Prolog

131 11 3
                                    

Błoto przyczepiało się do jego starych zepsutych butów jeśli w ogóle jeszcze można było je tym nazwać.
Podeszwa już prawie całkiem odpadła od reszty części, ale jeszcze odrobinę się trzymała.
Porządny człowiek zapewne już dawno wyrzuciłby je na śmieci, ale nie on.
Po pierwsze nie za bardzo przywiązywał uwagę do wyglądu, a po drugie on wcale nie był człowiekiem.
Zombi nie zwracał uwagi na nic.
Szedł, przed siebie nawet sam do końca nie wiedząc, gdzie się kieruje.
Zachowywał się jak małe dziecko które właśnie zgubiło mamę i kompletnie nie potrafi sobie poradzić z odnalezieniem drogi do domu.
Tylko czy on w ogóle miał dom? A jeśli tak to gdzie? I dlaczego był sam? Czy nie miał rodziny?
Na to odpowiedzi nie znał nawet on ,albo po prostu nie chciał dopuścić do siebie tych myśli.
Kroczył, przez moczary i bagna nie poszukując innej drogi.
Gałęzie łamały się na jego głowie kiedy szedł, przepychając się przez drzewa na oślep.
O mało nie wydłubały mu oczu, ale dla niego to również nie miała znaczenia. Bo czy cokolwiek mogło się liczyć w życiu zombi?
Przedzierał się, dalej przewracając wyschłe drzewa. Zapewne gdyby nie on i tak zrobiłby to za niego wiatr, a tak przynajmniej go w tym wyręczył.
Była, już ciemna noc a księżyc z trudem rozświetlał niebo, ponieważ bez pomocy gwiazd nie dawał rady przebić się przez gęste chmury.
Można by pomyśleć, że to w jakiś sposób utrudniało zombie wędrówkę, ale nie.
Jego żółte oczy mieniły się niczym neony w ciemnościach i dawały odblask.
Dzięki nim mógł widzieć nawet w ciemnościach. To była chyba jedyna zaleta z bycia zombie.
Cała jego skóra pokrywała się zgnilizną i otwartymi ranami o różnych wielkościach.
Niektóre zdążyły się, już zagoić tworząc skorupy na ciele, a inne pozostały dalej otwarte, a z jeszcze innych wypływała ropa.
W swojej skórze miał wiele odłamków szkieł które jeszcze bardziej okaleczały jego ciało.
Za pewne gdyby był, osobą myśląca zatrzymałby się i pozbył się wszystkich tych przedmiotów które zakleszczyły się w nim na dobre.
Niestety zombie miał to do siebie, że nie za bardzo myślał. Nie potrafił wysilić swojego umysłu i skupić się na tym co ważne.
Szedł dalej do przodu i mimo bólu jaki zapewne wyrządzały mu wszystkie elementy wewnątrz niego ani przez chwilę nie marudził.
Kolejna z gałęzi złamała się, na jego głowie rozpadając się na dwie części i upadając na jego nogę.
Zombi pochylił głowę w dół.
Wydawało się, że nawet zainteresował się przedmiotem.
Skupił na nim uwagę i przez chwilę stał tak w miejscu nie mogąc zrozumieć jak coś, co przed chwilą było, na drzewie tak szybko znalazło się na ziemi.
Jego umysł bardzo wolno przetwarzał wszystko to, co działo się dookoła.
Leżąca na ziemi gałąź opóźniła całą podróż zombi.
Jego ubrania były brudne i kleiły się od przeróżnych mazi. Smród roznosił się tak stęchły, że nic dziwnego, że cały czas towarzyszyła mu chmara much.
Jedynie dla nich był, wspaniałym kompanem inne stworzenia zapewne nie wytrzymałyby z nim za długiego spotkania.
Kiedy zombie potrzebował zjeść jadł to co znajdowało się na wyciągnięcie ręki.
Robale, zgniłe owoce, a czasem nawet udawało mu się znaleźć coś, co naprawdę przypominało jedzenie, ale to stanowiło rzadkość.
Kiedy zombie potrzebował się, wypróżnić po prostu to robił. Nie zwracał uwagi na miejsce, zawsze robił to co czuł i myślał, a, że nie za bardzo potrafił, posługiwać się rozumem nie było co się dziwić, że postępował w taki sposób
Trudno było określić to czy zombie jest rodzaju męskiego, czy może żeńskiego.
Każdy, kto by go ujrzał, z daleka pewnie dostrzegłby w nim mężczyznę, bo przecież nikt nie spodziewałby się tego, że kobieta może być aż tak wstrętna jak to stworzenie.
Zombi nie można, było się, urodzić zostawało się nim wtedy kiedy drugi z tego gatunku zaraził cię swoim oddechem.
Wystarczyło, że zombie wypuścił trochę powietrza w kogoś obecności, a już mógł, przeciągnąć go na swoją stronę wcale nie zdając sobie sprawy.
Dlatego właśnie zawsze były samotne.
Zombie wszedł w wielką błotnistą kałużę i starał się z całych swoich sił pokonać drogę jaką wyznaczył sobie jako cel.

Łańcuch żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz