.....

43 4 0
                                    

  Rana nie została, zatamowana dlatego krew cały czas leciała obficie na zewnątrz.
Elf oderwał od kaptura osłonkę, która zakrywał twarz i jak najszybciej rzucił się, aby zacisnąć ją wokół rany.
Miał nadzieję, że może chociaż w ten sposób powstrzyma krwawienie.
Nie znał się, kompletnie na anatomii Serów dlatego wiedział, że nie zdoła mu pomóc.
Noga wyglądała okropnie i raczej nie wskazywało na to, że to nic niegroźnego.
Elf nie miał tego typu problemów ze swoim ciałem. On kiedy się potłukł miał jeszcze szansę na to, że ktoś zdoła go naprawić. Nie odczuwał bólu, po prostu tracił jakaś część i to tyle, natomiast w przypadku Sera to wszystko wyglądało o wiele groźniej.
Kiedy tylko zacisnął, szmatę na nodze Sera z jego ust wyrwał się głośny krzyk.
– Przepraszam, ale to jedyna rzecz, która przyszła mi do głowy. Nie wiem jak ci pomóc.
Otlu powstrzymywał łzy i starał się być twardy, ale ból, jaki zadał, mu Elf był nie do wytrzymania.
– Ta rana raczej się sama nie zabliźni, a ja nie mam, nic, czym mogę ci uśmierzyć ból.
Elf rozglądał się za czymkolwiek, aby chociaż w jakiś sposób móc pomoc swojemu nowemu towarzyszowi, ale nic nie przychodziło mu do głowy. – Ta rana wygląda koszmarnie.
Otlu nie mógł się z nim nie zgodzić. Jeszcze nigdy nie przydarzyła mu się aż tak krwista przygoda jak ta.
– Postaram się podnieść jeszcze raz.
Otlu wysunął ręce do tyłu i starał się przenieść ciężar ciała właśnie na nie, aby móc unieść się do góry. Niestety. To nie było takie proste. Ponownie upadł, na tyłek wywołując jeszcze większy ból.
Zasyczał głośno.
– Nie, to jest bez sensu. Nie dasz rady się podnieść, a jak szybko czegoś nie wymyślimy, może ci się wdać zakażenie.
Otlu nie chciał się pytać co wtedy będzie, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę, jakie mogą być skutki.
Potrzebowali pomocy kogoś, kto naprawdę znał się na leczeniu.
Rana była na tyle poważna, że nie można było lekceważyć sprawy. Tu trzeba było działać i to szybko.
Elf podbiegł do drzewa i zwinnym ruchem ściął swoim mieczem najdłuższą gałąź.
Otlu przyglądał się na to co robił jego towarzysze, ale kompletnie nie rozumiał jego zamysłu.
Elf obejrzał w dłoniach patyk i z nim u boku podszedł do chłopaka.
– Chwyć się mnie za szyję i trzymaj to.
Otlu dźwignął się ponownie na rękach i bezwładnie zawiesił swoje ciało pomiędzy Elfem a kijem.
– Myślę, że to powinno ci pomóc. – spojrzał, na jego postawę widząc, że dzięki oparciu stoi na jednej nodze.
– Zmienimy typ naszej umowy.
Książę popatrzył na Elfa z przerażeniem.
– Ty pomożesz mi wydostać się z lasu, a kiedy będziemy już na zewnątrz ja odprowadzę cię do Serymsak. Sam nigdy nie dasz rady dojść do domu.
Otlu popatrzył na niego z niedowierzaniem.
Nie wiedział, czy Elf mówi to wszystko na poważnie, czy chce go jeszcze bardziej zdenerwować. Nie spodziewał się z jego strony aktu miłosierdzia, ale to wszystko wyglądało, na to jakby Elf nie był obojętny na jego krzywdę.
– Chcesz mi pomóc ?
– Przecież nie zostawię cię samego w lesie, a poza tym jak miałbym wyjść z tego labiryntu.
Otlu wydawało się, jakby Elf wyraził sobą coś podobnego do śmiechu, ale chyba źle go zrozumiał.
– Dziękuję
– Dobra, a teraz nie gadaj, tylko trzymaj się z całych sił mnie i kija. Mam nadzieję, że uda nam się wspólnie opuścić las.
Samo utrzymanie osoby bezwładnej było ciężkie, pomijając już cały chód.
Otlu musiał robić kroki na jednej nodze, a kijem od Elfa posługiwać się tak jakby stanowił druga kończynę.
Jego towarzysz cały czas bacznie obserwował ruchy przyjaciela i starał się, aby każdy ich krok był taki sam.
Początek zapowiadał się bardzo ciężko.
Musieli ze sobą współpracować, chociaż tak naprawdę prawie wcale siebie nie znali.
Jak na parę przypadkowych osób stanowili zgrany duet.
Elf schował miecz i wskazał ręką, aby chłopak zaczął go prowadzić.
– Czy ten dzik naprawdę musi z nami iść ? – spojrzał się, na niego nie mogąc uwierzyć w to, że jest aż tak głupi.
– Zrozum, jesteś ranny. Ciężko ci iść samemu, a ty jeszcze chcesz nieść tego potwora?
– To ty mnie zrozum.– odpowiedział Otlu. – Ten dzik jest w takiej samej sytuacji jak ja.
Gdybyś ty mnie zostawił, na pewno bym skonał, jego czekałby ten sam los gdybym mu nie pomógł. Wszystkich nas coś łączy i musimy trzymać się razem.
