...

19 5 0
                                    

  Zachowywał się, tak jakby nadal nie do końca się obudził.
Przerażenie w jego oczach było tak głębokie, że odbijało się na wszystkich zebranych.
Król Kijaron coraz bardziej zaczął się denerwować. Miał tylko nadzieję, że prośba do Negaji o ocalenie jego syna nie uszkodził mu żadnego czynnika.
- Otlu, uspokój się i powiedz, nam o kim ty mówisz — ojciec położył, na jego barkach dłonie starając się wyrwać go z obłędu.
Chłopiec natomiast nie zachowywał się, jakby nadal był nieświadomy tego, co robi, on właśnie przejrzał. Przez te parę sekund, kiedy całkowicie odleciał, zdążył przejrzeć to, co stało się, zanim zapadł w sen.
- Niunaj uratował mnie. Dzik chciał rozszarpać moją nogę. Starałem się bronić, uderzałem go w pysk, ale on był szybszy. Myślałem, że już nie mam szans na przeżycie. Coraz bardziej upewniałem się w tym, że śmierć jest coraz bliżej. Chociaż tak bardzo chciałem przeżyć i wrócić do domu ona nie przestawała szarpać mojej nogi. Kiedy poczułem ten ból. Otwarta rana, którą, stowrzyla wbijając w moją nogę swoje kły była przeraźliwa, a bolała tak jak jeszcze nigdy nic. - wzdrygbal się, na samo wspomnienie bólu z jakim miał wtedy styczność.
- Kiedy już do końca zwątpiłem, zauważyłem, że maciora, zamiast wchodzić, coraz głębiej zaczyna się wycofywać. Po prostu znikła, nie było już jej i jej kwiku. Pozostałem tam sam jedynie z małą świnką, którą chciałem, uratować właśnie wchodząc do środka krzaczastej kryjówki.
Kiedy wyszedłem, na zewnątrz zobaczyłem jego. Wysoką szklaną postać, w której mogłem ujrzeć własne odbicie.
Jeszcze nigdy nie spotkałem takiej osoby i to było dla mnie coś nadzwyczajnego. Przeżycie nie do opisania.
- Zaraz — wtrącił się rycerz. - Czy ty mówisz o Szklanym Elfie ?
- Tak. Właśnie tak mi się przedstawił, do takiej rasy należał.
- A więc to prawda — rycerz stanął na równe nogi — Szklane Elfy naprawdę podeszły blisko Serymsak. Czego mogą, chcieć skoro mają swoje tereny ? Czyżby wojna ?
- Nie, nic z tych rzeczy- wtrącił się chłopak — Oni przybyli tu do źródła. Niunaj mówił, że to była jego pierwsza wyprawa. Wcześniej nigdy..
- Zaraz — przerwał mu ojciec. - Jak to mówił ? Rozmawiałeś z tym Elfem ?
- No tak — książę popatrzył się po wszystkich i nie mógł, zrozumieć co oznaczają ich zdziwione miny. - Rozmawialiśmy dosyć długo, w końcu Niunaj przyprowadził mnie prawie pod pałac.
Kijaron spojrzał jeszcze szerzej niż przed chwilą. - Elf, o którym mówisz, przyniósł cię na nasz teren w stanie, z którego ledwo wyszedłeś. Znalazła cię przypadkowa kobieta, która natychmiast powiadomiła nas o twojej obecności. Sprowadziłem najlepszego medyka, aby uratował ci życie. Walczyłeś bardzo długo, ale nie musiałbyś o nic walczyć, gdyby nie on — Kijaron pomyślał o tym, co zrobił. O umowie, jaką zawarł z panią z nieba. Nie doszłoby do tego wszystkiego, gdyby nie ten przeklęty elf. To przez niego musiał się targować o życie swojego syna z wyższymi siłami.
- Co ? - zszokował się Otlu. - Tato jak możesz tak powiedzieć. Niunaj uratował mi życie. Gdyby nie on wykrwawiłbym się, tam w lesie a wy nawet nie wiedzielibyście, w jaki sposób skonałem. To, że żyje, zawdzięczacie tylko i wyłącznie jemu, nikomu innemu. - powiedział, pewnym tonem hamując się, aby nie podnieść głosu, ale wiedział, że jeszcze chwila, a ponownie posunie się do krzyków.
Kijaron pokręcił zirytowany głową. - Byłeś ranny, kiedy cię znaleziono, i właśnie obok ciebie znajdował się ten przeklęty Elf. Jakoś ciężko mi w to uwierzyć, że ktoś taki mógł pomóc jednemu z nas. To dzika rasa i niestworzona do niesienia pomocy.
- To on mi pomógł ! - teraz już nie zwracał uwagi na to, co mu wypada. Ojciec posunął się, za daleko oskarżając tego, który ocalił mu życie. - Nie widziałeś Niunaja i nie było cię z nami. Nie masz pojęcia o życiu Szklanych Elfów. Oceniasz ich na podstawie jakiś dawnych historii, które zapisano w księgach i przekazują, nam karmiąc nas kłamstwem. A ty ślepo w to wierzysz. - z ciszył głos prawie do szeptu wlepiając w niego swoje oczy. - To, co jest, napisane nie ma się jak do tego, co się dzieje.
Ojciec spojrzał się na niego z lekkim oburzeniem, ale zaraz przypomniał sobie o tym, co obiecał sobie, zanim przywrócił go do życia. Miał zmienić swoje podejście i słuchać dzieci dlatego powstrzymał się od krzyku i postarał się wypowiedzieć tak, aby w jego tonie nie było żadnych pretensji.
- Otlu ja tylko staram się to wszystko połączyć w całość. Jakim cudem Szklany Elf, który nie paja sympatią do naszego plemienia przybył ci z pomocą i dlaczego ta kobieta znalazła cię prawie martwego przy jego postaci?
Otlu wziął w swoje płuca więcej powietrza, a jego skrzela, rozpostarty się na zewnątrz tworząc małe szparki. - On nie przybył tu poto, żeby mi pomóc. Zjawił się przypadkowo. Chociaż nie — na moment zatrzymał swoje słowa, aby dać czas pojawić się myślom. - To nie mógł być przypadek — powiedział następnie — Ktoś go musiał za mną pokierować, jakaś wyższa siła. Anioł, do którego się modliłem.
Ojciec poczuł się, jakby dostała w twarz niewidzialną ręką. - Anioł ? Modliłeś się do anioła ?
- Tak — odpowiedział nieco zdziwiony zachowaniem ojca. - My Serzy wierzymy w anioły więc co w tym dziwnego, że w obliczu tragedii zwróciłem się z prośbą właśnie do nich?
Kijaron spojrzał na panią Her oraz rycerza. Oboje przyglądali się, mu zagadkowo również nie pojmując, czym tak bardzo się zainteresował.
Król poczuł, jak ktoś maca mu mózg. Jak dobiera się do niego od środka. Przyłożył rękę do głowy i zacisnął mocno usta.
- Tato ? Co się dzieje ?
Kijaron wysunął rękę i przytrzymał się ściany. Rycerz podbiegł do swego pana, aby przytrzymać go przed upadkiem, ale ten odsunął go na bok.
W głowie kłębiły mu się myśli związane z Negają. Czy kobieta wysłuchała również prośby jego syna ? Może z nim również zawarła jakiś pakt ?
- Czy wszystko dobrze? - wtrącił się jeszcze raz Otlu.
Kijaron odsunął swoją dłoń i wrócił myślami do teraźniejszości. - Tak, wszystko dobrze
Otlu przyglądał mu się podejrzliwe.
- Naprawdę nic mi nie jest — uspokoił wszystkich obecnych. - Ten dzień mieści tyle emocji, a widocznie dla mnie na te lata jest to już za dużo, ale to nic jakoś dojadę do siebie. - uśmiechnął się, do wszystkich starając się odgonić ich myśli i chyba mu się udało, bo już nikt nie zamierzał go o nic wypytywać.
- Możesz już wrócić do opowieści-wskazał na syna.
- Więc ja nadal upieram się przy tym, że nasze spotkanie nie było przypadkowe, on się tam zjawił, aby mnie uratować. Wiem o tym.
- Ale w ogóle cię nie atakował ? Tak po prostu ci pomógł ? Bez żadnych pretensji? - zapytał rycerz.
- Wyobraź sobie, że bez żadnych. Chciał dotrzeć do Kirka, ale nie wiedział, jak wydostać się z lasu. Umówiliśmy się, że jeśli on pomoże mi to ja pomogę jemu i tak właśnie zawarliśmy sojusz.
Rycerz roześmiał się pod nosem. - Sojusz ze szklanym elfem, tego jeszcze chyba nie było.
- Było, właśnie o tym słyszysz — odpowiedział przekornie.
Pomógł mi zatamować ranę i doprowadził mnie do celu.
On wypełnił moją misję, a ja jego. Zostawił, mnie przy kamieniu wiedząc, że ktoś się zjawi i zabierze mnie do środka. Wpuściłbym go do Serymsak, ale właśnie z powodu waszej zawiści bałem się, że możecie mi coś zrobić, a tego bym nie przeżył.
- Więc ten Elf uratował mu życie — powiedziała, pani Her zastanawiając się nad tym, co usłyszała.
- Ale może ...
- Czy wątpisz w słowa, które wypowiedział mój syn ? - zapytał Kijaron kierując swoje pytanie do rycerza.  

- Nie panie, jakbym śmiał, ale jak to jest możliwe...
- Tak jak słyszysz. Mój syn powiedział ci, że ten Elf ocalił mu życie. Przyprowadził go do nas i naraził się na bliski kontakt z naszymi ludźmi, chociaż dobrze wiedział, jaka jest między nami relacja. Uważam, że zachowanie tego elfa jest w istocie godne pochwały. Przecież gdyby nie on straciłbym syna już na zawsze.
Spojrzał się swymi starymi oczami w twarz swego dziecka i zdał, sobie sprawę jak bardzo go kocha. Tak bardzo, że nie mógł pogodzić się z jego śmiercią i przywrócił go do żywych.
- Powinienem napisać list do ich władcy z podzięką za wstawiennictwo się za mym synem.
- Nie! - wtrącił się szybko Otlu
Kijaron przekręcił lekko głowę i spojrzał w jego stronę a Otlu zorientował się, że zareagował zbyt gwałtownie.
- To znaczy. On by tego nie chciał. Zrobił to nie dla zaszczytu, a z dobrego serca i niech tak pozostanie. Poza tym jego król nie musi zrozumieć tego, że uratował on Sera, podobnie tak jak ty na początku, a kiedy dostanie wiadomość od króla, a ten nadal będzie popierał Leśne Elfy, ich największego wroga, myślę, że nie wywiąże się z tego nic dobrego.
Król Kijaron pokiwał głową. - Masz rację
- Naprawdę ? To znaczy, tak mam rację. - zorientował się, że ojciec uwierzył w jego historie.
- Mój syn jest bardzo mądry jak na tak młody wiek. Gdyby nie zajęte miejsce przez mego najstarszego syna chętnie obsadziłbym go na tronie. Przez ten krótki czas, ale jakże długi dla nas pogrążonych w bólu zrozumiałem wiele rzeczy. Otlu, chociaż zawsze był, skryty wewnątrz siebie posiada wysokie wartości, a jedną z nich jest właśnie patrzenie na innych nie poprzez ich pochodzenie , a postępowanie.
Przepraszam cię synu, że zwątpiłem w twego wybawcę.
Na twarzy Otlu pojawił się uśmiech. Tak bardzo chciał, aby ojciec zrozumiał, jak bardzo myli się względem jego przyjaciela. Miał nadzieję, że może teraz wszystko się zmieni. Ojciec przejrzy na oczy, że trzymanie go pod kloszem wcale nie jest niczym dobrym i pozwoli mu na więcej swobody.
Książę zastanawiał się, czy jego przyjaciel zdoła dotrzeć do Kirka i czy jego plemię uwierzy w to, co miał im do przekazania.
Gdyby tylko mógł, ruszyłby z nim. Wybrałby się na wielką wyprawę w nieznane i zwiedził inną część świata, a nie tylko Serymsak, ale wiedział, że to o czym marży było niemożliwe. Z raną, która powstała przez świnie tylko by mu zawadzał i narobił niepotrzebnych kłopotów.
Lekko zmarszczył, czoło przypominając sobie, że zapomniał o jeszcze jednym towarzyszu.
Ta mała świnka, która była przez niego niesiona. Niunaj nie chciał się zgodzić, aby zabrali ją ze sobą, ale on stanowczo upierał się przy tym, aby ją ocalić.
Nie mógł jej tam zostawić, a elf w końcu zgodził się, aby im towarzyszyła.
- Gdzie ona jest ?
Ojciec wyrwał się z rozmowy, która przed chwilą przeprowadzał z panią Her — Kto ?
- Moja świnka. Zabrałem ją z lasu. Pamiętam, że miałem ją przy sobie, kiedy straciłem przytomność, co się z nią stało ? Jest gdzieś tutaj ? - zaczął się, rozglądać jakby spodziewał się, że dzikie zwierzę może być gdzieś wśród palcowych sal.
- Ten prosiak, który leżał przy drodze ? - zapytał z niedowierzaniem król.
- Tak.
- Moi ludzie się nim zajęli. - wtrącił się rycerz
- To znaczy ? - czekał, aż Ser trochę bardziej sprostuje wypowiedź.
- To znaczy, że pozbyłem się problemu
- Słucham ? - Otlu podniósł się lekko na ręku, a jego głos był gotowy do ataku.
- Spokojnie — Kijaron wysunął do niego dłoń, ale książę odrzucił ją.
- Zabiliście ją? - cofnął się, o dwa kroki do tyłu nie dając się nikomu dotykać.
Kijaron wyczuł kłopoty, ale przecież prędzej czy później syn zorientowałby się, że nie ma z nimi jego różowego przyjaciela. Owszem mógłby mu dać inną świnię, ale nie chciał pozwolić na to, aby książę Serymsak chodził po mieście z prosiakiem u boku. Pozbycie się go było najlepszym rozwiązaniem, jakie można było wymyślić.
- Jak mogliście!- krzyknął chłopak. - I ty też o tym wiedziałeś ? - spojrzał się na ojca.
- Dziecko, zrozum, że świnia to dzikie zwierzę, sam powiedziałeś, nam co zrobiła, ci jego matka więc chyba rozumiesz, że to nie jest odpowiednie zwierzątko na przyjaciela. Poza tym świnie są bardzo głupie i najlepiej pasują do chlewu. Jeśli będziesz, chciał, mieć jakiegoś czworonożnego przyjaciela możemy pomyśleć o koniu dla ciebie.
Otlu czuł, jak przepełnia go szal. Niemal wszystkie narządy chodziły, w nim od środka czekając na konkretny wybuch.
- Dlaczego to zrobiliście ! - krzyknął, ponownie a z jego oczu polała się łza.
Pani Her chciała coś powiedzieć, ale król zatrzymał ją ręką, aby nie prowokować jeszcze bardziej. Z przykrością patrzył na to, jak syn przeżywa śmierć tego nędznego stworzenia, ale nie miał zamiaru jeszcze bardziej rozdrapywać jego ran. Wiedział, że jeśli się wykrzyczy i wypłacze, to niedługo o wszystkim zapomni. To nie była przyjaźń, jemu po prostu było szkoda tej bezbronnej istoty i chciał ją uratować, ale musiał zrozumieć, że w tutaj nie ma miejsca na brudne zwierzęta.
Otlu popatrzył na nich jeszcze chwilę, po czym zakręcił się, na nodze robiąc obrót w tył i wybiegł z sali.
W drzwiach zderzył się z wysokim Serem.
Podniósł swoje zapłakane oczy do góry, a kiedy zobaczył, kto to przepuścił go w drzwiach i minął bez zbędnych słów.

Łańcuch żywiołówWhere stories live. Discover now