Rozdział 28

20 6 0
                                    

Miasto aż wrzało kiedy dotarła do nich informacja, że znaleziono sprawcę zabójstwa dawnej damy dworu księżniczki, a kiedy wyszło na jaw, że to Tomb, gwardzista króla, mawiano już o tylko jednym.
Każdy zadawał sobie to samo pytanie, dlaczego to zrobił?
Skoro ktoś, kto ma, bronić ludzi przed zagrożeniem stał się mordercą to do czego byli w stanie inni ? I czy w ogóle w mieście można było czuć się bezpiecznie.
Król osobiście wyszedł, do ludu uspakajając ich i informując, że przestępca jest, już w celi  nie ma potrzeby do obaw.
Zwiększono liczbę patroli, aby każdy obywatel mógł czuć się bezpieczniej.
To nieco uspokoiło ludzi, ale niektórzy z nich dalej twierdzili, że skoro Tomb zdradził to dlaczego inny rycerz miał, by tego nie zrobić.
Król razem z radą ostatecznie zatwierdził, że należy wywiesić informacje na temat zabójstwa i poinformować, że każdy, kto wie, coś w danej sprawie jest natychmiastowo proszony o stawienie się na zamku.
Cicho liczył, że kobieta która dostarczyła, im list wkrótce zjawi się osobiście, aby przedstawić im całą sytuację.
Chociaż dowody wskazywały jednoznacznie, że Tomb jest, winny to on wolał, zaczekać aż pojawi się ktoś, kto potwierdzi, że widział go z Dijiśin.

Malcajdyn podeszła do wywieszonego pisma na drzwiach zamku i przeczytała wszystko uważnie.
– A więc król potrzebuje świadka ? – powiedziała, sama do siebie nie patrząc się czy koło niej ktoś się znajduję. – To go dostanie. – odpowiedziała stanowczo i uśmiechnęła się, sama do siebie odchodząc z gracją.

Amanda siedziała między radą ojca a jego rycerzami.
Nie rozumiała, dlaczego musiała się stawić osobiście, przecież mogła przedstawić całą sytuację jedynie ojcu.
Obecność wszystkich zebranych działała na nią nieco przytłaczająco, aby, nie być sama zabrała ze sobą swoją przyjaciółkę i damę dworu Malcajdyn.
Od tamtego momentu kiedy przeprosiła, ją w ogrodzie praktycznie nie rozstawały się na krok. Polubiła ją i cieszyła się, że dziewczyna dała jej drugą szansę.
Na sali obecna była również żona króla Rustos.
Kobieta starała się brać udział w sprawach które były naprawdę ważne z nadzieją, że może i ona będzie w stanie coś doradzić.
Rada zajęła swoje miejsca obok króla.
Jej skald od wieków był taki sam.
Członków wybrano jeszcze za czasów jego ojca, ale Karu kiedy przejmował, władze nie miał zamiaru ich zmieniać.
Chociaż każdy z nich był, już w podeszłym wieku to wiedział, że w sprawach królestwa są niezastąpieni.
Najmłodszy z zasiadających miał pięćdziesiąt pięć lat, a najstarszy siedemdziesiąt siedem, ale w każdym z nich była ukryta niesamowita wiedza.
Wraz z królem stanowili liczbę jedenaście.
Do rady zostali wybrani wszyscy ci którzy znaczyli coś w królestwie, namiestnik, najwyższy doradca, dwóch niższych doradców, skarbnik, święty sędzia prawa, kapłan, kanclerz, starszy liczbowy, oraz rycerz gwardii królewskiej Tomb który przebywając, w areszcie został zastąpiony przez jednego z rycerzy.
Kiedy już wszyscy byli gotowi zaczęli spotkanie.
– A więc pani, powiedz, nam co wiesz o relacji winnego z damą dworu? – najwyższy doradca poprawił okulary i spojrzał, spod nich w jej kierunku licząc na to, że wypowiedź dziewczyny wniesie coś wartościowego.
Amanda spojrzała na matkę, a ta uśmiechnęła się, do niej serdecznie dodając jej otuchy i namawiając do opowieści.
Księżniczka czuła się dość dziwnie.
Sama wiadomość o tym, że to Tomb jest, wszystkiemu winien wyprowadziła ją z trzeźwego myślenia. Jak on mógł zabić jej przyjaciółkę z taką premedytacją i do tego ukrywać przed wszystkimi to, co zrobił, udając, że poszukuje sprawcy kiedy to właśnie on był za wszystko odpowiedzialny. Kręciło jej się w głowie. Ten natłok myśli nie dawał jej trzeźwo patrzeć na obecne wydarzenia.
Doradca już chciał ją przyspieszyć, ale powstrzymał się kiedy zauważył, że dziewczyna otwiera buzię.
– Muszę przyznać, że nigdy nie słyszałam od Dijiśin, żeby choć słowem wspominała mi, że łączy ją coś z Tombem. Znaliśmy się bardzo dobrze.
Chociaż nie była, przy mnie zbyt często zwierzała mi się z wielu spraw, a ja jej. Zadziwia mnie to, że nie pisnęła ani słówkiem o tym, że ma z nim romans, albo, że to on próbuje ją uwieść. O swoich historiach miłosnych wspominała mi często, więc dlaczego tę pominęła. – Amanda zawsze zazdrościła jej tych wszystkich przygód. Chciała, tak jak ona poznać kogoś z kim mogłaby przeżyć coś innego niż tylko siedzenie w zamku i stosowanie się do zasad.
– Więc twierdzisz, że to nie możliwe, aby ona z nim była ? Może ta sytuacja wydawała się jej zbyt skomplikowana, aby przedstawiać ją tobie. Nie znaleźliśmy żadnych śladów gwałtu na zwłokach damy dworu, ale to nie znaczy, że jeszcze przed śmiercią nie mógł jej pokrzywdzić.
Amanda przełknęła głośno ślinę. Nawet nie chciała sobie wyobrażać co musiałaby czuć Dijiśin gdyby naprawdę ktoś się do niej dobierał. Wolała pozostać przy nadziei, że przed śmiercią nie musiała zbyt cierpieć.
– Dijiśin nic się nie zmieniała. Cały czas była taka sama. Myślę, że gdyby ktoś ją maltretował, ja jako jej towarzyszka zdarzyłabym się zorientować, że coś jest nie tak.
Doradca pokręcił głową nie zgadzając się z tym co powiedziała. – Księżniczko, ty nie znasz życia mieszczan. Tam nie jedna kobieta jest wykorzystywana i musi z tym żyć, a gwarantuje ci, że gdybyś zamieniła, z nimi parę zdań w życiu nie zorientowałbyś się, że są wykorzystywane.
– Ale Dijiśin to nie była przypadkowa kobieta. Ja ją dobrze znałam i wiedziałabym gdyby coś takiego miało miejsce! – podnosiła, głos nie mogąc wytrzymać tego, że doradca cały czas chciał jej wmówić coś, z czym absolutnie się nie zgadzała.
– Spokojnie. – wtrącił się sędzia. – Nikt nie mówi, że nie znałaś swojej damy dworu. Doradca tylko zaznaczył, że każdy ma jakieś tajemnice o których nie chce mówić innym. Księżniczka również na pewno takie posiada. – uśmiechnął się, do niej serdecznie traktując, ją tak jakby by była dzieckiem.
Amanda zamilkła.
Sędzia miał rację. Sama miała tajemnice które najchętniej zabrałaby ze sobą do grobu więc dlaczego Dijiśin nie mogłaby ich mieć.
– W takim razie uważasz, że nie słyszałaś o żadnym romansie, ani podejrzanym wydarzeniu z udziałem tych dwojga ? – kontynuował doradca.
– Nie. Zapewniam, że nigdy nic takiego nie słyszałam. – odpowiedziała stanowczo.
Malcajdyn położyła, na jej dłoni rękę jakby chciała powiedzieć już po wszystkim.
– W takim razie nie mam do ciebie więcej pytań. – z niezadowoleniem zakończył.
– Wychodzi na to, że nikt nic nie wie jeśli chodzi o ich dwojga.

Łańcuch żywiołówWo Geschichten leben. Entdecke jetzt