......

22 4 0
                                    

  Łotrzyca miała już dokładny plan jak wszystko rozegrać tak, aby nikt nie miał podejrzeń do tego co robi na zamku i w jaki sposób znalazła się tak blisko Księżniczki Amandy.
Po zakończeniu ostatniego zadania, jakim było, zebranie informacji na temat pewnego kupca zawożącego podejrzane przyprawy do wioski wreszcie była wolna.
Oczywiście nie do końca to była prawda. Zakończyła tylko jedno zadanie, a teraz przyszła chwila na to, aby wykonać zlecenie barbarzyńców.
Dla łotra słowo wolne było niezbyt dobrą sytuacją, bo świadczyło o tym, że nikt nie zlecił, mu zadania co wiązało się, z tym, że nie był godny polecenia.
Łotrzyca nie musiała się o to martwić, przez tyle lat zdarzyła się wykazać tyloma zdolnościami, że nie brakowało jej zajęć.
Nigdy nie narzekała na swoje życie, ale czasem zastanawiała się jakby to wszystko się potoczyło gdyby tamtej nocy nie znalazł jej, jej mistrz.
Wszystko mogłoby się ułożyć zupełnie inaczej. Może znalazłaby miłość? Poczuła to co wszystkie dziewczyny w jej wieku?
Miała dwadzieścia pięć lat, a czuła się jak czterdziestolatka. Nigdy nie zasmakowała prawdziwej miłości, bo po prostu nie miała na nią czasu.
Cały czas prowadziła życie w ciągłym biegu.
Treningi, zadania, wyprawy. Jedynie, na co mogła sobie pozwolić jeśli chodziło o stosunki z mężczyzną to szybki seks i nic więcej.
Owszem kiedy miała, piętnaście lat zakochała się w pewnym łotrze, który był od niej o rok młodszy, ale kiedy przeniesiono, go na królewskie dwory jej uczucie nie przetrwało. Poza tym za bardzo bała się, powiedzieć mu co do niego czuję.
To była ironia losu.
Nie bała się zabijać potworów i mordować na zlecenie natomiast wyznanie miłości było dla niej czymś nie wykonalnym, może dlatego, że nikt nie przekazał jej prawdziwych wzorców z życia.
Od małego wychowała się właśnie tutaj.
W gildia łotrów wśród całej reszty.
Każdy był tu traktowany w taki sam sposób.
Mistrz, który ją znalazł, nigdy nie traktował jej jak córki, chociaż dziewczyna na początku cały czas starała się, aby zdobyć jego uczucie.
Mistrz był już do tego przyzwyczajony.
W końcu nie była ona pierwszym dzieckiem, które znalazły na śmietniku całkowicie porzucone, takich łotrów były setki.
Łotrzyca czasami zastanawiała się, dlaczego rodzice tak po prostu ją porzucili.
Nie dali jej żadnej szansy i zostawili na pewną śmierć.
Czasem zastanawiała się, kim mogli być.
Jako mała dziewczynka snuła nawet wyobrażania, że jest zaginioną księżniczką, którą uprowadzono jej rodzicom, a potem pozbyto się jej właśnie na śmietniku, ale to była tylko bajka, w którą chciała wtedy wierzyć.
Rzeczywistość była zupełnie inna.
Kiedy poznała wszystkie opowieści na temat łotrów i tego, w jaki sposób się nimi stają zaczęła wątpić w to, że może wywodzić się z wyższych sfer i zaczęła rozumieć, że tak naprawdę jej rodzice nie byli nikim ważnym, a pozbyli się jej dlatego, że stanowiła dla nich problem.
Nie wiedziała, czy nie mieli pieniędzy na jej wychowanie, czy może po prostu przeszkadzała im w codziennym życiu, albo zostali zamordowani, ale wtedy pewnie i ona już by dawno nie żyła.
Z czasem przestała już w ogóle o tym rozmyślać i przyjęła do świadomości, że jej rodzice zostawili ją z powodu braku środków do życia. W ten sposób było jej o wiele łatwiej żyć niż z myślą, że jest niechcianym dzieckiem.
Łotrzyca wspinała się na jedną z wież zamku.
Aby, dostać się na sam teren nie miała z tym najmniejszego problemu. Weszła, niezauważona wykorzystując do tego spryt łotrów.
Rzuciła fiolkę ciemnego dymu, która nie dość, że spowodowała, zamieszanie to do tego umożliwiła jej stanie się niewidzialną.
