeczona... - powtórzyłem znudzonym głosem. Ludzie czy wy nie rozróżniacie słowa narzeczona a żona? Tak trudno zapamiętać?

-przepraszam najmocniej. Życzę zdrowia na przyszłość - uśmiechnął się i wyszedł z sali.

-Mam dość - jęknęła granatowłosa

-Weźmy ten cholerny ślub i będzie po sprawie.. - wypaliłem

-Cholerny ślub? - spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. Cholera. Wkopałem się prawda?

-Nie w tym sensie..

-A jakim?

-Chodzi mi o to że chce żebyś już była moją żoną a nie narzeczoną - powiedziałem

-A ty wiesz że dla nas to lepiej? Bo teraz się starasz a później ślub, małżeństwo. A małżeństwo trwa dwa góra trzy lata bo później to już nikomu się nie chce-westchnęła - Ty dalej nie rozumiesz.. To ci wytłumaczę...

Marinette cały czas tłumaczyła na czym polega życie w małżeństwie. Po cholere wtrąciłem to jedno zdanie. A była by cisza.

Cały czas gadała i gadała a ja przytakiwałem z nadzieją że zaraz skończy. Obawiam się że ten temat jeszcze nie raz wróci..










~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No to poniedziałek i rozdział jest.

Pozdrowionka <3

____________
Just Me

⚪ With You ⚪ //Miraculous // ✔️Where stories live. Discover now