~Marinette ~
I w oto taki sposób jesteśmy w drodze do Los Angeles. Została nam godzina drogi co mnie bardzo cieszy.
-Co powiedziała mojej matce? - spytał Adrien a ja na samą myśl się uśmiechnęłam
-Powiedziałam jej że wyjeżdżamy do znajomych. I powiedziałam jej jeszcze że może robić w naszym domu cokolwiek chce żeby jej się nie nudziło.
-Wiesz że to był bardzo zły pomysł.. Bardzo zły.. - westchnął
-Ostatnio kupiła meble ogrodowe. Sam przyznaj że przyda nam się lekki remont
-Chcesz wypłukać moją matkę z pieniędzy? - zaśmiał się
-Oczywiście że nie ale Aurore sama mi to zaproponowała - zaczęłam sobie przypominać tą wspaniałą rozmowę w której Aurore tłumaczyła co trzeba tu zmienić i co ona ma zamiar tu zrobić zanim wyjedzie, połowy nie słuchałam bo bym chyba ogłupiała.
-Wiem do czego moja mama jest zdolna..
Razem z Adrienem w ciszy zaczęliśmy myśleć co mogła by wymyślić w domu. Kuchnia, łazienka, salon, sypialnia, druga sypialnia,pokój dzieci...
-Adrien. Gdzie dałeś klucze od dziecięcego? - spojrzałam na niego
-Cholera. Zostały w domu
-Adrien! Nie żartuj! - spanikowałam - Wiesz że jak Aurore się dowie..
-To się dowie że jesteś w ciąży i tyle. I tak to już żadna tajemnica.. Mój ojciec wie. A najważniejsze było żeby się nie dowiedział.
-Fakt.. - powiedziałam cicho uspokajając się - Jednak chciałabym osobiście poinformować swoich rodziców , Aurore również.. - westchnęłam
-Chcesz zawracać? - spytał spoglądając na mnie - Możemy wrócić i zabrać klucz
-Daj spokój.. Mamy już przejechane pół torej godziny.. Zaraz dojedziemy to by było bez sensu..
-W takim razie pamiętasz jeszcze gdzie mieszkał Fu? - zaczęłam się zastanawiać. Faktycznie. Nie wiedziałam gdzie mieszka. Zapomniałam.
-Nie do końca.. - spojrzałam na widoki za oknem
-Zajebiście...
-Wyzywasz na mnie a sam nie wiesz gdzie to jest - powiedziałam do chłopaka z pretensją
-Skoro nie wiemy gdzie mieszka to po co my w ogóle tam jedziemy? - zapytał zdenerwowany - Powiedz chociaż że znalazłaś jakiś hotel na szybko..
-O tym nie pomyślałam.. - momentalnie wyjęłam telefon i zaczęłam szukać różnych numerów do hoteli znajdujących się w tym mieście.
Potrzebowaliśmy pobytu na dwie, trzy noce.
Dzwoniłam. Jednak żaden z ponad dziesięciu hoteli nie oferował nam tego czego potrzebowaliśmy..-Adrien mam dość dzwonienia.. - odłożyłam telefon na bok
-Nie będziemy przecież spali w samochodzie, a już napewno nie ty. Jak się czujesz?
-Prócz tego że zaczyna mi się robić niewygodnie na tym siedzeniu to dobrze - odpowiedziałam. - Adrien. - wpadłam na pomysł - Wiem gdzie możemy nocować.
-A więc słucham.
-Cler.
-Chyba cie bóg opuścił - otworzył szerzej oczy - Nie ma nawet takiej opcji
-To jedyne sensowne wyjście Adrien..
-Nawet o tym nie myśl - bronił swojego zdania - Ta kobieta jest nieobliczalna
-Dobrze wiesz że się zmieniła. Nie mamy innego wyboru
-Zadzwoń gdzieś jeszcze, napewno mają coś wolnego.
-Nie. Nie będę już nigdzie dzwonić. Jedziemy do niej i tyle.
-Powiedziałem nie to nie. To jest jakiś abstrakcyjny pomysł!
~~~~~~~~~~~~~~
Zadzwoniłam dzwonkiem. Czekałam chwilę pod drzwiami odrobinę się przy tym stresując. Trzymałam dłoń Adriena w szczelnym uścisku.
Spojrzałam na niego niepewnie.
Co jeśli ona już tu nie mieszka.. Co jeśli jej już nie ma.. Co jeśli ona..-Marintte? - spojrzałam na kobietę z lekkim uśmiechem a ta uchyliła szerzej drzwi - Adrien?
-Cześć Cler - przywitałam się. Widziałam łzy w jej oczach. Kobieta podeszła do mnie i ostrożnie przytuliła.
-Co cie do mnie sprowadza Mari?..- odsunęła się i wytarła łzę
-Mam dość nietypową sprawę.. Potrzebujemy przenocować parę dni.. - powiedziałam niepewnie
-Twój pokój jest dalej wolny kochanie.. Możesz zostać ile tylko chcesz - zaprosiła nas do środka
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemanko 💕
No to jest poniedziałek i mamy nowy rozdział <3
________
Just Me
YOU ARE READING
⚪ With You ⚪ //Miraculous // ✔️
FanfictionKtoś kto ją zranił wraca po czasie prosto do jej domu. Niestety zastaje zupełnie inną osobę niż tą którą zapamiętał. Marinette ma 19 lat niedawno zakończyła swoje nauczanie w szkole. Mieszka ze swoją ciocią od małego. Nie jest taka sama jak kiedyś...