...

19 5 0
                                    

– Jest ratunek ? – zapytał prawie szeptem
– W istocie jest, ale tak jak ci powiedziałam, nie będziesz w stanie go spełnić.
Król spojrzał na nią błagalnie
– Zrobię wszystko, mów, o co chodzi ? – był tak bardzo podniecony tym, co usłyszał, że ponownie zapomniał o tytułowaniu anielicy, ale tym razem ona nie miała z tym żadnego problemu.
– Mogę uratować twojego syna. – podała mu rękę i razem podnieśli się na równe nogi. – Jest to dość skomplikowany proces, ale widzisz my anioły mamy wpływ na tego typu sprawy. Jeśli się postaram i poplątam, niektóre nici mogę przywrócić go do życia. – posuwała się, z gracją po ziemi a jej włosy uderzały lekko o plecy.
– To nie jest żaden rodzaj czarów, nekromancji, ani mechanizmu to jest nałgłej. Na pewno kiedyś o niej słyszałeś.
Stanęła do niego bokiem i spojrzała spod oka.
– Polega na przywróceniu ludzkiej duszy do jego ciała w nienaruszonym stanie. Twój syn kiedy przejdzie, mój proces będzie znów tym samym chłopcem i nawet nie będzie wiedział, że przez chwilę był martwy. Wróci do życia jak gdyby nigdy nic. – rozłożyła ręce, po czym złączyła je ponownie.
Król nie zamierzał przerywać, wytrwale wsłuchiwał się, w jej każde słowo czekając, aż wreszcie skończy i przywróci mu dziecko.
– Ale.– kontynuowała, krążąc po sali. – kiedy twój syn powróci, a ja splatam, na nowo nici zamknie się, przed nim szansa na spokojne życie jego duszy po śmierci. Nie będzie dla niego miejsca wśród nas. Bramy niebios zamkną się dla niego na zawsze, a otworzy się ta o której nigdy nie chcecie słyszeć.
Demony są łowcami dusz, ale nekromanci również będą starali się, aby go posiąść.
Teraz już rozumiesz, dlaczego powiedziałam, że nie zgodzisz się na jego powrót.
Król zaczął analizować jej słowa wewnątrz  siebie.
W sercu poczuł głębokie ukucie, złapała się, za nie a drugą ręką przytrzymał ściany.
Co miał robić ? Stał przed wyborem który miał zadecydować na zawsze o życiu jego syna. To nie on powinien podejmować za niego decyzję.
Jeśli postawi na którąś z kart wszystkie winy które poniosą się. za nim będą jego ciężarem.
Oba wybory nie były do końca dobre.
Jeśli postawi na życie i przywróci Otlu duszę, odzyska go i znów będzie tak jak dawniej, ale tym samym sprzeda jego duszę demonom. Skarze go na wieczne potępienie. Jego życie po śmierci będzie wiązało się z wieczną tułaczką, a kto wie, do czego wykorzystają go te diabły.
W ich rękach będzie kolejną maszyną do zabijania, a on będzie sprawcom wszystkich nieszczęść.
Skolei jeśli pozwoli Negaji zabrać jego duszę teraz, to już nigdy go nie odzyska i nie zobaczy. Pozwoli swojemu dziecku umrzeć i do końca swojego życia będzie wiedział, że ma na sumieniu jego śmierć. Mógł go uratować, ale pozwolił mu odejść.
Po raz pierwszy stał przed tak ciężkim wyborem. Obie drogi były złe, ale którąś z nich musiał wybrać.
– Decyduje królu. Ja nie mam tyle czasu, żeby ponownie zjawić się u ciebie i obdarowywać cię swoją łaską.
Łaskę ? Jaką łaskę?
Król powstrzymał się od wykrzyczenia jej tych słów w twarz, ale w porę zorientowała się, że kobieta i tak o wszystkim się dowiedziała.
– Daje ci szansę, abyś uratował swojego syna. – odpowiedziała na jego myśli.
– Ale za jaką cenę ? Chcesz mu pomóc, ale tym samym zadecydować o jego życiu. Czy naprawdę nie potrafisz zrobić tego inaczej!– wykrzyknął swój ból prosto w jej twarz.
Kobieta ani nie drgnęła.
– Gdybym mogła, uratowałabym każde niewinne dziecko. Nie zrobiłabym tego dla ciebie, ale dla niego. – spojrzała w kierunku łóżka i dziecka znajdującego się na nim. – Niestety nie ma takiej siły która przywróci ci dziecko bez żadnych zobowiązań. Ja zaproponowałam ci swoją ofertę. Nie każe jej przyjmować i zrozumiem jeśli odmówisz. Decyzja należy do ciebie.
Ustała pod ścianą i wlepiła w niego swoje oczy.
– Decyzja należy do mnie – powtórzył sam do siebie.
Cała sytuacja zaczęła go coraz bardziej ogłupiać. Nie miał pojęcia która droga jest właściwa.
Podszedł do łóżka syna i złapał go delikatnie za rękę. Spojrzał się w jego zamknięte oczy i poczuł ból.
Za każdym razem kiedy kierował, wzrok w jego stronę zastanawiał się, dlaczego los był aż tak nie, sprawiedliwy.
To dziecko nie było niczemu winne, to on powinien leżeć na tym stole.
I nagle przyszła mu nowa myśl.
– Nawet tego nie wypowiadaj. – przerwała mu anielica. – Nie ma takiej szansy, żebym zabrała twoją duszę za jego. Nie mogę odbierać komuś życia. Takie sztuczki nie należą do aniołów.
Kijaron znów zwątpił w swoją nadzieję.
Gdyby tylko mógł. Zrobiłby wszystko, żeby to on poniósł odpowiedzialność za swojego syna.
Negaja zbliżyła się do niego i oparła rękę o łóżko. – Każda matka i każdy ojciec zrobiliby to dla swojego dziecka, ale pomyśl, ile to by było śmierci i bezradności gdyby na ziemi zostawali tylko młodzi, a staży odchodziliby za nich. Matki które tracą niemowlęta oddawałyby za nie życie nie o tym co stałoby się z ich nowo narodzonymi. Czasem śmierć jest lepsza niż nie jedno życie. Zapamiętaj to sobie na zawsze.
Kijaron wysłuchał jej słów, ale każde z nich dotknęło jego bólu jeszcze bardziej.
Zalał się łzami i ukucnął przy łóżku syna.
– Zrobię dla ciebie wszystko Otlu. Nie wiem, czy mnie słyszysz, ale jeśli tak to wiedz, że nie pozwolę ci umrzeć.
Kocham cię nad życie, tak jak wszystkie moje dzieci, ale tylko w tobie widzę te wielką tajemnicę którą pragnę odkryć. Jeszcze do końca cię nie poznałem, chociaż masz już czternaście lat. Czas najwyższy, żeby twój ojciec nadrobił stracony czas.
Ścisnął jego dłoń, szepnął mu coś do ucha, po czym podniósł się i spojrzał z pewną miną na anioła.
Podjął decyzję i nie zamierzał się z niej już wycofać.
– Znam już twoją wolę, ale chciałbym ją usłyszeć od ciebie.
Musiała go dale męczyć? Nie widziałaz, że już wystarczająco cierpi?
Kijaron zawziął się w sobie i wypowiedział ostatnią prośbę.
– Chce żebyś zwróciła mi syna.
Negaja pokręciła lekko głową – Szczerze mówiąc, spodziewałam się po tobie tego typu zagrania. – Niech tak będzie, skoro taka jest twoja wola. – unosiła, ręce do nieba a od całej jej postaci znów zabłysnął blask.
– Niech moc mojego ducha spłynie na tę ofiarę. Niech dar Eskoba obdarzy go długim życiem. Niech moją ręką wskrzesi tego który zasnął.
Kijaron leżał na ziemi nie będąc w stanie stać w momencie kiedy anioł triumfował w swojej wyższości.
Przed jej promieniami zasłaniał się ręka, bo był pewnie że gdyby tylko ją odsunął, wypaliłaby mu oczy.
– Duchu Otlu przyzywam cię do ciała chłopca które opuściłeś. Niech wszystko, co przez ten czas poznałeś, zostanie wymazane. Powróć na ziemię takim jakim byłeś za życia. Stan się jednością ze swoim ciałem.
Jam jest Negaja. Anielica z nieba Cinszen, pierwsza siostra Tchoł i córka jedynego Boga. Dziedziczka niebios i prawowita władczyni. Pani wszystkich zagubionych i potrzebujących i od paru tysięcy lat ta która pokazała się śmiertelnemu.
Kiedy wyrzekła wszystkie swoje słowa znikła i pozostawiła króla samego w ciszy pustych ścian.
Kijaron podniósł się z ziemi i zaczął rozglądać w poszukiwaniu anioła.
Chociaż patrzył, w każdym kierunku nie było jej nigdzie.
Nawet nie pozostał ani jeden ślad po jej obecności.
Wszystko wyglądało tak jak przed tem kiedy był tu tylko ze swoim synem.
– Otlu! – wykrzyknął
Z nadzieją podbiegł do łóżka, by zobaczyć czy wszystko to, co się stało było prawdą.
Zaczął badawczo przyglądać się na swego syna i obserwować nowe ruchy.
Czekał przez chwilę, aż powoli zauważył, że nie ma na co czekać, ponieważ syn tak jak leżał tak leżał. Nawet przez chwilę nie drgnął swoim ciałem. Był bezwładny tak jak przedtem.
Król starał się trzymać nerwy na wodzy, ale nie dał rady z wściekłości przewrócił krzesło które stało obok łóżka i wrzasnął na cały głos.
– Dlaczego mi to zrobiłaś ! Po co w ogóle się pojawiałaś, skoro od początku nie zamierzałaś mi pomóc! Pozostawiłaś mnie z nadzieją, a kiedy ja uwierzyłem, odebrałaś mi syna!
Ponownie upadł i uderzała pięściami o ziemię.
Nawet anioł nie potrafił przywrócić mu syna. Nikt nie był w stanie dokonać cudu i daru życia.
Zapłakany i wykończony wszystkim, co zaszło, położył się na ziemi i pogrążyły w swoim żalu.
Teraz wiedział, że jego dziecko odeszło na prawdę i nie pomoże ani modlitwa, ani lekarz.
Pogrążony w swoim żalu nie słyszał nic.
Szmer z łóżka dochodził coraz głośniej, ale on usłyszał dopiero wtedy kiedy padło słowo.
– tato. – wypowiedział szeptem.
Kijaron odkręcił głowę lekko w stronę łóżka , a potem z niedowierzaniem spojrzał na to co się stało. Nie mógł w to uwierzyć. Jeszcze przed chwilą nie dawał żadnych oznak życia, a teraz.
Otlu leżał prosto na łóżku i z otwartymi lekko oczami oddychał delikatnie.
Kijaron zerwał się jak oszalały i podbiegł w stronę dziecka.
– Synku kochany, czy to naprawdę ty ? – jego łzy nie potrafiły się zahamować.
– Tato – powtórzył ponownie chłopak.
Kijaron uśmiechnął się przez łzy i roześmiał się ze szczęścia.
– Spokojnie, tata tu jest przy tobie i już nigdy cię nie zostawi.
Pocałował go w głowę i trzymając, za rękę w duchu podziękował swojej wybawczyni za zwrócenie mu sensu życia.

Łańcuch żywiołówWhere stories live. Discover now