Elf jakoś nie poczuł przesłania Otlu, ale nie zamierzał już tego komentować. Wiedział tylko jedno, on nie będzie niósł zwierzęcia jeśli Ser straci siły.
Z jeszcze większym ciężarem, jakim był, dodatkowy bagaż w postaci zwierzęcia ruszyli przez las zdani tak naprawdę na siebie nawzajem.
Książę miał tyle pytań do swojego towarzysza. Jak to się stało, że znalazł się w lesie? Jak wygląda zwykle życie elfa, ale do wszystkich tych pytań potrzebował jeszcze śmiałości.
Nie wyobrażał sobie zadać ich tak bezpośrednio.
Przez jego charakter samotnika zapadła niezręczna głucha cisza.
Po dwóch minutach Elf ponownie przemówił.– Zawsze jesteś taki cichy czy to może cecha każdego Sera ?
Otlu pomyślał sobie, że bardzo żałuj, że wszyscy Serzy nie są tacy jak on. Gdyby Elf poznał, jego brata nie musiałby już zadawać zbytecznych pytań.
– Nie lubię gadać bez potrzeby.
– I dlatego nie masz ze sobą towarzysza.
– A ty gdzie masz swojego ? – dociął mu Otlu.
– Ja nie mam towarzysza. Nie byłem w lesie na samotnej podróży jak ty.
Chłopak pomyślał, że teraz jest właśnie okazja, aby pociągnąć elfa za język. Potem może już nie wróci do tego tematu.
– Więc jak to się stało, że tu jesteś?
– Przez Elfy. Nie wiem, jaką wy macie relację z nimi, ale my prowadzimy ze sobą od wieczne wojny.
Na pewno słyszałeś nie raz o bitwach mrocznych elfów z leśnymi elfami i ich buncie.
Otlu przytaknął bez słowa.
– Bo widzisz, chodzi o to, że Elfy nie mogą się pogodzić z tym, że powstały również inne rasy. Uważają, że skoro oni zapoczątkowali, nasze istnienie my jako gorsi od nich powinniśmy się dostosować.
Nigdy otwarcie nie powiedzieli o tym, że pragną unicestwienie naszych ras, ale każdy, kto dobrze ich poznał, wie, jacy są naprawdę.
– A jak to się stało, że powstały inne rasy ? – zainteresował się Otlu.
– Każda rasa stworzyła się przez bunt.
Nasz pierwszy król, który jeszcze nie był, taki jak my nie przystał na żądania leśnego króla, który kazał mu obrabiać swoją ziemię w zamian, że ten nie wypowie mu wojny.
– Chciał wypowiedzieć wojnę swoim? – zdziwił się książę. Zawsze w historii świata nauczyciele przedstawiali im elfy jako dobre istoty, żyjące w zgodzie z naturą i resztą stworzeń. Najczęściej były ukazywane jako wojska wstawiające się do pomocy, ale nigdy nie jako ci źli.
– Na jakim ty świecie żyjesz – westchnął Elf. – Rozumiem, że u was nigdy nie miało miejsca coś podobnego ?
– Nie, mój oj..– szybko ugryzł się, w język mając nadzieję, że jego towarzysz nie usłyszał zająknięcia. – Nasz król Kijaron jest jedynym królem Serów, poza nim nie ma innego.
– Dlatego nie macie wojen. Władza od zawsze była największym powodem sporów. Każdy chciał po nią sięgnąć, choć od początku powinien być tylko jeden król całej rasy. – Elf wypowiedział na głos swoje myśli. – Nasz król Hajysz drugi tego imienia, nie zamierzał wykonywać ciężkiej pracy tak naprawdę za nic w zamian, bo przecież pokój powinien być między nami zawsze.
Król Elfów nie miał zamiaru wybaczyć nam nie posłuszeństwa i uderzył z całą swoją siłą na nasze państwo.
Podobno kiedyś i my mieszkaliśmy w tych lasach. Jeszcze za nim doszło do wojen.– rozejrzał się po okolicy i skierował w górę swoje oczy. – Leśne Elfy wybiły nas wszystkich co do ostatniego stworzenia, nie oszczędzili nikogo no, chyba że ktoś zdradził i przeszedł na ich stronę wykonywać ich obowiązki.– na samą myśl o tym wzdrygnął się. – Nie mogę zrozumieć, jak można schować honor tylko po to, aby przeżyć swoje nędzne życie na ziemi. Wolałbym zginąć, ale odejść z dumą nie wstydząc się spojrzeć w twarz swoim braciom u góry.
Otlu zgadzał się z nim w stu procentach, chociaż jeszcze nigdy nie był w takiej sytuacji, żeby wybierać między honorem, a życiem. Tak naprawdę nie wiedział co by zrobił gdyby Elf wyjął miecz i nakazał mu wykonywać swoje rozkazy.
Łatwo było mówić, dopóki nie było się w danej sytuacji.
– Kiedy krew naszych braci spowiła ziemię nastała cisza. Elfowie odeszli, zabierając ze sobą tych którzy przeszli na ich stronę.
Podobno z ich odejściem stało się coś niesamowicie dziwnego.
Leśny król, siedząc w swoim zamku i triumfując, nad całym państwem usłyszał szum liści za oknem.  

Łańcuch żywiołówWhere stories live. Discover now