Rozdział 48

17 4 0
                                    

  Kiedy tornado pojawiło się w Serymsak Niran znajdowała się w ogrodzie.
W tym miejscu od zawsze czuła się najlepiej. Przypomniało jej o dzieciństwie, o tym, kiedy byli wszyscy razem, o czasach, w których żyła mama. Tęskniła za nią i rozmyślała o tym, gdzie teraz jest.
Chociaż rzadko spotykali się całą rodziną, ponieważ każdy zawsze był, zajęty swoimi sprawami to jednak czasem znajdowała chwilę, aby spędzić właśnie w tym miejscu wspólnie czas.
Pamiętała, jak matka przechadzała się z nią po ogrodzie i opowiadała jej o różach.
Tłumaczyła, jakie znaczenie ma kolor, a ona starła się to wszystko zapamiętać.
Brakowało jej mamy. I chociaż zmarła już tak dawno to nadal czuła jak bardzo za nią tęskni.
Kochała ojca, ale to z nią zawsze była bliżej.
Ich więź nie była idealna, ale czuła, że matka ją kochała.
Ogród oprócz mocy rodzinnej i setek wspomnień miał też magiczną stronę.
To właśnie tu po raz pierwszy spotkała Gewega, wampira, który znał jej imię, chociaż ona nigdy go nie spotkała.
Pojawił się już drugi raz, ale za tym kolejnym nie był już tak przerażający jak wcześniej. Mogła nawet powiedzieć, że w jakiś sposób zdawał się jej interesujący.
Nie wydawało się jej, że powinna czuć z jego strony zagrożenie, zachowywał się raczej jak ktoś, kto chce z nią nawiązać zwykłą znajomość.
W jego obecności również zdarzyła się ta przedziwna sytuacja.
Podczas jej gry na flecie ziemię pokryła biała pierzyna. Wszystko wokół w jednym momencie zrobiło się lodowate.
Nie mogła w to wtedy uwierzyć.
Ogród, który jeszcze przed chwilą był, jesiennym krajobrazem w tamtym momencie stał się białą przestrzenią.
Niran, aby upewnić się, że to wszystko jest prawdziwe, przykucnęła, aby dotknąć śniegu, ale zanim to zrobiła, poczuła, jak jej dół sukienki robi się mokry od dotknięcia się ze śniegiem.
Poza tym czuła zimno, jakie przenikało jej skórę. Chociaż i jesień nie należała do najcieplejszych pór roku to zima, którą sprowadziła, była najmroczniejszą ze wszystkich, jakie kiedykolwiek spotkała.
Jej ręce od razu zrobiły się lodowate i zaczęły, trafić czucie. Tak samo było, kiedy z Tałmanem grali pieśń żywiołów.
Zazwyczaj nosiła rękawiczki, aby okryć swe dłonie, ale w tamtym momencie tak jak i teraz nie miała ich przy sobie nieprzyszykowane na nagle zimno.
To wszystko, co się wydarzyło było dla niej jak sen.
W tamtym momencie przepełniała ją euforia. Czuła się tak jakby była w jakimś transie, przeniosła się do innego wymiaru.
Mimo tego, że miała, wszystko przed oczami musiała zastanawiać się parę razy czy to aby nie jej wyobraźnia płata jej figle, może tak bardzo była spragniona przygody, że sama ją sobie wyobraziła, ale przecież czuła to. Śnieg naprawdę tu był, ale kiedy zagrała ponownie i odesłała zimę z powrotem, po śniegu nie został żaden ślad.
Sukienka, która jeszcze przed chwilą była mokra natychmiast wyschła, a jej lodowate ręce znów poczuły krążenie w żyłach.
I chociaż to wszystko w tamtym momencie wydawała się prawdziwe to kiedy znikło przestała mieć pewność.
Aby upewnić się, czy to wszystko się jej nie przewidziało, pozostało tylko jedno rozwiązanie. Musiała o tym z kimś porozmawiać i dowiedzieć się, czy w momencie, w którym sprowadziła, śnieg był on też w tych miejscach, w których się nie znajdowała.
Najczęściej swoimi przeżyciami dzieliła się z Kalfefinem, ale tym razem wydawało jej się to zbyt dziwne. Kochała brata i wiedziała, że on ją kocha, ale przypominając, sobie rozmowę o wampirze miała mieszane uczucia. Brat oczywiście poparł jej słowa, ale ona bała się, że zrobił to tylko dlatego, gdyż nie chciał jej ranić.
Przez długi czas zastanawiała się co z tym zrobić, ale w końcu stwierdziła, że zapyta, go o podchwytliwe zadając pytanie o to, czy nie zauważył jakiejś dziwnej zmiany w pogodzie.
To pytanie ponowiła również do innych, ale wszyscy odpowiedzieli jej tak samo. Nie wodzili, niczego co mogło wydać się im dziwne. To oznaczało, że temat powinna uważać za skończony.
Chociaż usłyszała od każdego tę samą odpowiedź, która mogłaby sugerować, że w takim razie to wszystko było, jej wyobraźnią nie była jeszcze do końca pewna. Czy była w stanie nie odróżnić tego, co się dzieje naprawdę od wymyślonych wydarzeń ?
Jedyną osobą, która mogła, znać na to odpowiedź był jej nauczyciel i przyjaciel Tałman.
To on nauczył jej pieśni żywiołów i to za jego sprawą jej ręce zrobiły się lodowate.
Aby, dowiedzieć się, czy to wszystko było, możliwe musiała jak najprędzej mu o tym powiedzieć.
Przed Tałmanem nie miała żadnej krępacji, wiedziała, że on jeden może ją zrozumieć.
Kiedy powiedziała, mu o swoich doświadczeniach od razu usłyszała diagnozę.
Tak jak się spodziewała, faun nie uznał jej za wariatkę.
Wręcz przeciwnie podszedł do całej sprawy bardzo poważnie i zapewnił ją, że to wszystko mogło mieć miejsce.
Od razu rzucił się, w wir pracy szukając dokumentów na potwierdzenie całej sytuacji.
Teraz to on wydawał się, jakby dostał euforia.
Niran siedziała tylko na krześle i przyglądała się, jak jej nauczyciel przewala wszystkie papiery.
Kiedy znalazł to, czego szukał, położył jej przed nosem i wskazał na odpowiedni podtytuł.
Bardowie liry byli ludźmi, któryż potrafili kontrolować żywioły.
Grali tak piękne pieśni, że za ich sprawą ogień potrafił się zgasić, a woda uspokoić fale. Nie wielu ludzi to potrafi i nie da się tego nauczyć, do tego potrzebny jest dar.
I chociaż faun potrafił sprawiać, aby jej ręce były, z lodu to nie dał rady zapanować nad wielkimi żywiołami. Wiele razy próbował, kiedy nauczył się już pieśni żywiołów i zrozumiał jej znaczenie, ale nigdy nie udało mu się tego dokonać, a teraz miał przed sobą osobę, która posiadała tę wielką moc.
Bardzi zostali stworzeni, aby panować nad zagładami, które sprowadzały żywioły.
W księgach zostało zapisane parę historii, w których to właśnie oni uratowali ludzi przed katastrofą, ale nigdy nie potwierdzono tego do końca. Raczej opowieści były uznawane za ballady oraz legendy, które nie koniecznie uznawano za prawdę. Mimo tego Tałaman wierzył, że to wszystko miało miejsce. To, co ostatnio się działo nie mogło być przypadkiem, żywioły naprawdę istnieją i to za ich sprawą na ziemi jest tyle nieszczęść.
Wiadomość o tym, że znalazł osobę, która znów może, zapobiec temu wszystkiemu przyprawiła go o radość. Tak długo szukał, a okazało się, że odpowiedni kandydat jest jego uczniem.
– Nic ci się nie przewidziało Niran. To wszystko naprawdę miało miejsce. – mówił z uśmiechem na ustach. – Zawsze wiedziałem, że masz w sobie siłę, ale nie wiedziałem, że aż taką. Gdybym tylko wiedział, już dawno bym się tobą zajął.
– Czyli ten śnieg, to prawdziwe zjawisko ? – nie wiedziała jeszcze jak do końca rozumieć wszystkie wydarzenia.
– Tak
– To dlaczego nikt oprócz mnie go nie widział? Pytałam się Kalfefina, naszej sprzątaczki i jeszcze paru Serów w kuchni, ale oni nie zauważyli nic podobnego. Czy to możliwe, żeby śnieg spadł tylko w jednym miejscu?
Faun zaczął wykładać kolejne książki na stół. – Nawet bardzo możliwe. Jesteś jeszcze młoda i dopiero zaczynasz poznawać swoją moc. Potrafisz już zrozumieć pieśń żywiołów, a teraz zaczynasz nad nimi panować, ale jeszcze nie do końca możesz im rozkazywać.
– To znaczy ? – słuchała go i starała się zrozumieć, ale na razie czuła się, jakby mówił do niej w niezrozumiałym języku.
– Sprowadziłaś śnieg, bo tak chciałaś ?  
Niran pokręciła głową.
– A no widzisz. – zatrzymał się na moment, aby złapać oddech. – Nie kontrolujesz tego. Uwalniasz, żywioły nawet nie wiedząc, że to robisz, ale potrafisz je również odesłać, kiedy się skupisz. Natomiast twoja potęga nie rozwinęła się do tego stopnia, żebyś potrafiła już przywołać zimę na cały świat. Zobacz – położył jej przed nosem księgę i wskazał na fragment palcem.
– Tu jest napisane, że Sauraj, bard liry potrafił przedłużać dzień za pomocą swojej muzyki. Podobno, kiedy wybrzmiewały, jej dźwięki dzień był dłuższy na całym świecie.
Niran złapała się za serce przerażona. – I taka moc jest we mnie ? Będę, potrafiła kontrolować czas ?
– Tego nie wiem, może twoja moc jest inna. Być może opiera się wyłącznie na lodzie, a może władasz wszystkimi żywiołami. – rozłożył szeroko ręce. – Wszystko przyjdzie z czasem.
– Nie wierzę. – powtarzała sama do siebie. – Jakim cudem ? Dlaczego właśnie ja ? Przecież jestem tylko zwykłą księżniczkę, nie pochodzę, z żadnej magicznej rodziny. – powtarzała, parę razy pytania zdziwiona wszystkim tym o czym dowiedziała się w jednej chwili.
– Widocznie tak było z góry postanowione. Nie można stać się bardem, bo się tego chce, wierz mi, wiem, co mówię. Sam próbowałem, ale nigdy nie wychodziło mi nic poza obudzeniem pieśni żywiołów, a teraz na mojej drodze pojawiłaś się ty. Dziewczyna, która może posiadać moc kontroli. – jego uśmiech był szeroki, a oczy nieomalże wzruszone.
– Powiedz mi tylko.. – zaczęła nieśmiałe – Do czego taka moc może się przydać ? Czy aby w moich rękach nie jest zagrożeniem. – opuściła speszona głowę.
– Zagrożeniem ? – zdziwił się Faun. – Niran , nie znam, nikogo kto by mógł być bardziej godny niż ty, a skoro to się w tobie objawiło, to znaczy, że zostałaś wybrana, a z tym nie można dyskutować.
Dziewczyna podniosła lekko głowę z przymrożonymi oczami . – Naprawdę tak uważasz.
– Ja to wiem. Z twoją mocą będziemy mogli zwalczać wszystkie klęski, które sprowadzą na nas żywioły. Będziesz gasiła pożary i ujarzmiała tornada, a cały świat będzie ci wdzięczny za to, co robisz.
