Rozdział 11

23 6 0
                                    

Kyryn stał w środku wielkiego sosnowego lasu znajdującego się tuż przed granicą Urogu.
Słońce świeciło tak mocno, że jego promienie nadawały nasycenia kolorom przyrody. Jesień tego roku była naprawdę piękna.
Dzieci bawiły się kopiąc liście które spadły już z drzew i zbierały, je tworząc bukiety oraz wianki dla swoich mam.
O dziwo ostatnie dwa tygodnie obeszły się bez deszczów, co powodowało, że z jeszcze większą chęcią wszyscy opuszczali swoje namioty, aby cieszyć się ze zmiany przyrody.
Deszcze i wichury były prawdziwym wyzwaniem dla barbarzyńców.
Ich mieszkania nie były tak solidnie zbudowane jak królów.
Nie mieli ścian z marmurów czy choćby drewna, ich osłoną były jedynie skóry zwierząt lub nawet tylko słabe materiały które udało im się zszyć w jedno.
Kiedy pogoda dawała znaki, że będzie, ciężko najsilniejsi mężczyźni stali przy ścianach domu i z całej siły podtrzymywali je, aby wiatr nie zmiótł ich namiotów.
Mieli to szczęście, że ich ludzie należeli do jednych z najsilniejszych, dzięki temu bez problemu znajdywali mężczyzn pomocnych w czasie katastrofy.
Kobiety które nie miały męża, ponieważ zginął w bitwie, albo po prostu nie chciał się, zajmować żoną nigdy nie były opuszczone. Prawo nakazywało, aby każdy mężczyzna dbał o swoją kobietę, ale pamiętał również o pozostałych i wiedział, że i onie należy dbać tak jakby były jego.
Największa odpowiedzialność spadała oczywiście na wodza całego plemienia, ten musiał już myśleć o każdym.
Najgłupszy problem zgłoszony przez jego człowieka był uznawany za problem.
Wódz poczuł, jak po jego twarzy przenika, wiatr lekko roztrzepując mu włosy.
Chłopak stał bez ruchu w skupieniu nad czarną glebą i przyglądał się na nią.
– Minęło już osiemnaście lat od całego wydarzenia. Tak, ten czas naprawdę szybko przemija, przecież wystarczy spojrzeć tylko na nas. Wtedy nie miałem tyłu zmarszczek co dzisiaj.– z drzew wyłonił się szaman, opierając się o swoją laskę i krocząc w jego stronę.
– Pamiętam, to tak dobrze jakby to było dzisiaj. Wystarczy, że zamknę oczy, a już widzę wszystko to, co wydarzyło się wtedy. Tego się nie zapomina. – przymknął oczy i zatracił się w swoich wspomnieniach.
– Twój ojciec prowadził nas do walki jak prawdziwy wódz. Czułem dumę, że kieruje nami ktoś tak mądry jak on. Zawsze stałem po jego stronie, nie dlatego, że był moim wodzem, ale dlatego, że widziałem w nim nadzieję. Wiedziałem, że ten człowiek się nie podda. Zrobi wszystko, aby nas poprowadzić do zwycięstwa.
– Ale jednak mu się nie udało.– Kyryn zaciskał ze złością pięści na samą myśl o pokonaniu tak wielu dobrych żołnierzy.
Szaman podszedł bliżej i odstawiając, laskę pod drzewo usiadł na wielkim karmieniu.
– Zwycięstwo czy przegrana, nie to liczyło się w tamtej walce.
Barbarzyńcy odwrócił się do niego i spojrzał się, tak jakby nie rozumiał, do końca co miał na myśli.
– Wiesz, co było najważniejsze? To, co dostrzegłem w jego oczach, a ujrzałem siłę, złość i pewność w tym, że mój pan mnie nie zawiedzie. Chociaż widział, że wojska nieprzyjaciela mają olbrzymią, przewagę nie zamierzał się wycofać. Przodował, biegnąc z mieczem wysoko nad swoją głową i celował, nim w każdego co stanął mu na drodze. Może i przegrał wojnę, ale odszedł ze świata z honorem.
Szaman podniósł się z kamienia i podszedł do Kyryna unosząc do góry suknie, aby się nie potknąć lub zahaczyć o jakieś wystające gałęzie.
– Twój ojciec również miał przy sobie to. – wysunął rękę w jego stronę i wziął w dłoń naszyjnik który podarował mu Czandel.
– Tak, on ma wielką moc. – przyglądał się na niego z otwartymi szeroko oczami.
– Sevon wiedział, że pewnego dnia jego panowanie się skończy, aby dać miejsce temu który poprowadzi nas do ostatecznego zwycięstwa i wyzwoli nasz kraj z tego czym jest dziś.
Kyryn złapał za naszyjnik i przycisnął go mocno do piersi. W duchu wypowiedział słowa "Ojcze pomóż mi, bo nie wiem jak mam to uczynić. Tyle ode mnie wymagają, a ja nie wiem, czy temu podołam. Gdybyś dał mi jakiś znak lub zesłał siłę" błagał, o pomoc choć wiedział, że musi sobie poradzić sam. Z jednej strony cieszył się z tego, że to właśnie jemu przypadło bycie wodzem, ale z drugiej strony bal się całej odpowiedzialności jaka wiązała się z byciem nim.
– Nie masz się czego obawiać mój wodzu. W tobie jest jedyna nadzieja i na pewno jej nie zmarnujesz. Ojciec nie zostawił cię samego, masz cały lud który stoi za tobą. – to mówiąc, wskazał dłonią w stronę ich miasta.
– Jakim cudem wiesz, co myślę ?– Kyryn przeraził się tym, co usłyszał. Wiedział, że szamani mają moce, ale nie wiedział, że aż tak potężne.
– Moc szamana opiera się na emocjach. Siłę czerpiemy z ziemi która jest naszą matką i ojcem. Ziemia jest święta. – opuścił głowę, zawsze to robił kiedy wypowiadał to zdanie.
Dla szamanów nie było nic bardziej cennego niż ziemia. To ona ich stworzyła i dała im dar widzenia tego czego nie widzą inni. W zamian za to szamani odwdzięczyli się jej pokłonami.
– Potrafisz czytać w myślach?– zapytał podniecony i lekko przerażony, że teraz nie będzie mógł swobodnie myśleć przy szamanie
– Nie wodzu. Moje czary tak jak już powiedziałem, opierają się na uczuciach. Czując, twój strach wyczuwam, co możesz teraz myśleć, ale to nigdy nie jest do końca pewne.
– Wiec nie możesz tak po prostu wejść w mój umysł ?
– Nie – pokręciło głową.– nie znam szamana który mógłby potrafić coś takiego zrobić, ale wiem, że na tym świecie istnieją stworzenia które oprócz wsparcia do twoich myśli potrafią kontrolować twój umysł.
Kyryn o mało nie złapał się za twarz z przerażenia – Nie chciałbym przebywać w ich obecności.
Szaman roześmiał się głośno. – To prawda, nikt nie chce, aby ktoś grzebał w twoich myślach.
Jego oczy ponownie zwróciły się w stronę naszyjnika.
– Czandel ma, rację mówiąc, że to umysł włada siłą, ale siła też nie zaszkodzi. Trenuj, jak najwięcej, a być może już nie długo odzyskamy ziemię. – dotknął Kyryna za jego silne umięśnione ramiona i z uśmiechem na twarzy odszedł, zostawiając go samego.
Chłopak przykucnął i nabrał trochę czarnej ziemi w ręce. Ścisnął ją mocno i nie zamierzał, wypuścić aż nie skończył mówić.
– Przysięgam ci, że zrobię wszystko, aby nasz lud odzyskał to co się mu należy. Ludzie i Serzy spłoną, a nasza Ziemia zagrzebie ich głęboko w swoich tunelach. Przyrzekam ci to jako wódz i Twój syn.

Łańcuch żywiołówWhere stories live. Discover now