Rozdział 4

24 6 0
                                    

  Amanda siedziała na stole i w pośpiechu zjadała swój ciepły, ale jednak zimny posiłek.
Stukot w drzwi nie dawał jej spokoju.
– Zaraz wyjdę, chwilka.– starała się uspokoić służbę za drzwiami.
Nie potrzebowała niczyjej pomocy, jeszcze potrafiła ubrać się sama i dobrać odpowiednią stylizację do nauki.
Nie czuła się zbyt dobrze kiedy pokojówka przebierała, ją od samych majtek przyglądając się przy tym na jej nagie ciało.
Czuła się nie swoje i zawsze starała się założyć, chociaż bieliznę, zanim zjawiła się służąca.
Była tak ważną osobowością, ale mimo to pokojówki znały jej intymne części ciała.
Stukot za drzwi nie ustawał i coraz bardziej wprowadzał Amandę w szał.
Zawsze starała się nie pokazywać publicznie swojej prawdziwej twarzy. Próbowała ukazać się taką, jaką chciano ją widzieć, czyli cały czas uśmiechniętą i delikatną.
"Księżniczka spokojna jak aniołek"
Takie właśnie cytaty słyszała na swój temat z ust obcych ważnych osobistości.
Tam, gdzie musiała się, dobrze zaprezentować potrafiła pokazać światu tę drugą Amandę, w jej zamku natomiast ci, którzy mieli, z nią dłuższy kontakt dobrze wiedzieli, że Księżniczka nie zawsze jest, takim aniołkiem jak o niej mówią.
Potrafiła wściekać się o najdrobniejszą głupotę i wyzwać cały królewski personel tylko dlatego, że miała gorszy humor.
Raz nawet jedna z jej służek zwolniła się właśnie dlatego, że księżniczka Amanda rzuciła w nią tacą, na której znajdowały się przygotowane przez nią śniadanie.
Amanda nie była potworem. Kiedy zrobiła, coś złego wstydziła się swojego postępowania i jak najszybciej szła, to wyjaśnić przepraszając każdego, komu sprawiła przykrość.
Swoje skandaliczne zachowanie najczęściej tłumaczyła złością kiedy coś nie wyszło, jej tak jak zamierzała. Potrafiła przyznać się do błędu.
Nienawidziła kiedy dostawała swoich ataków.
Nie miała, pojęcia czym to wszystko zostało spowodowane, ale nie raz czuła w sobie wściekłość, której nie potrafiła niczym wyjaśnić.
Zdziwiła się, że tym razem nie podniosła głosu na służbę.
Kiedy z talerza znikło, już wszystko zostawiła go na stole i zeskoczyła, z niego otwierając drzwi służącej.
– Czy nic panience się nie stało? – przyglądała się na nią, a Amanda dopiero później zorientowała się, że chodziło o jej plamę na koszuli.
– Nie dlaczego? Chyba mogę czasami zjeść coś w samotności nie w jadalni z całą rodziną? – popatrzyła się na nią niezadowolona.
– Właśnie chodzi o to, że panienka powinna jeść z resztą rodziny królewskiej.
Amanda nie znosiła kiedy służąca mówiła do niej w ten sposób. Wolałaby, żeby zwracała się, do niej po prostu księżniczko skoro już musi ją tytułować, ale choćby powtórzyła jej to z milion razy ona i tak zwracałaby się do niej panienko.
Amandzie nie pozostało nic jak zaakceptować to, że kobieta nigdy nie nauczy się tego jak powinna się poprawnie zwracać. I tak nie należała do tych najgorszych, niektóre samym wyglądem wyprowadzały ją z równowagi, chociaż sama nie wiedziała, dlaczego tak jest.
– Muszą czasami zrozumieć, że ja będę jadła w swoim pokoju, poza tym przecież niedługo i tak nie będę, tu mieszkać więc chyba mogliby mi pozwolić na trochę swobody.
Kobieta nie odpowiedziała nic.
– No dobrze, czyli możemy już iść do nauczyciela tak ?
Kobieta powstrzymała się, aby nie wybuchnąć śmiechem. – Najpierw musi się panienka przebrać, chyba nie zamierza panienka iść w tym ?
Amanda obejrzała się, na tyle ile było to możliwe i przewróciła oczami.– Aha, czyli jak zwykle nie mogę wybrać nic sama.– westchnęła głośno i czekała na propozycję służącej.
– A gdzie jest Dijiśin?
– Pewnie jeszcze śpi – stwierdziła, obojętnie wzruszając ramionami.
– To nierozważne z jej strony, żeby nie stawiać się na wyznaczoną godzinę.
– Skąd ja to znam – roześmiała się pod nosem na myśl o sobie i swoim podejściu do wszystkich spraw. – W sumie to do czego ona jest mi potrzebna, poradzę sobie sama.
– Na pewno panienka sobie poradzi, ale tu chodzi o całokształt.
Księżniczka Amanda przewróciła oczami.
Od zawsze miała przy sobie jedną tak zwaną damę dworu, która prawie nie odstępowała jej na krok, a przynajmniej tak to powinno wyglądać według królewskiego dworu.
Tym razem jednak trafiła jej się Dijiśin , zupełna przeciwność jej poprzedniczek. Zawsze spóźniała się na wyznaczoną godzinę i więcej było z nią zamieszania niż pomocy. Do tego zadania wybierano Panny z wyższych sfer, nie mogły być one zwykłymi wieśniaczkami, chociaż stanowisko wcale nie wymagało zbyt dużo pracy. Dijiśin raczej miała robić za przyjaciółkę Księżniczki Amandy, chociaż obie nie pajały do siebie zbyt wielkimi emocjami. Nie były do siebie wrogo nastawione i kiedy było, trzeba, potrafiły znieść swoje towarzystwo. W sumie trudno by było inaczej wytrzymać tyle lat ze sobą nawzajem. Księżniczka kiedy chciała, mogła odesłać swoją damę dworu z prośbą o przysłanie jej kogoś innego, ale akurat Amandzie bardzo odpowiadało postępowanie Dijiśin, dzięki temu nie musiała być cały czas pod kogoś kontrolą. Czasami nawet umawiały się, że będą udawać, że są razem, a tymczasem spędzały, czas oddzielnie tak jak się im tylko podobało bez żadnego nadzoru.
Tym razem również nie zmartwiła się nieobecnością swojej damy, chociaż nie ukrywała, że kiedy były razem było, o wiele zabawniej patrzeć jak pokojówka denerwuje się każdą głupotą.
Kobieta podeszła do szafy i szybkim ruchem wyciągnęła sukienkę ze środka całej reszty. Amanda była, zdziwiona jak w tak szybkim sposób spośród tak wielu sukien można wybrać od razu taką, która nadaje się do nauki. Naprawdę postawiła na najbardziej odpowiednią, wygodną, a zarazem ukazującą szyk i modę.
Oczywiście nie pozwoliła Amandzie założyć jej samej. Przebrała ją z jednej sukienki w drugą, a tą, co wcześniej miała, na sobie zabrała do prania.
– Mam nadzieję, że nie jesteśmy już spóźnione. Profesor Łazy nie lubi gdy się ktoś spóźnia.
Amanda miała, to gdzieś co lubi jakiś Łazy, marzyła o tym, żeby dzisiejszy dzień się już skończył.
– Swoją drogą nie rozumiem, po co panienka trzyma przy sobie tę dziewczynę, żadnego z niej pożytku, a tylko przynosi wstyd. Do zamku króla Kijarona również nie pojechała z panienką.
Rzeczywiście miała rację. Dijiśin i tym razem nie udało się towarzyszyć swojej pani. Spóźniała się tak bardzo, że królewska rodzina nie mogła, tyle na nią czekać więc po prostu pojechali bez niej.
– Jeszcze nigdy na zamku nie było tak nieposłusznej panny jak ona.– zauważyła służąca.
Amanda wiedziała, że kobieta nie darzy jej sympatią. Najbardziej ze wszystkiego ceniła sobie punktualność, a to właśnie była cechą, którą ciężko było znaleźć w Dijiśin.
Pokojówka doprowadziła dziewczynę do poprawnego wyglądu i razem pomaszerowały na lekcje.
Zajęcia odbywały się zawsze o tej samej godzinie w sali przeznaczonej dla profesora, który kształcił ją prawie z każdej dziedziny.
Był niesamowicie wykształcony, podróżował po świecie i władał, wieloma językami co było jego atutem.
Od swoich uczniów zawsze wymagał gotowości do pracy i nie przyjmował żadnych wymówek.
Od kiedy wyróżnił się, na dworze elfów swoją inteligencją wszyscy wprost bili się o to, aby to właśnie on nauczał ich dzieci, jednak wszystkie walki o Łazy zwyciężył, król Karu płacąc mu wysokie sumy tylko po to, aby przekazał jego córce taką wiedzę, jaką miał on sam.
Od kiedy zaplanował, wydać Amandę za mąż wprowadził w jej plan dwa razy więcej godzin lekcji, aby przed ślubem zdarzyła poznać świat. Wiedział bowiem, że kiedy przeprowadzi się do króla Kijarona nie będzie miała już czasy na naukę. Wolny czas będzie spędzała z mężem, a on na pewno nie będzie chciał dzielić go między Łazego.
Nauczyciel traktował księżniczkę wyłącznie jak uczennice i nie zwracał uwagi na jej pochodzenie kiedy zamierzał powiedzieć coś, co niekoniecznie chciała usłyszeć.
Amandzie nigdy nie chciało się iść na lekcje, ale kiedy już tam była nie było tak źle jak zapowiadało się na początku.
Pokojówka cały czas bała się, że mogą nie zdarzyć, ale wyrobiły się w ostatniej chwili.
Amanda myślała, że wypluje płuca kiedy dobiegły do pokoju nauczyciela.
Pokojówka nie kazała jej biec, bo nie byłaby w stanie wydawać rozkazów swojej pani, ale dziewczyna mimo to wyczuła, że jeśli nie będą, pędzić w drodze powrotnej cały czas będzie musiała słuchać jej gderania na temat spóźnienia.
– Dzień dobry – wydyszała kobieta – Przyprowadziłam panienkę.
Nauczyciel siedział przy oknie z grubą książką, która na oko mogła liczyć około tysiąca pięciuset stron. Był już w połowie kiedy kobiety przeszkodziły mu w dalszym czytaniu.
Odłożył książkę na bok i podniósł się do nich.
– Pani Fije może potrzebuje się pani napić? Nie wygląda pani najlepiej.– nie czekał, na odpowiedź tylko od razu pobiegł po szklankę wody dla zmęczonej kobiety.
– Nic dziwnego skoro całą drogę biegła – mruknęła pod nosem księżniczka, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi.
– Niech pan nie robi sobie kłopotu – kobieta udawała, że wcale jej nie zależy, ale kiedy tylko Łazy nalał, wody od razu złapała za szklankę i łapczywie wypiła do końca.
– To może usiądzie pani z nami?– zaproponował nauczyciel
– Nie, wypiłam wodę i wracam do swoich obowiązków. Może przy okazji znajdę zgubę, która nie dotarła na lekcje. – spojrzała się w stronę Amandy, a ta wzruszyła ramionami.
Łazy w ogóle nie zdziwił się nieobecnością dziewczyny, chyba bardziej zdziwiłby się gdyby zobaczył ją na zajęciach.  

  – W takim razie ja już nie przeszkadzam i życzę owocnej nauki.– pani Fije wyszła za drzwi i zostawiła ich sama.
Zastanawiała się, gdzie tym razem podziewa się dziewczyna. Nigdy nie można było na niej polegać.
Już kiedy przyjęto, ją na zamek wiedziała, że będą z nią same problemy. Jej pochodzenie co do królewskiej krwi nie było do końca pewne. Nikt nie wiedział, z jakiej rodziny pochodziła, ale na królu Karu zrobiła dobre wrażenie. Widocznie musiała sprzedać mu wiarygodną bajeczkę o zaginionych papierach, a król dał się na to wszystko nabrać.
Gdyby jej przyjęcie zależało od panny Fije w życiu nie zgodziłaby się na jej pobyt. Uważała, że ma ona zły wpływ na dziewczynę i tylko niepotrzebnie miesza jej w głowie.
Faktem było, że Amanda i bez niej należała do trudnych charakterów, ale kiedy były razem kobieta miała ciężko z nimi wytrzymać.
Mimo tego, że miała, swoją pracę postanowiła, że znajdzie Dijiśin i przyprowadzi ją na zajęcia.
Nic się nie stanie jeśli swoimi obowiązkami zajmie się potem.
Pościelić łóżka mogła w każdej chwili, przecież o tej godzinie nikt nie potrzebował przebywać w sypialni.
Zaczęła więc swoje poszukiwania.
Wiedziała już, że dziewczyny nie ma w jej własnym pokoju, bo od tego zaczęła już na samym początku.
Dijiśin włóczyła się wszędzie, ale najczęściej przebywała, w bibliotece zaczytując się w przeróżnych księgach.
Wolała to milion razy niż jakieś zajęcia z Łazym. Uważała, że dzięki książkom sama może się dokształcać i nie potrzebuje niczyjej pomocy.
Fije właśnie tam udała się w jej poszukiwaniach.
Zajrzałam za każdy regał z nadzieją, że dopadnie, dziewczynę z książką w ręce jakby to była jakaś zbrodnia.
Pani Olema, bibliotekarka popatrzyła się na nią spod swoich dużych okularów.
– Czegoś pani szuka? Nie widuje pani tu zbyt często, ale zawsze jest dobra, żeby zboczyć na właściwą drogę. – starała się być na pozór miła, ale tak naprawdę chciała dopiec pokojówce, że jest ponad nią.
Sama była wykształcona, a wiedziała dobrze, że służbą od porządków jest najczęściej na dużo niższej pozycji.
–Jeśli nie wie pani, od czego zacząć ja bardzo chętnie mogę coś zaproponować – chciała już wyjść spoza swojego biurka, ale pokojówka powstrzymała ją przed tym.
– Proszę się za bardzo nie nadwyrężać, oboje dobrze wiemy, że nie jest panienka stworzona do pracy fizycznej, chociaż niektórzy mówią co innego – dodała nieco ciszej, ale na tyle wyraźnie, aby bibliotekarka usłyszała.
Wszyscy wiedzieli, że prowadziła ona romans z Alarykiem, rycerzem gwardii, ale nikt nie mówił o tym bezpośrednio do niej, aby niesiać zgorszenia.
– Nie mam pojęcia, o czym pani mówi ?– popatrzyła się na nią nieco zakłopotana.
– już nieważne – Fije postanowiła zakończyć tę niepotrzebną dyskusję.– Szukam panienki Dijiśin, gdyby ją panienka widziała, proszę o przekazanie jej, że pan Łazy czeka na nią na zajęciach.
– Znów się nie stawiła? – zainteresowała się młodsza kobieta.
Plotki były czymś, co przyciągało każdego do rozmowy, nie ważne, z jakiej byli sfery.
– Tak.– odpowiedziała i opuściła, bibliotekę wiedząc, że nic tu już nie zdziała.
Jeśli nie między książkami to gdzie mogła się obecnie znajdować ? Odpowiedź była prosta, wszędzie, a Fije miała małe, szansę, że sprowadzi ją na lekcje.
Niestety kobieta była bardzo uparta, jak już się na coś zawzięła, po prostu musiała to zrobić.
Postanowiła więc, że dalej będzie szukać, aż wreszcie ją odnajdzie, i znalazła tyle, że nie w takich okolicznościach, jakich chciała.








Łańcuch żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz