.......

18 5 0
                                    

  - Mój panie — kanclerz popatrzył jeszcze przez chwilę w stronę Otlu opuszczającego salę. Wieść o jego wypadku poruszyła całe królestwo, dlatego jego widok na nogach był dla niego czymś, co najmniej dziwnym.
Król Kijaron musiał się, długo modlić skoro anioły pozwoliły mu przywrócić syna do żywych.
Nie rozumiał tylko dlaczego na twarzy młodego Sera już pojawiły się łzy
Dopiero co się obudził, powinien być szczęśliwy i dziękować za to, że dano mu szansę na powrót, ale czego tu oczekiwać od młodych skoro starzy nie potrafili szanować swojego życia
- Witaj przyjacielu, dobrze cię znów widzieć. - odpowiedział król z udawaną radością, ale nie na jego wizytę, a na sytuację, która miała przed chwilą miejsce. - Nie przejmuj się Otlu, jest jeszcze trochę rozhisteryzowany po ostatnich wydarzeniach, ale niedługo dojdzie do siebie.
- Nawet nie wiesz, panie jak bardzo się cieszę, że naszemu księciu udało się wrócić do zdrowia.
- Cóż — uśmiechnął się król. - To chyba raduje każdego z nas. Nikt nie powinien cierpieć, a już na pewno niemałe bezbronne dzieci, ale powiedz, co cię do mnie sprowadza. Jak mój syn się sprawuje jako książę ? Nie rozwalił połowy królestwa ? Właśnie miałem do niego się wybrać, ale wydarzenia z Otlu zatrzymały mnie przy nim.
Kanclerz poczuł, jak po jego czole leci coraz więcej kropel potu. Zastanawiała się, po co w ogóle zgodził się, aby to właśnie on musiał przekazać królowi to, co się stało. Przecież było, tyle osób na zamku z łatwością mógł wyręczyć się zwykłymi rycerzami, ale jak zwykle dał się wrobić. Teraz już nie było odwrotu, stał przed królem, a od wypowiedzenia słów dzieliła ich tylko chwila. Kanclerz z trudem przełknął ślinę.
- Twój wyraz twarzy robi się coraz bardziej nieciekawy ? Co się dzieje ?
Król zbliżył się do niego, a on poczuł, jak zapada się pod ziemię, tylko najgorsze było to, że wcale nie mógł tego zrobić. Nadal stał przed królem.
Nie było sensu dłużej tego przedłużać. Chciał czy nie musiał mu to powiedzieć.
Wziął głęboki oddech i zaczął przemawiać.
- Panie, ja wiem, że mieliśmy pilnować Koiego. On miał sprawować rządy jako twój zastępca. Tak naprawdę nie został jeszcze królem. Chociaż dałeś, mu swoje uprawnienia to liczyłeś na to, że kiedy Koi zrobi, za dużo to my położymy rękę i zatrzymamy całą sprawę. Liczyłeś na nas, a my cię zawiedliśmy.
Kijaron coraz bardziej zmieniał minę z zadowolonej na poddenerwowaną.
Kanclerz kontynuował to, co zaczął, starając się nie przerywać. - Obiecałeś panie, że Warinkie będzie mógł odejść do domu wraz ze swoją córką.
- Tak — pokiwał głową król coraz bardziej się niecierpliwiąc
- Pozwoliłeś również swoje córce na rozmowę z tą przestępczynią.
Pokiwał głową.
- Tyle że, kiedy ona poszła, z nią rozmawiać została zaatakowana szkłem.
- Kto ? - wyrwał się ze swoich myśli i skupił się jedynie na tym, co było tu i teraz.
- Twoja córka, została zaatakowana przez córkę Warinikie. Na szczęście nie stało się jej nic poważnego, ale bardzo się przeraziła. Kiedy Koi się, o tym dowiedział, postanowił wymierzyć jej karę.
Kijaron pokręcił, głową nie mogąc za wszystkim zdarzyć. - Poczekaj, wyjaśnij mi to od początku, jeszcze raz.
Nie mógł złożyć w całość wszystkiego, co usłyszał. Czy naprawdę przez ten krótki czas mogło dojść do tylu wydarzeń?
Wiedział, że Koi jest wątpliwym władcą, ale miał nadzieję, że przez tak krótki czas da sobie ze wszystkim radę, teraz zaczął się zastanawiać czy dobrze zrobił, pozostawiając władze w jego rękach.
Kanclerz odszedł do krzesła i wysunął je od stołu. Wiedział, że ta rozmowa nie będzie należała do najkrótszych.
Król Kijaron poszedł w jego ślady, zanim i zajął miejsce tuż obok.
Rycerz oraz pani Her zostali obecni, ale usunęli się, lekko na bok nie chcąc przeszkadzać im w rozmowie.
Król słuchał i analizował każde słowo. Czym więcej się dowiadywał, zastanawiał się, czy w ogóle chce słuchać dalszego ciągu.
Miał coraz większe obawy, że ta historia zakończy się Happy endem.
Kanclerz opowiedział mu wszystko od początku. Nie zatajał żadnego momentu, bo i po co, i tak wszystko wyszłoby na jaw i nie było, sensu w przedstawianiu scenariusza innym niż był.
Po wysłuchaniu Sera Kijaron podniósł się z krzesła. Nie zachowywał żadnych gwałtownych ruchów. Wydawał się spokojny i ktoś, kto przyglądałby się, z boku na ich rozmowę nie wywnioskowałby, na jaki temat była ona odbyt. Pociągnął za sobą swój długi płaszcz i skierował się w stronę wyjściowych drzwi.
- Panie, gdybym tylko pomyślał, gdybym Chociaż przez chwilę pomyślał. - kanclerz użalał się nad swoim losem. Był, wszystkiemu winny i tu nie było żadnej wątpliwości. Zawiedli jak doradcy. Ze swoim doświadczeniem powinni przyjąć zupełnie inną postawę. Powstrzymać Koiego przed wygnaniem brata, ale oni woleli, przyglądać się jak książę gubi się w swoich decyzjach.
Uniósł lekko głowę w poszukiwaniu swego pana, ale król Kijaron szedł, dalej nie zwracając uwagi na kanclerza.
Nadal szedł w kierunku drzwi. Sunął się, do nich jakby właśnie w nich miał znaleźć odpowiedź na wszystkie nurtujące pytania, a może po prostu chciał od tego uciec? Zastawiał się Ser.
- Panie to nie wszystko, o czym chciałem ci powiedzieć — wtrącił się nieśmiało.
Król zrobił postój, lecz nie odkręcił się w jego stronę, tylko lekko przekrzywił głowę.
Kanclerz odczytał to jako znak, iż król wysłucha jego mowy. - Istnieje jednak szansa, aby to wszystko jeszcze uratować. Jako twoi doradcy zebraliśmy się wspólnie i naradziliśmy w tej sprawie.
Król nadal stał w miejscu.
- Skoro Książę Kalfefin odszedł z powodu tego, co zrobił jego brat to najistotniej byłoby odsunąć księcia Koiego go od władzy.
Kijaron odwrócił się tak, że tym razem stali bezpośrednio skierowani na siebie.
Kanclerz zauważył w jego oczach błysk zainteresowania.  

Łańcuch żywiołówWhere stories live. Discover now