Niran poczuła, że otwiera się przed nią furtka do nowego wspaniałego świata. Owszem bała się tego, co może za sobą nieść, ale gdyby odwróciła się, od swojego daru zmarnowałaby szansę na lepsze życie.
Pozostawał jeszcze wątek Gewega. Jego obecności była pewna tylko czy mogła o nim swobodnie rozmawiać z Tałman.
Problemem było nie to, że jej nie uwierzy, doskonale pamiętała, że wtedy jako jedne z nielicznych popierał ją i traktował poważnie, problem było, to jako ona teraz patrzyła na jego.
Geweg nie był już potworem. Pokazał się jej z zupełnie innej strony, chociaż tak naprawdę teraz zastanawiała się, czy w ogóle kiedykolwiek dał jej znaki, że powinna się go obawiać. On tylko siedział w ogrodzie, może nie był jednym z nich, ale nie wyrządzał żadnej szkody.
Przeraziła się go, bo był wampirem i potraktowała go tak tylko dlatego, że taka panowała o nich opinia. Krwiopijcy i bestie bez uczuć czatujące na ludzkie życie, ale czy ktoś z obecnych na zamku miał z nimi do czynienia ? Czy wypowiadali się tak, bo to widzieli czy może z opinii innych ?
Niran wiedziała, że nie można być zbyt ufnym i czasami trzeba słuchać się również stereotypów, ale Geweg wydawał się jej być przyjazny. Przecież gdyby chciał, już dawno wbiłby swoje kły w jej szyję i wyssał z niej całą krew, ale tego nie zrobił, więc może nie był taki zły.
Powiedział jej, że jeśli będzie, kiedyś go potrzebowała, to wystarczy, że wypowie jego imię, a on się zjawi.
Od jego spotkania nie raz zastanawiała się, czy pozwolić sobie na to jedno słowo.
Wypowiadał je jedynie w myślach, gdyż bała się, że kiedy nawet szepnie, jego imię to wampir zareaguje na wezwanie i stawie się przed nią. Chociaż chciała, go zobaczyć to bała się nadużywać jego deklaracji i uniknąć rozczarowania, gdyby jednak nie zareagował na swoje imię.
Geweg zachowywał się, tak jakby rozumiał to, co się działo. Podpowiedział jej, aby użyła, ponownie instrumentu odwołując zimę. Widział śnieg, a mimo to nie wyglądał na przerażonego.
Było w nim coś, co nie pozwało jej o nim zapomnieć. Ta tajemniczość, a może to ona była tajemnicza. W końcu nie chciała powiedzieć mu o sobie nic, wampir wydawał się, być otwartym na dyskusję.
Zastanawiało ją, jak długo tu był i dlaczego raptem postanowił się jej pokazać.
Maila do niego wiele pytań, ale nie maila pojęcia, kiedy je zada. To wszystko zależało od niej, ale jakoś bała się być władczynią.
Tego dnia znów znajdowała się w ogrodzie i snuła swoje marzenia.
Za chwilę miał do niej dołączyć Tałman i razem mieli podejmować próby kontrolowania żywiołów.
Faun miał wiele pracy, ale poza lekcjami znalazł dla niej czas.
Niran było trochę przykro, ponieważ czuła, że po części nie robi tego tylko dla niej, ale wiedziała, że nie powinna narzekać. Tałman od zawsze był pochłonięty żywiołami więc nic dziwnego, że wpadł w lekką euforię.
Najważniejsze było to, żeby pomógł jej kontrolować swoją nową moc. Całą resztą zajmą się potem.
Dziewczyna siedziała, na drewnianej ławce a na jej kolanach spoczywał flet.
Zastanawiała się, co tym razem wywoła, kiedy włoży go do ust i wybrzmi nowy dźwięk.

Łańcuch żywiołówWhere stories live. Discover now