Rozdział 13

22 5 0
                                    

  Początek wskazywał na to, że nie łatwo będzie przejść niezauważonym dwóm stworzeniom innej rasy. Dodatkowo rana na nodze Otlu cały czas dawała o sobie znaki.
Krew powstrzymywał tylko opatrunek, który na szybko ze swojej części garderoby zrobił elf.
Ser całą drogę wisiał, na ramieniu swojego druha stawiając krok jedynie na jednej nodze.
Ból, jaki zadawała, mu druga był nie do opisania. Już wiedział, że na pewno wdał się w jakieś zakażenie i tylko miał nadzieję, że nie będzie potrzeby amputowania nogi.
Nie ścierpiałby ciągłego skakania z pomocą kija, nie mówiąc już o wylądowaniu w pozycji leżącej i całkowitym pozbawieniu siebie ruchu.
Od razu pomyślał, że ojciec na pewno byłby szczęśliwy, ponieważ nie musiałby go już kazać nikomu pilnować.
Dzik na rękach Otlu cały czas kwiczał i nie zanosiło się na to, aby się uspokoił.
– Nie mogę już go słuchać, postaraj się zatkać mu czymś ryj.
Książę roześmiał się pod nosem, ale powstrzymał się od mocniejszych reakcji, ponieważ wiedział, jak kompanowi było ciężko dźwigać jego ciało, które przecież cały czas potrzebowało jego pomocy.
Nie znał, go jeszcze dobrze dlatego nie wypadało popadać z nim w kłótnie, zdawał sobie sprawę, że bez niego nie dotrze już nigdzie.
– To ja powinienem mieć uszkodzoną nogę. Teraz to w ogóle nie wygląda, tak jakbyś był moim przewodnikiem.
Miał rację. Cała sytuacja wyglądała dosyć dziwacznie. Jeśli ktoś spojrzałby, na nich z bok na pewno nie zrozumiałby, jaki mają wspólnie cel i dlaczego dwie przeciwne rasy pomagają sobie nawzajem.
Samo wyjście z lasu i przedostanie się, na ich ziemię nie było daleką podróżą, ale przez jego kalectwo wszystko wydłużało się o dwa razy.
– Przepraszam cię za to spowolnienie. Wiem, że zależy ci, aby jak najszybciej dostać się do swoich i przekazać swoje podejrzenia, ale ja niestety nie mogę przyspieszyć.
Odrzucił kij na bok i zaczął ciągnąć się w stronę konara drzewa. Potrzebował postoju.
Chociaż nie przekładał, ciężaru na chorą nogę to nie znaczyło, że ból ustał. Przeciwnie, cały czas narastał.
Elf pomógł mu dotrzeć do drzewa i usiadł obok niego.
Przez chwilę siedzieli w ciszy i patrzyli się w niebo.
Zapadał zmrok, a gwiazdy wyłaniały się na niebiesko granatowe tło.
Otlu zastanawiał się, jak wyjaśni ojcu swoją ranę, przecież na pewno będzie, ciekawy co takiego się stało, poza tym zaraz dostanie mnóstwo zakazów i o kolejnych swoich przygodach może zapomnieć. Książę głośno westchnął.
Elf zrobił to samo, po czym przyłożył ręce do głowy. – Naprawdę nie wiem jak to wszystko im wytłumaczyć? Dlaczego stchórzyłem? I co w ogóle postanowią względem mnie ? Może i bym już nie wrócił, ale muszę ich ostrzec. Chociaż to jestem im winny.
Otlu spojrzał się, na niego lekko odkręcając głowę. Rozumiał go i nawet chciałby mu pomóc, tyle że jak? Nie wiedział, nawet gdzie znajduje się jego państwo, a co dopiero, żeby w tym stanie błądzić po nowych okolicach.
Przesiedzieli jeszcze parę minut w ciszy.
Oczywiście dziki nie dołączył się do ich planu i nie przestawał kwiczeć.
– Daje ci słowo. Jak tak będzie się wydzierał przy Serymsak wbije mu miecz prosto w gardło i wyciągnę krtań na zewnątrz.
Otlu spojrzał się na bezbronne zwierzę.
Dzik leżał na ziemi i cierpiał tak samo jak on. Nie wiedział jak się z nim porozumieć, ale mógł się domyślić, że ich ból jest podobny. Zwierzę jednak było w ciut gorszej sytuacji, ponieważ nikt nie pomógł mu uśmierzyć bólu. On, chociaż miał opatrunek, a dzik poruszony na jego rękach ? Kto wie ,może nawet miałby lepiej gdyby wtedy został w lesie i skonał. Tyle że Otlu nie potrafił tego zrobić, zawsze był otwarty do zwierząt i nie przechodził obojętnie obok ich bólu.
– Jeśli będziesz, chciał, go zabić będziesz musiał zrobić to samo ze mną. – powiedział stanowczo.
– Nie wiem, co ty widzisz w tej świni. – rzucił obojętnie
– Ona też jest częścią harmonii.
Elf odkręcił się do niego z lekko głupkowatą miną. – Czym ?
– Nie wiesz, czym jest harmonia? – zdziwił się książę
Elf wzruszył ramionami.
– Można powiedzieć, że to jest ład w całym świecie. Chodzi o to, że każdy z nas ma jakiś wyższy cel w tym świecie i jest do czegoś potrzebny.
– Nawet ta świnia ? – zdziwił się elf.
– Nawet ona. Każde stworzenie, które oddycha i każda roślina, wszystko to jest harmonią.
– A ja co znaczę dla świata ? – w jego oczach książę zauważył żal i niechęć do samego siebie.
– Bardzo wiele, na przykład ja bez ciebie nie miałbym szans na przeżycie. Mój los jest, teraz w twoich rękach więc chyba widzisz, że jakiś cel masz?
Elf w ogóle się nie uśmiechnął, ale księciu wydało się, jakby podniósł go na duchu.
– Dobra. – Niunaj podniósł się i wyprostował kości. – Czas ruszać dalej. Bierz swojego świniaka i łap się mnie za szyję.
Otlu uniósł do góry dzika, który od razu zaczął, głośniej kwiczeć co oczywiście nie uszło uwadze Elfa.
Książę miał nadzieję, że może zdarzą wyrobić się do końca dnia. Nie chciał, aby dostrzegli jego nieobecność.
Druh zauważył jego zmartwienie. – Po twoim wzroku wnioskuje, że rodzina będzie cię szukać jeśli nie wrócisz na czas.
Książę pokiwał głową.
– Jesteś jedynakiem?
– Nie – Otlu odpowiedział szybko i miał nadzieje, że temat zostanie zmieniony.
– A ile was jest ?
– Pięcioro, a ty ile masz rodzeństwa? – postanowił, że spróbuję wyciągnąć informacje z niego, aby nie musiał wymyślać historii na temat swojej rodziny.
– Moim rodzeństwem są wszystkie szklane elfy. U nas rodzina nie wygląda tak jak u was. Nie mamy mamy czy taty, ponieważ powstajemy ze szkła. To są pewnego rodzaju nasze narodziny. Najdłużej żyjący z nas odpowiada za los innych i jest naszym królem.
Otlu nigdy nie słyszał, jak powstają, szklane elfy dlatego uznał ten temat za ciekawy.
– Czyli wychowuje was król ? – dopytał, nie będąc pewny czy dobrze zrozumiał.
– Nie, król ma inne obowiązki. Nami zajmują się starsze elfy. Mieszkamy z przydzielonymi grupami, które można, powiedzieć są nam przez to najbliższe.
– To tak jakby coś w rodzaju naszych rodzin tak ? – ponownie zadał pytanie.
– Coś takiego, tyle że ja nie zostałem, przydzielony do kobiety więc można powiedzieć po waszemu nie mam matki.
Książę starał się za wszystkim nadarzyć.
– Mieszkałem z trzema szklanymi elfami. Dwóch w moim wieku i jeden dużo starszy.
Chociaż każdy z nas miał zupełnie inny charakter wiedzieliśmy, że możemy na siebie liczyć, albo chociaż mogliśmy tak myśleć.
Elf spojrzał pusto w przestrzeń.
– Ja zawiodłem po całej linii. – opuścił głowę w dół i zaczął rwać trawę.
– Czy twoi bracia na ciebie czekają? – nie wiedział, czy zachował się, odpowiednio wtrącając się w jego życie, ale przecież Elf sam zaczynał, temat więc chyba miał prawo.
– Czekają. Owszem, ale już nie na tym świecie.
Więc jednak popełnił błąd. Niepotrzebnie zaczął zagłębiać się w jego życie, ale może właśnie elf potrzebuje rozmowy. Chce wszystko z siebie wyrzucić, żeby było mu łatwiej.
– Wszyscy zginęli podczas ataku elfów. Najdzielniejsi żołnierze. Taki paradoks – westchnął, odgarniając swoje ciężkie włosy. – Silnych już nie ma, ale tchórz nadal jest w grze.
Otlu nie wiedział jak go pocieszyć. Gdyby był, kobietą mógłby go chociaż przytulić, ale co należało, zrobić w stosunku do elfa nie miał pojęcia.
Postanowił, że nie będzie łamał sobie tym głowy i po prostu jak zwykle wszystko przemilczy.
Niech Elf mówi, a on będzie słuchał, ale niech nie liczy na dobre rady z jego strony.
– Daleko jeszcze do tej twojej siedziby? – zmienił temat kiedy zauważył, że cisza robi się nieznośna.  

  – Jeszcze trochę. Cały czas musisz iść prosto. Kiedy dojdziemy, do wysokiego drzewa przypominającego kobietę będziemy już blisko.
Elf nigdy nie był w Serymsak. Tylko mniej więcej orientował się, gdzie jest ono położone, ale wiedział, że sam nigdy by tam nie trafił.
Mieli szczęście, że deszcz przestał padać, a wiatry ustały, bo inaczej jeszcze trudniej byłoby im przedostać się do domu Otlu w walce z żywiołami.
Kiedy dotarli do drzewa, o którym mówił, książę zatrzymali się na chwilę.
Elf pomógł Otlu usiąść na pniu i odstawił jego kij na bok.
– Jak się czujesz ? Dasz radę dalej iść. – Elf lekko odgiął osłonięta ranę. Książę zasyczała, ponieważ krew zdarzyła już zastygnąć na osłonie, a przy jej poruszeniu ponownie się rozraniło.
Elf zrobił dosyć nieciekawą minę. – No muszę przyznać, że nie wygląda to zbyt dobrze i przepraszam za podrażnienie.
Otlu pokazał mu ręką, że nie ma mu tego za złe.
– Przykro mi to mówić, ale jak chcesz dotrzeć przed nocą do domu to niestety, ale muszę cię pospieszyć.
Otlu nie miał wyjścia. Wiedział, że elf ma rację, a dodatkowo rana coraz bardziej mu o sobie przypominała. Miał nadzieję, że jeszcze jest szansa, aby ją uratować.
– Za tym drzewem będziemy już poza lasem. – powiedział książę.
Przyglądał się na reakcję Elfa, ale nic w niej nie zauważył. – Nasza umowa nadal jest aktualna ?
Niunaj spojrzał się na niego z lekko skrzywionym wyrazem twarzy.
– Czy dalej pomożesz mi dotrzeć do domu ?
Elf zdał, sobie sprawę czego obawiał się jego towarzysz. – Ty myślisz, że skoro zobaczyłem, drogę do wyjścia to zostawię cię tu z tym świniakiem, a sam pójdę do domu?
Księciu było głupio, ale tak, takie miał wpadnie podejrzenie. Nie znał go dobrze i nie wiedział, czego może się, po nim spodziewać dlatego zadał to pytanie.
– Wiem, że sam pokazałem ci się ze strony tchórza, a jak wiadomo, tchórz honoru nie ma, ale nie bój się, aż taki nie jestem. Nie zamierzam was teraz zostawiać. Umowa to umowa. Odprowadzę cię do bram Serymsak, a nawet jak będzie trzeba pod sam dom.
Książę poczuł ulgę. Teraz był pewny, że nie zostanie rzucony na pastwę losu w lesie.
Jego przypuszczenia od razu wskazywały mu na to, że elf nie jest złym człowiekiem, ale jednak miał pewne obawy z uwagi na to, że po prostu go nie znał.
Mimo bólu na twarzy udało mu się stworzyć uśmiech. – Dziękuję.
– No dobra nie ma sprawy, a teraz czepnij się mnie i ruszamy dalej.
Ponownie pomógł mu wstać i ruszyli już poza las.
Niestety na otwartej przestrzeni nie było już tak bezpiecznie jak tam. Tu było więcej ludzi i nie tak łatwo było się ukryć.
– Niunaj to bez sensu. – zauważył chłopak.
– Co ?
– To żebyś dalej mnie tędy prowadził. Jeśli ktoś cię zauważy, nie ręczę, że nie będziesz mieć przeze mnie problemów. Serzy nie przywykli do odwiedzin Elfów, a zwłaszcza kryształowych elfów. Zostaw mnie już tu samego. Zaraz na pewno zauważy mnie ktoś z przechodnich i podprowadzi mnie pod dom. – chciał pomóc i jemu, ale również myślał też o sobie, przecież jako książę Serymsak, syn króla Kijarona od razu zostanie rozpoznany, a wtedy elf będzie, wiedział, kim tak naprawdę jest. Miał nadzieję, że do tego wszystkiego nie dojdzie i uda mu się jakoś uprosić Elfa, aby poszedł już swoją stroną.
– A jeśli nikt nie będzie tędy przechodził. Co wtedy ? I czy wasza rodzina w ogóle ma na to, aby udzielili ci pomocy.
Elf najwyraźniej zaangażował się w całą sprawę i nie chciał go teraz pozostawić samego.
– Damy sobie radę. A Serzy często tędy chodzą więc na pewno mnie znajdą. – chyba dodał w myślach.
Elf przez chwilę stał, nic nie mówiąc i zastanawiając się, czy może na to przystać.
– No dobra, niech będzie, ale jeśli nikt ci nie pomoże, proszę cię, nie obwiniaj mnie o to.
– Możesz być tego pewny.
Elf położył mu kij obok kamienia i wstał. – No dobra w takim razie. – wysunął rękę w jego stronę na pożegnanie
Otlu patrzył się, na niego nie wiedząc, co znaczy ten gest.
– A no tak, przecież wy macie zupełnie inną kulturę. – roześmiał się głośno i pokręciło głową. – Naprawdę nie miałem pojęcia, że dzisiejszego dnia poznam Sera.
– A ja nie spodziewałem się, że kiedykolwiek zobaczę Elfa.
– Szklanego Elfa. – poprawił go Niunaj, po czym skinął głową. – Do zobaczenia i powodzenia z raną.
– Do zobaczenia. – odpowiedział książę. Mam nadzieję, że uda ci się pomóc swoim i przyjmą cię z powrotem do siebie.
– Mam nadzieję – westchnął.
Pożegnali się, a kiedy elf odchodził, usłyszał za sobą krzyk kobiety.
– Szklany potwór!
Po chwili rozpłynął się w nicość.  

Łańcuch żywiołówWhere stories live. Discover now