......

18 5 0
                                    

– Jesteś pewna pani, że chcesz z nią zostać sama ? – zapytał się strażnik, otwierając cele.
– Nie macie się czego obawiać. Sądzę, że nikt nie jest na tyle głupi, nawet przestępca, żeby, odtrącić rękę która chce mu pomóc. – tym samym potwierdziła, że jest gotowa na spotkanie z dziewczyną twarzą w twarz.
Strażnik wyminął na chwilę księżniczkę i wszedł do celi z resztą rycerzy, aby przykuć córkę Warinikie do łóżka.
– Co robicie ? – zapytała zdezorientowana.
Jej głos zupełnie nie pasował do wyglądu. Był spokojny i niezbyt głośny nawet wtedy kiedy próbowała krzyczeć.
– Nie szarp się, pani chce z tobą pogadać i radzę ci nic nie kombinować.– strażnik ścisnął, ją mocno za rękę a drugi w tym czasie zatrzasnął jej kajdanki tak, aby nie stanowiła żadnego niebezpieczeństwa.
Dziewczyna szamotała się i krzyczała, starając się uwolnić, ale nie miała szans.
Przypięta do łóżka musiałaby liczyć na cud, żeby zostać uwolnioną.
– Pani zada ci parę pytań, a potem wrócisz do swojej codzienności.
– Chuj – popatrzyła się na niego z pogardą i warknęła.
– Szmata – odpowiedział i popchnął ją bardziej na ziemię.
– Możesz już pani wejść. Gdyby czuła się, pani jednak zagrożona to proszę nas wołać. Nie ma szans, aby się uwolniła, ale pewnie nie przywykła pani do obecności wariatów, a ja mam z nimi już wprawę. – ponownie zaczął, swoje gierki starając się z nią flirtować.
– Dziękuję, ale powinnam dać siebie radę samą.
Strażnicy wyszli, z celi pozostawiając kobiety same sobie.
Rozmowa miała się odbyć w cztery oczy.
Efneja nie potrzebowała żadnych świadków, chciała to wszystko przeprowadzić po swojemu.
Strażnicy mieli czekać tak daleko, aby nie słyszeć żadnego słowa o którym rozmawiały. Wiedziała, że nic jej nie zagraża, dlatego nie potrzebowała ich obok siebie.
Ostrożnie weszła, głębiej stawiając nogę tak, aby nie ustać na niestabilną belkę. Nie chciała powtórki z początku, już wystarczająco się zamoczyła.
Płynącym krokiem zbliżyła się do ściany i przytrzymała się jej tam, gdzie zauważyła wyryte znaki. Nie miała, pojęcia co one znaczą, ale zdawała sobie sprawę, że musiała je zrobić właśnie ona.
– Musisz się tu strasznie nudzić. Nawet nie masz kartki, żeby, rysować tylko niszczysz ściany więzienia.– przejechała ponownie ręką po ścianie. – Co znaczą te znaki ?
Dziewczyna siedziała, przy łóżku z opuszczoną głową nie zwracając uwagi na księżniczkę.
– Nigdy czegoś takiego nie widziałam. To twoje własne dzieła ? Czy może zostały tu po wcześniejszym więźniu?
Ponownie zero reakcji.
– Widzę, że nie masz nastroju do rozmowy, ale muszę cię rozczarować, będziesz musiała mówić, bo ja mam dla ciebie czas tylko dziś. – odkręciła się gwałtownie w jej stronę i uśmiechnęła się złośliwie, ale dziewczyna nie dostrzegła jej spojrzenia.
– Powiesz coś wreszcie? – zapytała, powstrzymując swoje nerwy. – Czy możesz coś powiedzieć, czy może nie rozumiesz tego co do ciebie mówię ?
Ponowny brak reakcji wyprowadził ją z równowagi.
Księżniczka ruszyła do niej gwałtownym krokiem i przykucnęła bliżej niej. – Odezwiesz się w końcu? – podniosła jej głowę szarpiąc ją przy tym za włosy.
Dziewczyna syknęła, a za chwilę zebrała w sobie ślinę i splunęła jej na twarz.
Księżniczka oburzyła się i poczuła wstręt do tego co się na niej znalazło. Przetarła ręką oko w które najbardziej wystrzeliła jej wydzielina. – A więc to tak chcesz pogrywać – powiedziała zdenerwowana i z całej siły wymierzyła w jej twarz klaskacza.
Głowa dziewczyny poleciała, na bok od uderzenia a na jej policzku pozostał czerwony ślad.
Efneja uśmiechnęła się do siebie.– Zauważ, że to nie ja jestem przykuta do łóżka, na twoim miejscu nie zaczynałabym w takiej sytuacji, ale widocznie twoja natura buntowniczki tego nie rozumie.
– Zamknij się suko – odpowiedziała opryskliwie.
– W tej sytuacji to również ty jesteś bardziej do niej podobna. – zaznaczyła jej pozycję. – Może przestaniesz się ze mną kłócić i zaczniemy normalnie rozmawiać ? Nie przyszłam tu dla przyjemności, ale mogę ci pomóc.
Dziewczyna wpatrywała się na nią z podniesionymi brwiami.
– Wiesz, kim jestem ? – zapytała, przyglądając się w jej oczy.
– Królewską dziwką uważającą się za najważniejszą. – rzuciła pogardliwie
– Nie – odpowiedziała spokojnie – to nie jest moja ranga. Jestem księżniczką, córką króla Kijarona, a ty jesteś Tiau, buntowniczka, córka Warinikie, naszego dowódcy Banafserzi przyjaciela rodziny. – posłała jej serdeczny uśmiech.
– O proszę co za zaszczyt. Poznałam samą waszą wysokość. – zakpiła z obojętnością.
– Przybyłam tu, żeby ci pomóc. Pewnie już wiesz, że twój ojciec niedługo będzie mógł opuścić z tobą nasze królestwo. W krotce będziesz wolna  i na zawsze pożegnasz się z tym chlewem w którym do tej pory musisz gnić. – spojrzała się z obrzydzeniem na całą celę. – Na pewno długo na to czekałaś, ale pewnie nie zdajesz sobie sprawy z pewnych rzeczy. – czekała na jej reakcje, ale nie uzyskała żadnej. – Na wolności wcale nie będzie ci tak łatwo
Gdybyś wróciła do miasta, owszem nie miałabyś ciężko, ale ty przecież wyjdziesz poza mury. Tam czeka cię zupełnie nowe życie. Inne niż dotychczas.
– Czy może być coś gorszego od życia w ciasnej celi ? – zapytała z ironią.
– Życie bez zabezpieczeń. – uśmiechnęła się złowieszczo. – Do tej pory, chociaż siedziałaś w ciasnej celi pod kluczem i nie mogłaś, o niczym decydować byłaś bezpieczna. Nikt ci nie groził no, chyba że sama byś ich sprowokowała. Kiedy wraz ze swoim ojcem odłączycie się od nas i staniecie się, niezależni będziecie zdani tylko na siebie. Nie wiem, czy inne kraje spojrzą przychylnie na włóczących się ich ulicami dwóch Serów.
– Mój ojciec ma poważanie. Zna wiele innych ras. Myślę, że zapewni nam bezpieczeństwo. – odpowiedziała, pewna siebie nie zdając sobie sprawy, że wciągnęła się, w dyskusję z księżniczką czego tak bardzo chciała uniknąć.
– Ale znają również ciebie. Myślisz, że pozwolą na to, aby do ich kraii przybyła była więźniarka?  Nikt nie będzie ryzykował życiem swoich ludzi tylko dlatego, że ty masz życzenie mieszkać akurat w tym miejscu.
Tiau podniosła lekko głowę i skierowała swój wzrok na ścianę.
Nie wiedziała co odpowiedzieć, a przecież nie mogła przytaknąć wielkiej pani.
Popatrzyła na swoje rany na ręku które sama sobie zadała, gryząc się po ciele z nerwów. Była na siebie wściekła, że wtedy nic nie osiągnęła. Zgotowała swojemu ojcu dodatkowe problemy i na zawsze rozdzieliła ich ze sobą.
Wszystko było jej winą i zdawała sobie z tego sprawę, ale czasu nie mogła już odwrócić.
Zastanawiało ją, po co księżniczka w ogóle do niej przyszła. Co chciała osiągnąć ? Przecież wie, że niedługo wychodzi na wolność, nie musiała jej o tym informować.
Zdawała sobie sprawę, że na początku będzie ciężko, ale przecież nie będzie siedzieć w więzieniu skoro może wrócić do normalnego życia.
– Pewnie cię zastanawia, po co w ogóle tu przyszłam? – przerwała jej myśli. – Moim celem nie jest cię jeszcze bardziej zdołować, ale pomóc ci i być może przywrócić do naszego miasta.
– Słucham ? – spojrzała w jej stronę lekko zdezorientowana.
– Widzę, że w końcu zaczynam cię interesować. – podniosła głowę triumfalnie.
– O tuż, przybyłam tu, aby sprawdzić, czy naprawdę jesteś taka niebezpieczna jaka się  wszystkim wydajesz.
– I co wywnioskowałaś?
– Jesteś dla mnie zagadką.– księżniczka złożyła ręce i zaczęła rozmyślać. – z jednej strony wydajesz się być buntowniczką która tylko szuka dziury w całym, aby ponownie zaatakować, a z drugiej widzę w tobie skrzywdzoną dziewczynę, która najbardziej ze wszystkiego na świecie pragnie wolności i powrotu do swojego ojca za którym tęskni.
Wiedziała, że zgadła, bo brak reakcji ze strony dziewczyny wskazywał na to, że nie podobało jej się, iż została rozgryziona.
– Chce zrobić tak, żebyś mogła z nami zostać, bo wiem jakie to jest trudne zaczynać wszystko od nowa, ale żeby tak było, musisz mnie do siebie przekonać.
Dziewczyna znacznie się ożywiła i zainteresowała nową ofertą.
– Chce poznać twoje życie. Dowiedzieć się co spowodowało, że wywołałaś zamieszanie i dlaczego za coś takiego wsadzono cię na tyle lat? Daj mi poznać swoją duszę, a ja otworzę przed tobą nową drogę.
Dziewczyna przeciągnęła się, bliżej niej szurając przy tym niemiłosiernie zardzewiałym łańcuchem.
Efneja również podeszła chcąc nawiązać jak najlepszy kontakt wzrokowy.
Musiała pokazać, że można jej ufać, bo tylko wtedy była szansa, że pozna dziewczynę naprawdę taką jaką była.
Obie zbliżały się do siebie powoli, chociaż ich odległość już od początku nie była daleka.
Pomału znalazły się centralnie naprzeciwko siebie.
Efneja nie wiedziała, co ją podkusiło, aby aż tak blisko podejść, ale musiała spojrzeć jej w oczy. Uważała, że to właśnie z nich można wyczytać, do czego człowiek jest zdolny.
W mgnieniu oka zauważyła jak w jej stronę, a konkretnie w kierunku jej szyi został wymierzony kawałek szkła.
Nawet nie wiedziała jak, ale w ostatniej sekundzie wygięła się, do tyłu odchylając ciało tak, aby szkło nie trafiło w miejsca które od razu pozbawia ją życia.
Ostrze, drasneło ją w klatkę piersiową przecinając sukienkę i zadając jej  niezbyt głeboka ranę.
Efneja odskoczyła od łóżka i od razu zerwała się na równe nogi. – Straż! – zaczęła, krzyczeć licząc na to, że zjawi się ktoś, kto jej pomoże.
Po chwili rycerze byli już na miejscu.
Wpadli, do środka otwierając, z hukiem cele uderzając przy tym w ścianę.
Z mieczami w rękach podeszli do więźnia, ale kiedy zobaczyli, że dalej jest, skuta, pochowali je do pochwy.
Z ręki Tiau wypadło szkło które ściskała w ręku i którym zamierzała zaatakować księżniczkę.
Przedmiot upadł na ziemię tuż koło jej nóg, a ona dopiero teraz zwróciła na niego uwagę.
Rycerz spojrzał się na nią chłodno.
– Tiau, jesteś posadzona o usiłowanie dokonania morderstwa na pani Efneji. Jeszcze dziś możesz spodziewać się wizyty przed sądem.
Dziewczyna wpatrywała się w trzy obiekty zmiennie. Na Rycerza, szkło i Efneje stojącą w kącie w oszołomieniu.

Łańcuch żywiołówWhere stories live. Discover now