Ludzie zaczęli kasłać i przepychać się między sobą rozdrażnieni całym zdarzeniem, a w tym czasie dziewczyna przedostała się na zamek.
Miała na sobie czarny strój, ale nie taki jaki zwykle nosili łotrzy, nie mogła zwrócić na siebie uwagi.
Chciała się nie rzucać w oczy i to się jej udało.
Wyglądała jak cała reszta ludzi.
Zwykła szmaciana bluzka i haftowane spodnie tak jak nosili się wieśniacy.
Nie wzbudzała podejrzeń i nikt nie zwracał, na nią uwagi co było dla niej w tej chwili najważniejsze.
Kiedy dym wygasł ludzie po szoku, jaki wywołało, całe zamieszanie wrócili do swoich zajęć.
Znów zaczęli handlować i krzyczeć przez siebie tak głośno, że gdy stało się między nimi, a nie było się, do tego przyzwyczajonym można było stracić słuch.
Łotrzyca wykorzystała ten moment i przedostała się do głównej części miasta
Zapewne po wybuchu dymu straż próbowała dojść do tego kto może być sprawcą, ale to już nie obchodziło dziewczyny. Była poza ich wzrokiem.
Na początku zapoznała się z całym planem miasta, aby zaoszczędzić sobie czasu kiedy będzie już na miejscu.
Skąd miała plany ? Na to już łotrzy mieli swoje sposoby.
Szepty.
Przekazywali je sobie nawzajem, a w ten sposób zyskiwali więcej informacji.
Łotrzyca oplotła swoje ciało linią i zarzuciła jej ostry koniec na samą górę.
Stawiała z rozwagą każdy krok, przy czym cały czas patrzyła się pod nogi.
Mimo tego, że była, przywiązana musiała uważać. Jeśli obsunęłaby się, jej nogą nie tak łatwo miałaby znów wyczuć grunt pod stopami.
Do pokonania miała nie lada wyzwanie.
Wieża liczyła sobie około dwudziestu metrów, ale dziewczyna wiedziała, że nie ma wyjścia. Skoro podjęła się, zadania nie mogła teraz marudzić.
Okno było, lekko uchylone co jeszcze tylko ułatwiło, jej dostanie się do środka.
Gdyby było, zamknięte musiałaby znów posunąć się do swoich sztuczek, zrobić zamieszenie i w tym momencie rozwalić okno.
Miejsce, do którego się dostała, było pokojem damy dworu zajmującej najbliższe stanowisko obok księżniczki Amandy i to właśnie to miejsce chciała zająć łotrzyca.
Rozejrzała się po pokoju, ale nigdzie nie było śladu Dijiśin.
Musiała gdzieś wyjść co trochę pokrzyżowało jej plany.
Sprawa była prosta. Chciała po prostu wejść do środka i wymierzyć ostateczny cios dziewczynie, tak aby pozbyć się jej już na zawsze, ale tym razem jej plany się pokrzyżowały.
Musiała poczekać na jej powrót i dopiero wtedy zrobić to co zamierzała.
Postanowiła, że skoro jest, już w środku trochę się tu rozejrzyj, może przy okazji znalazłaby coś wartościowego.
Zaczęła przeglądać rzeczy leżące na stole.
Stare książki, zeszyty i kosmetyki to były główne przedmioty zajmujące miejsce na blacie. Nic, co miałoby jakiekolwiek znaczenie.
Nie spodziewała się znaleźć tu czegoś konkretnego, ale czasami w miejscach, w których nikt nie spodziewa się, niczego wartościowego można znaleźć potrzebne odpowiedzi.
Przeszukała również szafki, ale jedyne co w nich znalazła to mnóstwo ubrań.
Kiedy już wszystko przejrzała stwierdziła, że nie było tu nic godnego uwagi.
Znów sięgnęła do swojej kieszeni i wyciągnęła z niej małe okrągłe przedmioty.
Zahaczyła je o własną dłoń, a lepką stronę odwróciła do świata.
Zaczerpnęła powietrze i podskoczyła, jak najwyżej potrafiła, przyklejając się do sufitu.
Pokój pozostawiła, w nienaruszonym stanie więc nie było obaw, że Dijiśin kiedy wróci, może podejrzewać, że ktoś chce jej śmierci.
Patrzyła na wszystko z lotu ptaka i czekała, tylko kiedy będzie mogła rozpocząć swoje zadanie.  

Łańcuch żywiołówWhere stories live. Discover now