......

17 5 0
                                    

  Malcajdyn nie chciała jej poganiać, ale wiedziała, że nie mają dużo czasu.
Sprawa musiała być załatwiona szybko.
Dopóki Amanda miała, ochotę przystąpić do jej planu należało go zrealizować.
Im dłużej będą zwlekać, tym większa szansa na to, że księżniczka zapyta swego ojca czy Koi naprawdę jest tu gdzieś niedaleko.
Patrząc, w jej oczy była pewna, że nie ma się czego obawiać.
Amanda musiała naprawdę go kochać, a przecież czego nie robi się dla miłości.
- Zgadzam się — odpowiedziała po chwili ciszy.
Malcajdyn musiała się powstrzymać, aby nie krzyknąć z radości.
Teraz już dokona planu i nikt jej nie powstrzyma.
- W takim razie chodźmy. - złapała ją za rękę i pociągnęła za sobą.
Amanda nie miała, pojęcia gdzie biegną, ale ślepo ruszyła za przyjaciółką.
- Ale jak się stąd wydostaniemy ? Czy masz jakiś plan ?
- Spokojnie, tym się nie martw. Już ja to wszystko załatwię.
Na początku musiała ją przebrać. Nie mogła planować ucieczki z dziewczyną obwieszoną w złoto i wystrojoną w jedwabne suknie.
Od razu ktoś by się nimi zainteresował. To trzeba było zrobić z głową.
Malcajdyn rozkazała jej poczekać przez parę sekund w swojej komnacie, aż nie wróci z potrzebnymi przedmiotami.
Miała nadzieję, że nie pomyliła się co do księżniczki i dziewczyna nie zacznie protestować, kiedy zobaczy, w co ma się przebrać. Miała również nadzieję, że podczas jej krótkiej nieobecności nikt nie zajrzy do pokoju księżniczki i nie pokrzyżuje jej planów.
Starała się zrobić wszystko jak najszybciej. Nawet parę sekund w tej sprawie miało ogromne znaczenie.
Malcajdyn zaczaiła się od tyłu do magazynu, w którym trzymano ubrania sprzątaczek.
W takich strojach na pewno nie będą się rzucać w oczy, w końcu te kobiety chodzą po całym zamku, więc dlaczego one by nie mogły.
Złapała za dwa z nich wiszące na karcie oraz parę brudnych butów.
Nie miała czasu przyglądać się czy są to właściwe rozmiary dla nich, ale miała nadzieję, że udało jej się trafić.
Ze swoim łupem wróciła do komnaty księżniczki.
Amanda gwałtownie podniosła się z łóżka i stanęła, na baczność gładząc suknię.
Na jej twarz było, widać ogromne przerażenie jakby ukrywała coś złego.
Kiedy zobaczyła Malcajdyn znów nabrała kolorów i odetchnęła.
- Spokojnie to tylko ja — uspokoiła ją przyjaciółka i sama poczuła, ulgę widząc, że są jedynie we dwie. Całe szczęście nikt nie zdarzył ich odwiedzić i pokrzyżować planów.
- Aniołowie, myślałam, że to może matka przyszła zobaczyć co się ze mną dzieje.
- A właśnie, królowa. - skomentowała na głos. - O tej godzinie często tu przychodzi, musimy szybko się zbierać, żeby tym razem nie zdarzyła nas zastać.
Amanda pokiwała głową i od razu zaczęła się zbierać. - Masz już wszystko, co potrzebne?
Malcajdyn wysunęła w jej stronę ubrania, które udało jej się zabrać.
Księżniczka na widok brudnych stroi, skrzywiła się niezadowolona. - Mam być sprzątaczką? - zapytała niedowierzająco.
Malcajdyn spodziewała się takiej reakcji. Gdyby tylko mogła, to wygarnęłaby, tej próżnej dziewczynce jak bardzo w tym momencie pokazała swoją durnote, ale nie mogła. Jako łotrzyca potrafiła panować nad emocjami.
- A w jaki inny sposób chcesz stąd wyjść niezauważona ? - postawiła buty na ziemię, a stroje położyła na jedną z komód. - Posłuchaj, ja wiem, że jest ci ciężko wczuć się w rolę sprzątaczki, a myśl, że musisz, założyć jej ubrania odrzuca cię, a nawet pewnie przeważa o wymioty. Ja to wszystko rozumiem, ale musisz zrozumieć, że jeśli tego nie zrobisz, nie uda nam się spotkać z twoim ukochanym. - wysunęła, w jej stronę strój czekając, aż jednak księżniczka powstrzyma swoje dąsy i weźmie go od niej.
Amanda przyglądała się na ubranie, które za chwilę miało znaleźć się na jej ciele.
Zastanawiała się, jaka kobiet miała je przed nią na sobie ? Czy chociaż prała to, kiedy skończyła pracę ? A może jest tak przepocone, że cały smród przejdzie na jej ciało? Skrzywiła nos i z nie smakiem zaczęła rozmyślać o jej poprzedniczce.
Czy Malcajdyn naprawdę nie mogła wziąć czegoś innego? Tyle jest osób na zamku. Już wolałaby założyć na siebie zbroje żołnierza i udawać jednego z nich niż chodzić w stroju kobiety, która prawdopodobnie na kolanach czyści ich kibel.
Tak bardzo nie chciała tego zrobić, ale z drugiej strony wiedziała, że jeśli zacznie wybrzydzać Malcajdyn przestanie jej pomagać. Zdarzyła, ją już dobrze poznać i wiedziała, że chociaż jest, jej damą dworu to nie przywykła do wykonywania dziecinnych kaprysów.
Dzieciny kaprys, tak właśnie nazwała swoje postępowanie i miała rację.
To w końcu chciała spotkać się z Koim czy nie ?
Jeszcze raz popatrzyła na strój sprzątaczki, a potem gwałtownie złapała, za niego wyrywając go z ręki damy dworu.
Malcajdyn popatrzyła się na nią zdziwiona.
- Dobra, zakładam go.
Dziewczyna złożyła dłonie jak do modlitwy, a na jej twarz pojawiło się szczery uśmiech. - Wiedziałam, że się przekonasz. Jeśli to w jakiś sposób ci coś ułatwi, to pomyśl sobie, że miała, to na sobie jakaś miała zadbana kobieta, która pierze to po każdym sprzątaniu. - uśmiechnął się od ucha do ucha, a Amanda powstrzymała się od śmiechu. Dobrze wiedziała, że to, co mówi, jej przyjaciółka nie może być prawdą. Kto normalny prałby codziennie ubranie tylko po to, żeby na drugi dzień znów je zabrudzić.
Dziewczyna ściągnęły z siebie swoje suknie i zaczęły zakładać na siebie obdarte brudne szaty. Malcajdyn poradziła sobie ze wszystkim sama, ale wiedziała, że w przypadku księżniczki będzie potrzebna pomoc.
Z politowaniem przyglądała się, jak Amanda szarpie się z zapięciem sukni.
Gdyby musiała, zrobić to sama zapewne rozerwałaby materiał.
Malcajdyn przystąpiła do pomocy.
Ich dzisiejsze szykowne stroje wsadziły na miejsce do szafy.
Kiedy pryzodzilay już brudne szaty spojrzały się na siebie i wybuchły śmiechem.
Malcajdyn była przyzwyczajona do tego typu przebieranek, w końcu tak wyglądało całe jej życie, ale dla Amandy to było coś nowego.
Dziewczyna musiała przyznać, że kiedy założyła, już na siebie strój sprzątaczki wcale nie poczuła żadnego smrodu. Może to, co mówiła Malcajdyn o codziennym praniu naprawdę było prawdą ?
- Wyglądamy jak panie sprzątaczki, które nie do końca zrozumiały, jaką pracę będą wykonywać. - zauważyła rozbawiona Malcajdyn i wskazała palcem na ich wyszykowane fryzury.
Amanda złapał się za głowę? - Jeśli myślisz, że zetnę włosy ?
- Nie
Malcajdyn wyjęła dwie małe szmatki i podeszła z jedną z nich do Amandy.
Zakręciła ją wokół jej głowy i przyprowadziła pod lustro, aby zobaczyła swoje dzieło.
- Prawda, że pięknie. No teraz wyglądasz jak prawdziwa sprzątaczka. Jeszcze oczywiście zmyjemy ten makijaż, ale tak poza tym jest genialnie.
Szybko zabrała się za usuwanie upiększeń, a z tylnej kieszeni wyciągnęła małe pudełeczko.
- Co to jest ? - zapytała księżniczka, widząc jak rękę Malcajdyn zbliża się do jej ciała .
- Błoto, umażemy się w paru miejscach, aby jak najbardziej przypominać sprzątaczki.
Amanda nie protestowała. Zamoczyła ręce w lepiącym piachu i rozstarła je o sukienkę.
Dama dworu wysunęła z jej koku wszystkie spinki, które podtrzymywały fryzurę, a potem nakazała trzepnąć jej włosami, aby ułożyły się w naturalny sposób, ale nadal pozostały w nieładzie.
- No, jesteśmy gotowe. - spojrzała na siebie i księżniczkę w lustrze. - Chyba jeszcze nigdy nikt tak cię nie wystroił ? - zażartowała, patrząc, do czego doprowadziła tę zadbaną dziewczynę.
- W takim wydaniu nie rozpoznałaby mnie nawet własna matka. Od początku mnie zaskakiwałaś, ale dzisiaj twoje przygotowanie przeszło moje wyobrażenia. - obróciła się wokół własnej osi i przyglądała na swoje odbicie.
- Właśnie, twoja matka. - Malcajdyn chwyciła ją za rękę i pociągnęła za sobą do wyjścia.
Dobrze, że Amanda jej przypomniała, przecież za chwilę mogła wkroczyć tu królowa, a gdyby do tego doszło, cały jej plan ległby w gruzach.
Musiały uciekać. Im szybciej będą na zewnątrz, tym lepiej.
Amanda nie zatrzymywała się ani na chwilę.
Tempo Malcajdyn było dla niej ciężkie, ale nie marudziła. Była wdzięczna przyjaciółce za to, że wszystko to zaplanowała właśnie dla niej.
Chociaż jej kondycja należała, raczej do niezbyt dobrych to musiała przyznać, że buty, które nosiły, sprzątaczki były naprawdę wygodne.
W nich nie czuła, że w ogóle ma coś na nodze, nie to, co w wysokich pantoflach na obcasach.
Swoją drogą zastanawiała się, jak to jest, że zwykle gospodynie mają lepsze buty, a ona, ich pani męczy się we, swoich na co dzień.
Kiedy wróci, do domu chyba będzie musiała poprosić matkę, aby pozwoliła jej czasami założyć, takie buty.  

Malcajdyn miała rację, w tych stronach były nie zauwazalne. Nikt nie zwracał, uwagi gdzie też tak pędzą dwie zwykle sprzątaczki. Widocznie miały nagle zadanie, albo zwyczajnie zapomniały o swojej pracy, ale tu wszyscy poruszali się z prędkością strusia.
Amanda pierwszy raz mogła poczuć się wolna. Nikt nie kłaniał się jej za każdym razem, kiedy ją mijał, a nawet nie zwracano na nią uwagi. Była równa wszystkim innym.
Wiedziała, że nie chciałaby, aby tak było na co dzień, ale czasem milo byłoby pobyć bez kontroli.
Malcajdyn złapała ją za rękę i wciągnęła w boczne drzwi, kiedy były już na samym dole.
Wsadziła w dziurkę mały srebrny kluczyk i przyciągnęła klamkę.
- Skąd ty to wszystko znasz ? Tę drogę ? Sekretne zakamarki ? - Amanda nie mogła się nadziwić tym jaką wiedzą dysponowała jej przyjaciółka. Nawet ona nie wiedziała, że w tym miejscu można wyjść na zewnątrz. Gdyby tylko miała o tym pojęcie, już dawno wymykałaby się rodzicom z domu.
- Nie gadaj, tylko się ruszaj.- popchnęła drzwi i zrobiła miejsce, aby Amanda mogła wyjść na zewnątrz.
Było to boczne wyjście prowadzące małymi schodkami, nieco zniszczonymi w dół do głównej bramy.
Malcajdyn miała jednak inny plan.
Brama nie była jej do niczego potrzebna.

Chciała wyjść niezauważona. Żeby, wydostać się głównym wyjściem musiałyby się nakombinować, a na to nie miały zbytnio czasu.
Malcajdyn pomogła, dziewczynie zejść na dół widząc, że ta boi się poruszania po schodach bez barierki.
Podała jej rękę i sprowadziła ją krok po kroku na dół.
Nie była to duża wysokość, ale przy niewłaściwym ruchu upadając, ze schodów można byłoby nawet złamać nogę.
Malcajdyn wiedziała, że w jej przypadku jest to nie możliwe, ale jeśli chodziło o Amandę bardzo prawdopodobne, że właśnie tak by skoczyła.
Zdawała sobie sprawę, że nawet jeśli wysokość jest znikoma, kiedy nie ma, barierki lęk pojawia się większy niż w przypadku, gdyby schody sięgały do nieba, ale posiadały barierkę.
Świadomość oparcia dawała poczucie bezpieczeństwa i oddalała strach.
Kiedy stanęły, już na płaskiej powierzchni poczuły lepki grunt pod butami.
- Naprawdę ? - rzuciła wściekła Amanda.
Stały po kostki w bajorze błota zewsząd otoczone iglastymi drzewami.
- Nie marudź, ciesz się, że to nie ruchome piaski, wtedy nie miałabyś już żadnych szans na wyjście.
- Te iglaki zaraz wydłubią mi oko — zaczęła narzekać.
Drzewa stały, jedno przy drugim praktycznie wchodząc na siebie i tworząc żadnego odstępu. Dlatego właśnie Malcajdyn wybrała to miejsce. Między nimi nikt nie był w stanie ich dostrzec i mogły swobodnie zrealizować swój plan.
- No dobra czas się przemieścić na drugą stronę.
Malcajdyn wyciągnęła coś zza pleców i zaczęła oplatać tym Amandę.
- Co to jest ? - dziewczyna przyglądała się na jej ruchy.
- Sznur, dzięki niemu przejdziemy przez mur. Najpierw pomogę przejść tobie, a potem dołączę do ciebie ja.
- Po murze ? - zdziwiła się księżniczka, patrząc na nią szeroko otwartymi oczami.
Kiedy sięgnęła, wzrokiem w górę nie mogła sobie tego wyobrazić, w jaki sposób będą w stanie tego dokonać. Nie wiedziała jak dama dworu, ale ona nigdy nie wspinała się po ścianach i jakoś słabo wyobrażała sobie siebie w tej roli. - Czy ty naprawdę mówisz poważnie? Uważasz, że dzięki tej lince uda nam się wydostać ?
Malcajdyn uśmiechała się, do niej jakby chciała, jej powiedzieć tylko patrz.
Ściągnęła węzeł, który nałożyła na księżniczkę i obwiązała się nim wokół właśnie tali. Zarzuciła linę do góry, a ta wysunęła, z siebie kolce wbijając się w mur.
Malcajdyn przycisnęła coś przy swoim brzuchy i nim Amanda zdarzyła się zorientować dama dworu była już na górze.
Księżniczka przyłożyła, rękę do czoła starając się zasłonić promienie słońca.
To, co pokazała, przed chwilą jej przyjaciółka nie mieściło się jej głowie. Jakim cudem tego dokonała. Skąd wzięła coś takiego ?
Ta lina wyglądała jak zwykły sznur, a nagle, nie wiadomo skąd zaczęła poruszać się mechanicznie.
Malcajdyn wcisnęła ponownie przycisk i zjechała, w dół stając centralnie przed Amandą.
Wiedziała, że księżniczka może zacząć coś podejrzewać, ale pomyślała, że jeszcze bardziej może ją zaintrygować i tak się właśnie stało.
- Jak ty to zrobiłaś ? - wpatrywała się w nią jak zahipnotyzowana.
- Dostałam to kiedyś od pewnego gościa, który odpowiedział moją panią.
Jeszcze wtedy nie wiedziałam, do czego to służy, ale kiedyś z ciekawości postanowiłam wypróbować swój prezent.
Obwiązałam się tym tak jak dzisiaj, a wtedy sznur uniósł mnie w powietrze. To było coś niesamowitego, czułam się, tak jakbym potrafiła latać. Do tej pory jeszcze nigdy nie używałam go w potrzebnym celu, ale dziś pomyślałam sobie, że może być mi przydatny.
Historię jak zwykle wymyśliła na poczekaniu. Kłamstwa nie były dla niej czymś trudnym, potrafiła je stworzyć w każdej chwili.
Amanda przeciągnęła ręką po talii przyjaciółki. Nie mogła się nadziwić temu, z jaką lekkością unosiła się w powietrzu i to za pomocą jedynie sznurka.

Łańcuch żywiołówUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum