Rozdział 9

23 5 0
                                    

  Poszukiwania odnośnie sprawcy zabójstwa nie ustawały. Cały czas usiłowano odnaleźć tę lub tego, który zabiła Dijiśin.
Pierwsze podejrzenie oczywiście padły na stajennego, który prawdopodobnie był chłopakiem dziewczyny, ale na ten dzień miał alibi, razem z ojcem odbierali zlecenie od gospodarza mieszkającego dwa domy dalej. Oczywiście wiadome było to, że gdyby tylko chciał, mógłby wszystko zlecić komuś innemu, ale według króla Karu podejrzewanie chłopaka dziewczyny było od początku co najmniej dziwne.
Nawet gdyby go zdradziła to czy zwykły stajenny zajmowałby się zemstą? Pewnie nie raz już go ktoś zdradził, a on szukał wtedy pocieszenia u kolejnej dziewczyny.
Król dobrze znał swoich poddanych i wiedział, że za taką miłość nikt nie zamordowałby swojej kobiety.
Chociaż Tomb cały czas namawiał króla, aby, drążyć sprawę chłopaka ten nie zgodził się i nakazał szukać dalej.
Najgorsze było to, że Karu zdawał, sobie sprawę kto był sprawcą całego zamieszania. Przed wypowiedzeniem tego na głos powstrzymywała go tajemnica.
Gdyby jego wszyscy poddani dowiedzieli się jakie niebezpieczeństwo ich czeka, zapewne wpadliby w panikę i przestali logicznie myśleć, a na to nie mógł sobie pozwolić.
Zastanawiał się jednak w jaki sposób zabójca dostał się do zamku i co najważniejsze kto nim był.
Teraz musiał chronić swoją córkę jeszcze bardziej niż poprzednio.
Wszystko wskazywało na to, że on już wie, kim jest jego córka i niedługo znów się o nią upomni. Tamtym razem udało mu się ją ochronić, modlił się o to by i tym razem było tak samo.
Gdyby ją stracił, nigdy by sobie nie wybaczył. Gorzej, nie potrafiłby bez niej żyć i za prawne dołączyłby do niej w zaświatach.
Dla córki zrobiłby, wszystko dlatego właśnie pozbawił, jej samodzielności nakazując służbą, aby cały czas była pod opieką.
Najlepiej zrobiłby jednak gdyby córka była przy nim lub jego żonie, ale on nie mógł brać jej na wszystkie spotkania, tym bardziej że teraz kiedy na zamku był, morderca miał ich jeszcze więcej.
Sira- naj również miała swoje obowiązki, do których towarzystwo córki w ogóle nie pasowało. Owszem większość z nich polegała na towarzyszeniu mężowi, ale żona Karu była również dobrą strategiczką dlatego król nie zamierzał odsuwać jej od spraw władzy. Nie raz pomogła mu w rozwiązaniu trudnej sytuacji dlatego, kiedy sam nie mógł, wystąpić jako król na dwóch interesujących zebraniach wysyłał właśnie ją. Ufał jej jak nikomu innemu i wiedział, że to, co postanowi, będzie przemyślane dwa razy lepiej niż przez niego samego.
Dla ludzi na początku obecność królowej zamiast króla wydawała się dość dziwna, a nawet niektórzy pewnie określiliby ją nie na miejscu, ale z czasem wszyscy zaakceptowali ją jako dowódcę, ponieważ jej plany świeciły błyskotliwością.
Król nie mógł się powstydzić taką żoną.
U ludzi jeszcze nigdy nie było tego typu władczyni jak Sira- naj. Owszem ich królestwami władały królowe, ale nigdy nie były to żony, których mężowie trzymali się przy życiu.
W zamku Karu mówiono o tym, że jest dwóch królów o jednym sercu. Jeden pochopny, a drugi bardzo zdyscyplinowany, ale oboje wspólnie są oddani ludu.
Tak właśnie mawiano o rządzącej parze.
Oczywiście zdarzały się przypadki kiedy ktoś jednak wygłaszał, przeciwne opinie twierdząc, że Karu z żoną wcale nie są dobrymi władcami, a to, że Sira- naj rządzi, razem z królem uważano za hańbę.
Królowa jednak nie zamierzała się tym przejmować. Uważała, że nie została stworzona tylko do tego, aby odchować dziecko, a potem ładnie wyglądać przy swoim mężu, lub zabawiać się na balach.
Już podczas nocy poślubnej powiedziała mu, że nie interesuje ją jakie układy miał z wcześniejszą żoną, ale ona nie zamierza tylko grzać mu łóżka i zadowalać go w nim. Od tego jak stwierdziła, są dziwki, a ona przecież nią nie była.
Król od razu wyczuł, z jakim typem kobiety ma do czynienia i musiał przyznać, że był nią oczarowany od pierwszego spojrzenia w jej oczy.
Poprzednia żona zmarła przy porodzie wraz z ich nienarodzonym dzieckiem. Miała dać mu następcę, ale komplikacje porodowe pokrzyżowały ich plany.
Król kochał swoją byłą żonę, ale nie tak jak Sira-naj. Oba małżeństwa były zawarte dla sojuszu podobnie jak teraz w przypadku Amandy.
Tak się cieszył kiedy usłyszał, że król Kijaron szuka dla swojego syna potężnej sojuszniczki na żonę.
Współpraca z Kijaronem i jego ludźmi była czymś, co mogło bardzo się im przysłużyć.
Amanda od początku nie miała nic przeciwko takiemu rozwiązaniu. Od małego matka tłumaczyła, jej jak wygląda życie księżniczki i chyba zrobiła, to dobrze skoro dziewczyna nie protestowała ani razu.
Król Karu liczył na to, że dzięki małżeństwu będzie bardziej bezpieczna.
Jeszcze parę dni temu gdyby dostał list od Kijarona z wiadomością, iż jego syn prosi, o rękę jego córki już z wyznaczoną data zapewne szalałby ze szczęścia, lecz tym razem na jego twarzy nie pojawił się uśmiech.
Teraz kiedy Amandzie groziło największe niebezpieczeństwo nie mógł pozwolić jej jechać do Serymsak.
Chciał mieć ją przy sobie no i oczywiście jakkolwiek to nie brzmiało zwabić przez nią mordercę.
Nie chciał robić z córki przynęty, ale wiedział, że dopóki tu będzie, jest większa szansa na to, iż morderca ponownie tu wróci.
Od początku nie chciało mu się wierzyć, że w całej tej historii naprawdę chodzi o Dijiśin.
Ona musiała być tu tylko pionkiem, aby rozpocząć całą grę.
Wiedział, że córce bardzo zależało na tym, aby ślub odbył się jak najszybciej i wiedział, że kiedy powie jej o tym co postanowił ona obrazi się jeszcze bardziej. O ile w ogóle to było możliwe.
Znał swoją córkę dobrze i wiedział, że jej humorami nie ma co się za bardzo przejmować, ponieważ są bardzo zmienne, ale mimo to nie lubił cichych dni z Amandą.
Położył kartkę na stole i podniósł się, aby wyprostować plecy.
- Naprawdę chcesz to odwołać? - pokorny sługa stał przy drzwiach z lekko opuszczaną głową i przyciskał do piersi pergamin.
- Nie mam innego wyjścia.
- Ależ panie, czy nie uważasz, że kiedy odrzucimy, ich propozycje ona może nie powtórzyć się ponownie ? Mało tego król Kijaron może uznać to za zniewagę i być gotowym wypowiedzieć nam wojnę.
Karu spojrzał się na niego spod papieru i dał mu do zrozumienia, aby za bardzo nie wyolbrzymiał.
- Nasz sojusz trwa, ładne parę lat więc wątpię, aby Kijaron tylko z powodu odmowy oddania im ręki mojej córki zerwał wszystkie pokojowe umowy.
Mężczyzna lekko się zawstydził, że popełnił taki błąd przed królem, ale ten chyba w ogóle się nie zorientował, że jego doradca powinien mieć większe pojęcie o sojuszu.
- Król Kijaron nie jest głupi. Znamy się dobrze i wiem, że nie zrobi nam żadnego problemu, bardziej spodziewam się niezadowolenia ze strony jego syna.
- O tak- wciął się doradca- Koi mógłby nam wypowiedzieć nawet wojnę.
- Cieszymy się więc, że to nie od niego zależy podejmowanie takich decyzji.
Karu oparł się o ścianę i złapał się za głowę.  

Łańcuch żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz