Rozdział 2

35 6 0
                                    

Dzik napierał na niego całą swoją siłą i nie wyglądało na to, że zamierza się poddać. W sumie to, kto by stał bez ruchu gdyby jego życie było zagrożone?
Niepotrzebnie odłączył się od stada. Gdyby był, z resztą na pewno bez problemu zwyciężyłby pojedynek, a tak szansę były wyrównane.
Mężczyzna wymachiwał dzidą w stronę zwierzęcia, przy czym wykonywał głośne okrzyki, aby jeszcze bardziej rozwścieczyć dzika.
Nie wystarczyło mu zwykłe unicestwienie, chciał mu pokazać, że na tych ziemiach rządzi on i nikt inny.
Dzik był coraz bardziej wykończony, ale walczył zaciekle do końca.
Oboje chodzili w tę i wewte chcąc zmęczyć przeciwnika.
Mężczyzna wychowywał się w tych rejonach. To były jego tereny i nie pierwszy raz stoczył walkę z dzikim zwierzęciem.
Tu toczyła się bitwa o życie, a wygrywał ten, który był lepszy.
Dzik tracił coraz więcej sił, chociaż dzielnie walczył, nie udało mu się wygrać. Przepłacił życiem za swoje bezmyślne opuszczenie rodzinny.
Mężczyzna z satysfakcją wbił dzidę w zwierzę i przebił dzika na wylot, tak, że dorosły samiec wydał charakterystyczny skrzek z bólu.
Zwycięzca wyjął z torby, którą miał przepasaną na ramieniu, masywny sznur i oplótł nim kopyta zwierzęcia, po czym wziął za początek sznura i ciągnął zwierzynę po kamiennej drodze.
Skóra cały czas uderzała, o podłoże co wiązało się z jej uszkodzeniem, a przecież cały dzik stanowił pożywienie.
Mężczyzna przychylił się do niego.
Nie mógł zniszczyć tego co upolował, tym, bardziej, że chciał się pochwalić przed wszystkimi, że na polowanie poszedł sam, bez niczyjej pomocy co często nie zdarzało się wśród jego plemienia.
Zawsze raczej liczono na pomoc wyrazie gdyby na drogę wyszła cała chmara dzikich zwierząt, czy choćby do przeniesienia upolowanej zdobyczy.
Mężczyzna nie pomyślał o tym wcześniej i teraz musiał radzić sobie sam.
Miał szczęście i pecha w jednym, ponieważ samiec był dość potężnym okazem. Jeśli chodziło, o pożywienie był to plus, ale udźwignięcie tak ciężkiego osobnika było nie lada wyzwaniem.
Mężczyzna nie miał innego wyjścia jak wziąć zwierzynę na plecy.
Był umięśniony od góry do dołu. Wszystkie swoje wolne chwile poświęcał właśnie na treningi, które miały go doskonalić w potędze.
To właśnie z niej czerpał swoją siłę.
W życiu trzeba liczyć tylko na siebie, a w szczególności na własne ręce, nigdy nie wiadomo kiedy zostaniesz sam bez niczyjej pomocy. Stawiaj na siłę, bo ona nigdy cię nie zawiedzie.
Tak zawsze mawiał jego ojciec, a on podpisywał się pod tymi zadaniami.
Zarzucił dzika na plecy i stawiając, małe powolne kroki ruszył w stronę swojej wioski.
Nie miał zamiaru się zatrzymywać ani prosić kogoś o pomoc. Chciał zrobić wszystko sam, bo tylko wtedy mógł czuć się naprawdę dumny.
Szedł, przez las aż dotarł do swoich.
Otoczona wodą, że wszystkich stron na środku stała mała wioska.
Składała się ona głównie z namiotów, stawianych ze zwierzęcych skór lub zwykłych materiałów. To właśnie w nich mieszkali tubylcy, a zwali się barbarzyńcami.
Nazwa ta przyjęła się jeszcze z dawnych lat kiedy to ludzie pochodzący z tych wiosek zasłynęli z barbarzyńskich podbojów innych miast oraz wręcz okrutnym traktowaniu swoich jeńców. Mówiono, że niektórzy z nich zjadali, swoje ofiary chcąc nasycić się ich krwią, ale tego typu stwierdzenia były raczej pomylone ze zwyczajami orków, którzy prowadzili podobny tryb życia, lecz znacznie mniej postępowy.
Barbarzyńcy zawsze musieli walczyć o ziemię, ponieważ nikt nie chciał się pogodzić z ich zasadami i trybem życia.
Wierzenia szamańskie, wywoływanie przez nich duchów przodków, oraz brak postępów przeszkadzał innym królestwom.
Mieszkańcy wioski uważali, że gdyby pozwoli, sobie na wprowadzenie parę wygłodnień do swojego życia nie byliby tak sprytni i silni jak dotychczas.
Mało stworzeń mogło się pochwalić łapaniem ryb w ręce, polowaniem jedynie za pomocą dzidy czy rozpalaniem ogniska jedynie za pomocą kamieni.
Barbarzyńcy chcieli, aby ich tradycje zachowały się do końca ich życia i nie zamierzali dostosować się do nowoczesnych metod.
Ich życie było trudne, ale czerpali satysfakcje z tego, że do wszystkiego potrafili dojść sami.
Ubierali się skromnie, podobnie kobiety jak i mężczyźni.
Latem zakrywali się, zwykłą szmatką natomiast zimą nosili grube skóry ze zwierząt, które pokonali w walce.
Wojownicze hełmy były zdobione głowami wilków lub niedźwiedzi oczywiście tych, których pokonali bez niczyjej pomocy.
Barbarzyńcy podobnie jak i reszta narodów mieli swojego króla, którego zwali wodzem. Żeby, zostać przywódcą plemienia nie wystarczyło być po prostu synem poprzedniego wodza.
Trzeba było się wykazać i zdobyć u całej reszty poszanowanie, dopiero wtedy w pełni stawało się wodzem.
Często jednak bywało, że to właśnie synowie poprzednika przejmowali po nim władze, ponieważ przez te parę lat przygotowywali się do tego, a poddani, widząc, ich potęgę zgadzali się na to, aby syn władcy był ich wodzem.
Trzeba było również wspomnieć o szamanach. Oni również odgrywali ważną rolę w świecie barbarzyńców.
Wódz podejmował ostateczne decyzje jednak zanim to zrobił, zawsze radził się swojego najwyższego szamana.
Nie zostawało się nim ot, tak, do tego trzeba było być przygotowanym już od urodzenia.
Barbarzyńcy wierzyli bowiem w ziemię. Uważali, że to ona ich stworzyła i to właśnie ona wybrała szamanów, aby pomagali im z nieziemskimi sprawami.
Do nich modlono się i składano ofiary, a oni łączyli się z ziemią, aby przekazać jej wszystkie potrzeby mieszkańców.
Szamani zwykle wyróżniali się tym, że byli bardzo wysocy, dużo starsi od reszty i kolorowo ubrani.
Mieli na sobie wielkie pióropusze z liści przeróżnych roślin, bransoletki na rękach oraz pełno innych kolorowych materiałów.
Oprócz modlitw sprawowali oni również prace lekarza. Mieli rękę do roślin i potrafili znaleźć najbardziej nietypowe okazy.

Łańcuch żywiołówजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें