....

15 4 0
                                    

Teraz rozumiała, dlaczego Malcajdyn nie chciała korzystać z bramy, z takim cudem mogły się wydostać wszędzie.
– Wiem, że to ekscytujące, ale niestety nie mogę cię wciągać i z ciągać dla zabawy. Jeśli ktoś zauważy, że na murze siedzą, dwie dziewczyny na pewno się nami zainteresuje, rozumiesz ?
Księżniczka pokiwała głową.
– No dobra, w takim razie teraz twoja kolej. Wjedziesz pierwsza, a ja z dołu będę to wszystko kontrolować. Nie ma możliwości, żebyś spadła. Kiedy ten drut wbija się, w mur masz już pewność, że wszystko będzie stabilne.
Amanda była nieco przerażona. Intrygowało ją to w jaki sposób dama dworu wzniosła się do góry, ale jednak obawiała się, jak zareaguje pierwszy raz na taką wysokość.
Malcajdyn wyczuła jej lęk.
– nie masz się czego bać, naprawdę. – położyła swoją zgrabną dłoń na jej ramieniu.
Pamiętaj tylko, że kiedy będziesz, u góry nie możesz naciskać tego przycisku. – wytchnęła palec, aby, pokazać jej to o czym mówiła. – Gdybyś to zrobiła, hak wyrwałby się z wczepienia, a ty ze strachu zapewne straciłabyś równowagę. Zdajesz sobie zapewne, sprawę jak wysoki jest mur. – podniosła głowę do góry i zmierzyła oczami jego wzrost.
Amanda przełknęła głośno ślinę.
– Ale już ci coś mówiłam, nie ma takiej możliwości, żebyś spadła. Nie jesteś głupia prawda ?
– Chyba nie. – odpowiedziała, sama nie do końca wiedząc, o co jest pytana.
– Na pewno nie jesteś, ja się z idiotami nie zadaje. Po prostu wjedziesz na górę i nie naciśniesz tego przycisku, i tyle.
Dla Malcajdyn to było coś zwykłego i naturalnego, ale dla niej co najmniej magia.
Mimo tego, że rozumiała, co mówi, do niej przyjaciółka bała się, że tam na górze wpadnie w panikę i dojdzie do nieszczęścia. Niby lina nie mogła się odczepić, ale nie do końca potrafiła zaufać temu nowemu urządzeniu.
Malcajdyn założyła na jej ciało linę i zarzuciła hak na samą górę.
– No dobra teraz szybko wciskaj i wjeżdżaj, a potem zsuń się z murka, a lina sama pociągnie cię w dół.
– Nie zawisnę?
– Nie ma takiej możliwości. – ponownie zapewniła. – Tylko nic nie naciskaj.
Miała nadzieję, że jej słowa dotarły do Amandy i nie zrobi niczego głupiego. Była jej potrzebna żywa, martwa na nic się nie zda.
Amanda pomodliła się w duchu do aniołów, prosząc ich, aby jej lot nie zakończył się wizytą w niebie, albo w miejscu do którego na pewno nie chciałby trafić.
– Gotowa ? – Malcajdyn spojrzała jej w oczy.
– Chyba tak. – odpowiedziała z przerażeniem w głosie.
– No to miłej jazdy, widzimy się na górze.– Malcajdyn pociągnęła za linę, a ta zaczęła unosić dziewczynę w powietrze.
Amanda nawet nie zauważyła w którym momencie znalazła się na górze.
Chciała delektować się tą chwilą.
Rozłożyć ręce jak do lotu i poczuć się jak ptak. W końcu nie często można unieść się w powietrze.
Chociaż trwało, to tak krótko Amanda poczuła w sobie radość. Myśl o tym, że będzie, musiała, zjechać w dół był dla niej pocieszeniem.
Teraz już wiedziała, jak to działa i mogła postarać się zatracić w tym krótkim, ale jakże przyjemnym locie.
Wiedziała, że nie może zwlekać. Malcajdyn powiedziała wyraźnie.
Kiedy będziesz, u góry nie przedłużaj, nie rozsiadaj się na murku, tylko skocz w dół, aby jak najszybciej zniknąć z zasięgu wzroku.
Amanda postanowiła nie patrzeć w dół.
Wiedziała, że kiedy to zrobi, od razu zakręci się jej w głowie, a wtedy spadnie, zapominając o całej przyjemności z lotu.
Malcajdyn zapewniła ją, że nie ma żadnego ryzyka, aby lina jej nie utrzymała, musiała tylko stosować się do tego co mówiła przyjaciółka.
Nie było na co czekać, nie chciała jej pozłościć, a już na pewno popsuć całego planu.
Zamknęła oczy, ponownie pomodliła się do aniołów i zsunęła nogi w dół.
Jej lot był szybki, ale tym razem dziewczyna miała czas o nim myśleć.
Spod powiek wyobrażała, sobie jak wygląda wszystko tam na dole. Zapewne był to słabszy widok niż z jej balkonów, ale samo wrażenie spadania było czymś niezwykłym.
Czuła jak wiatr szarpie jej włosy. Pod nogami nie miała gruntu. Mogła nimi przebierać, a nie było szansy, aby spotkała podłoże. Czuła się beztrosko. W tym momencie rozumiała, jak wspaniałymi stworzeniami są ptaki. Mogą szybować między chmurami i czuć to co ona przez te parę sekund codziennie. Wyznaczać swoje trasy i nie spadać, a lecieć. Tego można było im pozazdrościć. A mówi się, że to człowiek jest inteligentną istotą.
Amanda wylądowała i poczuła, jak jej buty zamaczają się w wodzie.
Otworzyła jedno oko, a następnie drugie kiedy zauważyła, że jest już poza murem.
Księżniczka wybuchła głośnym śmiechem. Nie mogła się powstrzymać. Tyle czasu siedziała za murami, a nie wiedziała jaki jest świat z tej drugiej strony. Tyle zmarnowanych dni, pomyślała.
Ze strachu skoczy w bok kiedy usłyszała dźwięk ciągnącej się linki  i opuszczające się ciało za nią.
Malcajdyn znalazła się tuż obok niej. –Jestem pod wrażeniem, myślałam, że będziesz krzyczeć. – poklepała ją po ramieniu.
– Też miałam taką myśl.
– Dlatego wzięłam ze sobą taśmę. – uderzyła się o kieszeń spódnicy.
Księżniczka pokręciła na nią głową, ale nie zamierzała się kłócić. – No to jesteśmy po drugiej stronie muru. Jaki teraz jest plan? Gdzie idziemy ?
Amanda rzadko poruszała się poza zamkiem. Nawet przed niego najczęściej wychodziła ze służbą, a kiedy opuszczała bramy zawsze miała przy sobie straż i swego ojca. Nie wolno było jej wyjść samej i przejść się nie po swoim terytorium, dlatego pobyt na zewnątrz jeszcze bardziej ją ekscytował.
Tu z Malcajdyn nie musiała się ograniczać. Była wolna.
Rozumiała strach swoich rodziców, ale powinni w końcu zrozumieć, że i tak jej nie uchronią. Jak by się starali, niebezpieczeństwo czyhało na nią cały czas.
– Przez las – Malcajdyn wycisnęła z sukienki wodę i wsunęła rękę w stronę drzew.
– Tam jest Koi
– Tak. Jesteśmy już naprawdę blisko – uśmiechała się do siebie kiedy Amanda nie widziała.

Łańcuch żywiołówWhere stories live. Discover now