Rozdział 10

22 5 0
                                    

  Amanda zaczęła się wściekać i rzucać przedmiotami po pokoju. Raz nawet nie zauważyła, jak podniosła twarde lusterko z drewna i rozbiła nim klosz od lampy.
Szybko pochyliła się nad nim i zaczęła sprzątać, zanim Fije zauważy, co zrobiła i zacznie prawić jej kazanie.
Chociaż kobieta miała, nie odstępować jej na krok umówiły się z Amandą, że będzie tuż za drzwiami, a jeśli ta będzie jej potrzebować, albo poczuje się, zagrożona po prostu po nią zawoła.
Nawet pokojówka rozumiała, że jej pani potrzebuje chwili samotności, dlatego zgodziła się na propozycję.
Huk, który spowodował, upadający klosz jednak nie pozostał jej obojętny i od razu wyszła z drugiego pokoju, aby, zobaczyć co się stało.
Kiedy ujrzała księżniczkę siedzącą w długiej sukni nad szkłem i zbierającą jego kawałki zalewając się, przy tym łzami od razu rzuciła się jej do pomocy.
- Panienka nie może zajmować się takimi sprawami. Jeszcze się panienka pokaleczy.
Zaczęła sama podnosić szkło i starała się zabrać jej te kawałki, które miała w ręku.
- Tyle razy mówiła ci, żebyś nie mówiła do mnie panienko.- odpowiedziała oburzona.
Taki mój obowiązek pa..- zauważyła, na sobie srogie spojrzenie księżniczki dlatego powstrzymała się od dokończenia zdania.
- Obowiązek- powtórzyła. - I na co nam te obowiązki. Cały czas słyszę, tylko zrób to, zrób tamto. Nie mogę zdecydować o niczym sama. Nawet ten ślub miał być moim obowiązkiem, bo przecież księżniczka wychodzi za mąż dla sojuszu. Co najciekawsze, ja nie mogę odrzucić zalotnika natomiast on mnie owszem. A może ja chciałbym wyjść za zwykłego chłopa ze wsi, tego już mi nie wolno ?!- krzyczała, próbując w ten sposób sobie ulżyć.
- To panienka nie chce wyjść za księcia Koi?
- Chce i to bardzo, ale na początku tego nie chciałam, więc dlaczego teraz kiedy zaczęłam to akceptować i dostrzegłam, w tym coś dobrego ojciec z matką zakazują mi ślubu?!
Fije nie wiedziała co na to wszystko odpowiedzieć. Nie mogła przecież powiedzieć złego słowa o swoich panach, ale przecież też nie chciała zostawić dziewczyny bez pocieszenia.
- Ale panienki rodzice nie powiedzieli, że panienki ślub został odwołany na zawsze. Oni chcą tylko przeczekać ten najgorszy czas. Sama panienka wie, że Dijiśin zginęła, a poza tym data ślubu nie była jeszcze ustalona. To książę Koi poprosił o jak najszybszy termin, ale przecież warunki umowy są już podpisane i król wraz z synem na pewno ich dotrzymają. - starała się mówić wszystko tak, aby dziewczyna poczuła się lepiej. Była tu z nią od dzieciństwa i los księżniczki nie był jej obojętny, a jej łzy sprawiały jej ból.
- Ale to przecież ja prosiłam Koiego, aby uprosił u ojca jak najwcześniejszą datę. Byłam pewna, że sama nie muszę tego robić, bo moi rodzice od razu wyrażą zgodę. Gdyby nie to morderstwo może już za dwa dni szłabym do ślubu.- usiadła bezradnie na ziemi i podsunęła, nogi do góry chowając w nich głowę.
Fije coraz bardziej nie miała pojęcia co robić. Nie chciała, aby jej pani znajdowała się na podłodze. To nie uchodziło dziewczynie z królewskiej rodziny. Bała się, że ktoś jeszcze ją zobaczy.
- Ale panienka nie może się takimi rzeczami przejmować. - starała się wyciągnąć jej z dłoni szkło i podnieść ją do góry, ale księżniczka w ogóle nie współpracowała.
- Niech panienka wstanie i usiądzie na łóżko no i oczywiście odda mi te szkła.
Amanda otworzyła pięść, aby podać Fije resztki, ale jedna z nich zacięła się wzdłuż linii życia.
- Ał — zasyczała głośno.
- Nic panience nie jest. - rozłożyła jej dłoń i zauważyła zacięcie. Wcale nie było głębokie, ale wystarczyło małe przejechanie szkłem i już krew robiła swoje.
- Ojej, ale to nic, nic panience nie będzie. Zaraz się tym zajmę. Przemyję ranę wodą, trochę popiecze, ale przynajmniej rana będzie oczyszczona.
Amanda nie powiedziała nic, tylko pokiwała, głową godząc się na pomoc ze strony pokojówki.
Fije wyszła na moment do pokoju po rzeczy z apteczki i za chwilę była już przy niej.
Amanda podała, rękę kładąc ją na jej kolanie.
Kobieta przyłożyła wacik na szczypcach, a dziewczyna ponownie zasyczała.
- Zaraz przestanie szczypać. Pierwsze przyłożenie do rany jest najgorsze.
- Przepraszam cię Fije
Kobieta uniosła, głowę słysząc cienki głos swojej pani.
- Przepraszam. Nie powinnam na ciebie krzyczeć.
- Ależ panienka nie musi mnie za nic przepraszać. Rozumiem panienki rozczarowanie. - Fije nie zamierzała powiedzieć złego słowa na temat swojej pani.
- Wiem, że twoje wychowanie nie pozwoli ci wyrazić się o mnie źle, ale musisz przyznać, że nie raz jestem okropna.
Pokojówka nadal zaprzeczała, chociaż dobrze wiedziała, że to, co mówi, księżniczka jest prawdą. Potrafiła być nieznośna i to jak.
- Chciałabym być trochę mniej nerwowa i bardziej przyjazna do ludzi, ale jakoś mi to nie wychodzi. Ja gdybym musiała, służyć komuś takiemu jak ja pewnie zabiłbym się we śnie.
Fije powstrzymała się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Panienka jest jeszcze młoda i pogubiona z czasem nauczy się panienka jak panować nad negatywnymi emocjami, a na razie nie ma się czym przejmować. Najważniejsze to zauważyć swoje błędy.
- Widzisz? Czyli jednak zachowuje się źle. - roześmiała się, przez łzy dając jej do zrozumienia, że wydusiła z niej prawdę o sobie.
Fije nie mogła już protestować. Nie zostało jej nic innego jak roześmiać się razem ze swoją panią.
- Tak się cieszę, że teraz to ty będziesz przy mnie. Chyba nie zniosłabym odpowiedzialności za kolejną damę.
Przytuliła się, do kobiety obejmując jej szyję.
Pokojówka musiała przyznać, że była tym bardzo zdziwiona. Owszem kiedyś dziewczyna często to robiła, ale była dużo młodsza, ostatnio nie okazywała jej tym podobnych uczuć.
Fije było miło, że księżniczka potrafiła jeszcze pokazać swoje prawdziwe delikatne oblicze.
- Myślisz, że ojciec może jeszcze odwołać wysyłanie listu jeśli go ładnie poproszę.
Pokojówka uśmiechnęła się do niej i poprawiła jej kosmyk, który spadł na czoło.
- Zawsze warto porozmawiać, ale ja na twoim miejscu również nie spieszyłabym się ze ślubem. Wszystko w swoim czasie, ale jeśli będziesz się upierać to zanim pójdziesz, na rozmowę musisz doprowadzić się do lepszego stanu.
Podniosła szczotkę z szafki, a dziewczyna posłusznie podała jej swoje włosy.
- Muszę uprosić ojca o ślub. Skoro nawet Koi dał radę ze swoim to i ja jakoś sobie poradzę.  

Łańcuch żywiołówWhere stories live. Discover now