.........

17 5 0
                                    

  Nie zamierzała podnosić się z miejsca. Zbyt wygodnie się usadowiła, żeby teraz naruszać swoją pozycję. Wyciągnęła nogi do przodu, a jedynie ręce służyły jej jako narzędzia do ukazywania emocji.
– Każdy, kto chociaż trochę myśli wie, że ogień nie mógł pojawić się przypadkowo. Po pierwsze, tak jak mówicie, państwo znajduje się, zbyt blisko wody, a podłoże nie jest na tyle suche, aby mogło zapłonąć. Po drugie podpalacz również tu nie pasuje. W jaki sposób ktoś zrobiłby to tak szybko, że nikt nie zauważyłby rozprzestrzeniającego się ognia.?Jak czytamy w liście od Manjetu pożar był nie do poskromienia, szalał, nie dając się opanować. Pojawił się tak szybko, że nikt nie zauważył, skąd do nich przyszedł. Spalił całe miasto, kto normalny dokonałby czegoś takiego?
– Co sugerujesz ? – zapytał króla.
– Wnioski nasuwają się same, musisz tylko spojrzeć szerzej w przeszłość.– powiedziała, zagadkowo pozwalając sobie na lekki uśmiech.
Po ich wzrokach zauważyła, że nikt nie wiedział, co ma na myśli. Westchnęła głośno i powstrzymał się od komentarza. Widocznie tylko ona potrafiła myśleć logicznie. Po swoim mężu nie spodziewała się niczego więcej niż liczenia na uzyskanie przez nią odpowiedzi, ale reszta rady lekko ją zdziwiła.
Tu kłaniała się historia świata, a przecież każdy z nich był oczytany, cóż widocznie nie potrafili z tego korzystać, tak samo jak z ksiąg, które tak gorliwie studiowali.
– A co się stało dziesięć tysięcy lat temu, dokładnie tego dnia o tej samej porze i wnioskując z listu o podobnej godzinie ? – popatrzyła, na nich czekając na odpowiedź. Dała im jeszcze chwilę do namysłu, a potem planowała wkroczyć ona. Miała, nadziej, że może chociaż jeden z nich błyśnie inteligencja. Lepiej późno niż wcale jak to zawsze mawiała.
– Pożar w Stah, państwie Satów, które leżało dawniej tam, gdzie teraz stoi Lejbihu, a raczej jego gruzy.
Sira- naj powstrzymała się, aby nie klaskać w dłonie. Kanclerz pamiętał te czasy tak samo jak ona.
Król spojrzał się na swoją żoną, a ona z jego oczu wyczytała, że chyba dalej nie za bardzo wie, do czego się odnoszą.
– Dla niewtajemniczonych to wydarzenie miało miejsce bardzo dawno, dawno temu nam nie było dane go przeżyć, ale wiedza o tym została zapisana w starych księgach. Ci, którzy nie czytali, niech żałują. Naprawdę polecam.
Kanclerz pokiwał, głową zgadzając się ze swoją panią.
– Oto, o co chodziło. – zaczęła wyjaśniać. – Satach jest to państwo, którego nie znajdziecie na mapach. Zostało spalone doszczętnie, nie pozostawiając po sobie nic prócz pustego placu.
Z zapisków można wyczytać, że ogień sięgał dwudziestu metrów. Z oddali było, widać jak całe miasto zmienia się w jedno wielkie ognisko, a potem opada, zmieniając się w kopiec.
Takie właśnie opisywali to ci, którym udało się uciec. Sam król spłonął w ogniu wraz z całą rodziną. Czekał, aż wszyscy jego poddani wydostaną się poza miasto, ale wyjść zwycięsko udało się jedynie garstce.
Właśnie ta garstka bez swojego przywódcy rozprzestrzeniła się po świecie. Dziś są oni częścią innych państw, a ich kultura wymarła w ogniu. Pożar zabrał, ze sobą wszytko co było z nimi związane.
Tak właśnie Satach zniknęło z map. Przez długi czas nikt nie osiedlał się na pozostałej ziemi, dopiero król Barten praprapradziadek Manjetu łącząc swego trzeciego syna Kolena z księżniczką z wysp Szralym postanowił wykorzystać niczyją ziemię nadając ją właśnie im. W ten sposób powstało Lejbihu.
Przez długi czas nic nie wskazywało na to, że katastrofa może się powtórzyć, poza tym, dlaczego miałoby się to stać ? Przecież to tylko pożar. Czyżby ? – zadała pytanie sama sobie. – A no właśnie. Ogień biorący się znikąd, czy to nie wydaje się dziwne ?
Otóż proszę, państwa nic nie bierze się z niczego i nie dzieje się bez przyczyny.
Jeśli spojrzymy dalej tamtego samego dnia oraz parę dni później w inne części państwa również uderzyły katastrofy, tyle że tym razem nie był to ogień.
– Tak – wtrąciła się kapłan. – Miasto Dałczisi zostało wtedy zmiecione z powierzchni ziemi przez powódź. Pamiętam, tamtejsi ludzie rozpaczliwie szukali pomocy. Mam nawet te zapiski u siebie w komnacie.
Sira- naj kiwnęła głową zadowolona, że coraz więcej osób zaczyna kojarzyć fakty. – A patrząc dalej ? Trzęsienie ziemi w Fiszeklaż ? Kolejna powódź w Bienhao ? Nie wszytko wydarzyło się w tym samym czasie, ale zważcie na to, że Lejbihu było pierwsze. Pozostałe wydarzenia są jeszcze przed nami. Jeśli mnie pamięć nie myli – zastanowiła się przez moment, aby nie powiedzieć czegoś źle. – to następnym miejscem, w które uderzył żywioł było Strega nasze dzisiejsze Dzioko.
– Miasto Elfów – zauważył Karu.
– To wielkie mocarstwo, czego mogą się obawiać. – wtrącił niedbale skarbnik.
– Czego ? – zapytała Sira- naj– Czy Lejbihu nie było wielkim mocarstwem ? Czy tamte państwa, których już nie ma, nie znaczyły wiele na świecie ? – starała się kontrolować głos, aby za bardzo się nie unieść. – To są żywioły, przed nimi się nie schowasz, możesz uciec, ale ich nie zwyciężysz.
– To przypadek. Nie chce mi się wierzyć, że te wszystkie katastrofy uderzą teraz w nasze terytorium.
Królowa zacisnęła mocniej rękę na oparciu krzesła. – Powiedz mi Hekse, kiedy ostatnio studiowałeś historię świata ?
– Nie muszę jej studiować pani, ja ją znam.
– Aha, tak, że nic nie wiesz – syknęła tak szybko, że skarbnik mógł się tylko domyślać, iż to, co powiedział, nie do końca odpowiadało królowej.
– Nie chce nikogo straszyć i martwić, bo i tak mamy już wiele na głowie, ale to się szybko nie skoczy. Możecie sobie myśleć, co chcecie, ale ja wiem, że to, co ma, nadejść nadejdzie, a niestety według starych zapisek katastrofa przydarzyła się i naszym terenom.
Zauważyła, jak każdy z zebranych zaczyna patrzeć w jej stronę z jeszcze większym zainteresowaniem. Królowa uśmiechnęła się pod nosem, chociaż sytuacja wcale nie była radosna. Wiedziała, że kiedy wspomnie o Rustos od razu zaangażuje ich do sprawy, w końcu kto nie martwi się o siebie ?
– Nie patrzcie, tak na mnie tylko trochę się doszkólcie. Ja nie mówię tego z głowy, tak jest w naszej historii, którą nam wypadałoby znać – popatrzyła na nich spod oka, a szczególnie w stronę męża. Widziała, że ten lekko się zaczerwienił i właśnie o to jej chodziło. – Chyba nie muszę, mówić czym jest to wywołane.
– Pani, chyba nie wierzysz w to, że to dawne żywioły zleciały na ziemię i atakują nasze kraje ? – dopytał się kapłan, dla którego nie do pomyślenia było, że ktoś może wierzyć w coś innego niż anioły.
Sira- naj westchnęła głośno. – A niby dlaczego mam w to nie wierzyć ? Uważasz, że coś, co przydarzyło się, kilkaset lat temu nie może być prawdziwe ? To, w jaki sposób wytłumaczysz te wszystkie katastrofy? Legenda głosi wyraźnie, że po rozpadnięciu się w nicość pani słońca i pana księżyca, wystrzeliły promienie, z których to narodziły się ich dzieci zesłane poprzez ich śmierć na ziemię pod postacią pięciu żywiołów, ognia, wody, powietrza, ziemi i lodu. Są nieposkromione, a ustabilizują się dopiero, wtedy kiedy odnajdą w sobie moc. Czy tak nie jest napisane?
– Królowa ma rację, tak jest zapisane. – potwierdził kanclerz, a kobieta wskazała na niego ręką w tłumaczącym geście, iż powinni brać z niego przykład.
– No potrzeba tu dużej filozofii, żeby, zrozumieć co się dzieje. Żywioły zleciały na ziemię tak jak w tamtym czasie. Historie lubią się, powtarzać tak jak widzimy na tym właśnie przykładzie.
– Żywioły zleciały na ziemię. – zakpił kapłan. – naprawdę pani nie sądziłem, że jesteś w stanie uwierzyć w coś takiego.
Zanim królowa zdarzyła, zareagować wtrącił się skarbnik, broniąc jej autorytety. – Ale królowa ma rację. Teraz kiedy wsłuchuje się, w jej słowa przypomniałem sobie o wielu dziwnych zdarzeniach związanych z nietypowymi żywiołami. Myślę, że to, co mówi, królowa jak najbardziej może być prawdą, tylko, że jeśli to się sprawdzi, to obawiam się, że nie będziemy mieli szans jak się przed nimi ochronić.
– Zgadzam się – odpowiedziała. – Szansę na przechytrzenie żywiołów są nikłe, ale bezradność również nie jest wskazana.
– Więc co mamy robić ? – zapytał kanclerz najbardziej zorientowany w temacie.
Król przysłuchiwał się, ich rozmowie nie wtrącając się ani razu. Jego żona miała duże pojęcie o świecie, nawet większe niż on dlatego nie zamierzał z nią dyskutować. Był dumny, że to właśnie u jego boku jest pani, która nie tylko ładnie wygląda, podtrzymuje małżeństwem sojusz i zaspokaja jego potrzeby, ale też ma pojęcie o świecie i służy dobrą radę.
Chociaż długo milczał, to wiedział, w którym momencie przyjdzie czas na jego kolej. Teraz właśnie była odpowiednia chwila.
– Jeśli chodzi, o żywioły nie mam pojęcia, ale na pewno nie zbagatelizujemy problemu. Będziemy bacznie obserwować to, co dzieje się z naszym światem i przyrównywać wszystkie wydarzenia do tych zapisanych w historii. – skierował wzrok na królową, a ta odpowiedziała, mu uśmiechem ciesząc się, że nie zlekceważył jej zdania. – Ale jeśli chodzi o króla Manjetu i jego ludzi to uważam, że trzeba jak najszybciej się tym zająć. Kanclerzu – zwróciła się do swojego pomocnika.  

Łańcuch żywiołówWhere stories live. Discover now