Rozdział 34

19 5 0
                                    


  Dwie poduszki leżały równomiernie na podłodze. Jedna idealnie niebieska, a druga lekko purpurowa.

Ich fenomenem nie było to, że spadły, lecz to, w jaki sposób upadły.
Taki widok był rzadkością. Żeby przypadkowo upuścić coś tak dokładnie, to już trzeba było prawdziwego daru, albo po prostu farta.
Zamiast podejść i położyć je na swoje miejsce Fije stała w wejściu i przyglądała się na nie jakby były co najmniej cudem świata.
Oparła się o framugę i nie spuszczała z nich wzroku w obawie, że ktoś może naruszyć ich stan.
Gdyby powiedziała komuś, w jaki sposób do tego doszło, na pewno by nie uwierzyli.
A poza tym zapewne uznano by ją za wariatkę, bo kto normalny zachwyca się czymś tak zwykłym.
Może to było dziwne, ale Fije potrafiła się cieszyć ze zwykłych rzeczy. W tym świecie tak okropnym i przepełnionym nie nienawiścią każdy powinien czasem znaleźć sobie coś, na czym mógł zawiesić oko i zapomnieć o tym wszystkim, co działo się wokół.
Śmierć Tomba nie była dla niej czymś zwykłym.
Chociaż udowodniono mu, że dokonał, morderstwa kobieta mimo to nie potrafiła, podejść do tego tak jakby to było coś naturalnego, no bo nie było.
Znała go, może nie tak dobrze jak Król, ale w sumie czy Król mógł powiedzieć, że go znał, skoro dopuścił się takie zbrodni.
Teraz po tym wszystkim zadała, sobie sprawę jak naprawdę jest ciężko komuś zaufać. W każdej chwili można było się rozczarować i dowiedzieć, że twój najlepszy przyjaciel wcale nie jest, tym za kogo się podaje.
Zastanawiała się, czy z powodu tego co się stało, król nie będzie bardziej przyglądał się wszystkim tym którzy znajdują się blisko osób dla niego naprawdę ważnych.
Jeszcze nie wyczytała żadnych znaków, ale gdyby to od niej zależało, to sama przyjrzałaby się sobie. Z księżniczką była bardzo blisko, może nie tak jak Malcajdyn, ale jednak w jej życiu pojawiała się praktycznie co dzień.
– Odkąd Król powiadomił ją o wysłałbym liście do księcia Koiego właśnie tak się czuję.
Fije odkręciła się, a kiedy stanęła, z nią twarzą w twarz natychmiast przyjęła inną pozycję.
Wstydziła się tego, że jej pani zastała ją w pracy kiedy zamiast wykonywać, to co do niej należy stała w drzwiach i przyglądała się, na leżące poduszki do tego nie podnosząc ich z ziemi.
– Królowo. – pokłoniła się, nisko oddając jej cześć.
Fryzura wysokości przypomniała dwie skorupy ślimaków lub zwinięte rogaliki.
We włosy miała wczepioną siatkę ochroną, aby podtrzymywała wykonaną konstrukcje.
Fije zauważyła, że królowa przekrzywiała głowę na lewą stronę. Przyczyną jej pozy było to, że za bardzo jeden kok przeciążał drugi.
Suknia o czerwonych barwach jak zwykle bufiasta dodawała jej niepotrzebnych mankamentów.
Ze względu na swoją tuszę, pani Rustos powinna ubierać się nieco delikatniej, a nie dokładać dodatkowych warstw, ale królowa chyba niespecjalni przywiązywała do tego uwagę.
Uważała, że jej tusza nie jest przeszkodą w życiu, a skoro jej mąż jeszcze z nią wytrzymuje, to znaczy, że nawet jest w jakiś sposób pociągająca.
Oczywiście to było tylko jej stwierdzenie. Nikt kto potrafił, patrzeć oczami nie powiedziałby, że miała rację, za to ten, który potrafi spojrzeć szerzej poza to, co widać, dostrzegłby w niej ukryte piękno.
– Nie musisz się kłaniać Fije, powtarzałam ci to setki razy. Jeśli przyjedzie, ktoś z ważny należy mu oddać pokłon, ale kiedy nikt nie widzi, zachowujmy się, naturalnie.
Fije uśmiechnęła się, ale mimo tego, iż królowa nie wymagała, tych wszystkich procedur wiedziała, że gdy spotka, ją ponownie zachowa się tak samo. To kwestia przyzwyczajenia i wychowania nie pozwalała jej, aby znieważyć swoją panią.
– Czy Amanda rzuciła te poduszki ? – wysunęła, głowę lekko starając się bardziej zajrzeć do pokoju.
– Tak pani, miałam je właśnie podnieść, ale zapatrzyłam się. – pochyliła głowę zakłopotana. – przepraszam, już wracam do obowiązków.
Schyliła się po jedną z nich, ale królowa powstrzymała ją przed tym.
– Wyjątkowy układ położenia, nieprawdaż ?
Fije podniósł się, nie naruszając poduszek. – Istotnie. Pani też to zauważyła ? – zdziwiła się, że nie tylko ona przykuła co do tego uwagę.
– O tak, niesłychane. – przekrzywiała głowę w bok i przyglądała się tak jak przed chwilą Fije.
Pokojówce ulżyło, se nie tylko ona zwraca na coś takiego uwagę, a skoro jej pani dostrzegła, w tym coś wartościowego to znaczyło, że nie miała się czego wstydzić.
– No dobrze. – królowa wyrwała się ze swojego transu. – Mimo tego, że to interesujące zjawisko odłożymy je na miejsce, mało jest takich osób, które potrafią dostrzec tak nieistotne szczegóły.
Sira-Naj przymierzyła się, aby schylić się po przedmiot, ale Fije wyprzedziła ją w tym.
– Pani nie musi tego robić, to należy do moich obowiązków.
Otrzepała poduszki jedną o drugą i ułożyła je na łóżku.
– Nic by mi się nie stało gdybym trochę się poschylała, chociaż w sumie może i masz rację, mogłabym się już po tym nie podnieść. – roześmiała się sama z siebie i złapała za brzuch. – Niedługo te moje krągłości przysłonią mi widok przede mną.
Fije nie ośmieliła się roześmiać z wagi swojej pani, pozwoliła sobie jedynie na niewinny uśmieszek.
– Amanda bardzo przeżywa to wszystko. Nie wiedziałam, że śmierć Tomba aż tak bardzo na nią wpłynie. – z jej twarzy zniknął uśmiech, a zagościło zakłopotanie.
– Wiem, że nie jest zadowolona z propozycji ślubu. Nie chodzi tu o to, że nie chce Koiego. To świetna partia i chyba nie ma dziewczyny, której nie podobałby się ich książę nawet mimo tych ich skrzel, są nieco przerażające. – złapała się, za szyję robiąc palcami kreski. – Chodzi mi bardziej o to, że Amanda nie jest w stanie po tym co się stało cieszyć się z czegoś, co jeszcze nie dawno było dla niej można powiedzieć najważniejszym wydarzeniem.
Królowa usiadła, na łóżko a jej ciało zapadło się pod miękkim materacem.
–Martwię się o nią. Chociaż już wszystko się wyjaśniło, nikt z nas nie spodziewał się, że to się stanie w taki sposób.
Fije ustala naprzeciwko niej. – Każdy z nas przeżył to w jakiś sposób. Muszę pani przyznać, że i ja nie mogę sobie znaleźć miejsca. Nachodzą mnie różne rozmyślenia.
– Jakie ? – zapytała, unosząc głowę prosto na nią.
– Komu teraz można ufać.
– Boisz się, że po tym co się stało, każdy może być zdrajcą?
Pokiwała głową.
– hmm – zaczęła się zastanawiać.
– A czy kiedy spróbujesz śliwki i okaże się robaczywa to, czy innym razem nie sięgniesz po jabłko ? Sięgniesz, bo przecież gdybyś nie spróbowała, nie dowiedziałabym się, jakie jest.
A jeśli straciłabyś pracę to czy nie starałbyś się na jej miejsce znaleźć nowej ? Szukałabyś, aby mieć za co żyć, tak samo jest w tym przypadku.
Może porównanie jest nieco dziwne, ale wiesz, że jestem bezpośrednia i nie odbieram słów, tylko mowie to, co uważam.
Tak samo jak z tym jabłkiem i pracą tak samo będzie z nami jeśli będziemy teraz niepotrzebnie wpadać w panikę. Człowiek nie może się zamknąć na drugiego człowieka. Nie jesteśmy stworzeniu do życia samotnie. Jakaś nasza część pragnie, a nawet przyciąga innych, nawet mimo tego, że niektórzy z nas mają wredne charaktery.
Tomb nas zawiódł, ale to nie znaczy, że teraz przestaniemy ufać siebie nawzajem.
Wysunęła rękę do Fije a ta od razu chwyciła ją za dłoń.
– Ufasz mi ?
– ufam – odpowiedziała bez zastanowienia.
Nigdy nawet przez myśl by jej nie przeszło, żeby obawiać się swojej królowej. Ufała jej od zawsze, ponieważ nigdy nie spowodowała niczego, przez co powinna w nią zwątpić.
– To jeśli mi ufasz, to coś mi obiecaj.
– Co tylko chcesz pani.– odpowiedziała przejęta.
– Nigdy nie wątp w ludzi, tylko dlatego, że ktoś jeden dał ci do tego powody.
Fije patrzyła na nią jak na mędrca. Chłonęła jej każde słowo, ponieważ one płynęły prosto z serca.
Każdy kraj powinien zazdrościć im takiej królowej.
Siar-Naj nie tylko potrafiła rządzić, ale przede wszystkim była dla ludzi, a nie oni dla niej.
Nie dobierała trudnych słów, aby zabłysnąć swoją wyższością, a traktowała każdego jak równego sobie. Podobnie zachowywał się jej mąż Karu. Nic dziwnego, że rycerze walczący u ich boku potrafili oddać za nich życie, bo umrzeć za kogoś takiego nie było niczym złym.
– Obiecuje pani. – powiedziała przepełniona mocą jej słów.
– W takim razie teraz pomóż mi się podnieść, trochę się zasiedziałem, a wiesz, że o własnych siłach nie dam rady wstać.
Królowa wyciągnęła ręce przed siebie a Fije złapała ją za nie pomagając jej dźwignąć się z łóżka.    

Muszę naprawdę trochę zrzucić ? – spojrzała się za siebie i pozostawiony dół w łóżku. – Jeśli Amanda nie wyjdzie, do południa będzie trzeba ją jakoś zmobilizować. Nie chcę, żeby siedziała tam sam i zadręczała się niepotrzebnie.
– Myślę, że moje towarzystwo nie będzie dla niej najlepsze, ale Malcajdyn powinna poprawić jej humor.
– O tak – przytaknęła królowa. – Ta dziewczyna się nam udała. Już myślałam, że Amanda jej nie zaakceptuje. Ten zgrzyt między nimi był bardzo widoczny, ale na szczęście bariera została przełamana. Czy ty wiesz, że ona zabiera ją z nami na każdy spacer ?
– O proszę. – uśmiechnęła się Fije.
– Widzisz, jak to życie człowieka uczy. Już myślałam, że będzie, trzeba, ją odesłać a tymczasem ona traktuje ją jak siostrę.
– To prawda. Wystarczy spojrzeć, że kiedy są, razem Amanda aż promienieje.
– To chyba dlatego, że ta dziewczyna ma, coś takiego w sobie co powoduje, że chce się ją poznać jeszcze bardziej. Jest niezwykle utalentowana w wielu dziedzinach.
– Tak – wtrąciła się Fije. – Amanda ostatnio opowiadała, mi jak pomogła rozwiązać jej tę skomplikowaną sukienkę. Byłam pod wrażeniem.
Królowa spojrzała w stronę drzwi.
Za nimi znajdowała się jej córka, całkiem sama pogrążona w smutku.
Sira- Naj miała nadzieję, że niedługo dojdzie do siebie i znów zobaczy ją tak radosną jak wtedy kiedy cały czas mówiła tylko o ślubie.
Cieszyła się, że król Kijaron był tak bardzo wyrozumiały na ich problemy.
W końcu przedłużali ślub już bardzo długo, ale kto by nie podział tyle czasu dla jej córki.
Każdy, kto zobaczył, Amandę zachwycał się nią niemogącą oderwać oczu. Księciu Koiemu trafiła się najlepsza partia.
Nie mówiła tego, jaka matka, ale jako Królowa.
Przez chwilę pomyślała jak bardzo bała się gdy usłyszała, że Dijiśin nie żyje.
Myśli nasuwały się same. Każdy, kto chociaż trochę znał, bieg wydarzeń pomyślała o tym samym.
Dijiśin była tylko pionkiem w planie, aby dobrać się do ich córki.
Kiedy wyszło na jaw, że to Tomb stoi za morderstwem poczuła ulgę.
Śmierć damy dworu była okrutna, a dodatkowo z ręki ich człowieka, ale myśl o tym, że jej córka znów mogłaby, być w niebezpieczeństwie była jeszcze gorsza.

Łańcuch żywiołówWhere stories live. Discover now