Rozdział III

39 5 14
                                    

*Loyd otwiera drzwi*

listonosz: dzień dobry.. yy.. Loyd Takahashi?

Loyd: tak?

*podaje list*

Loyd: dziękuję!

Listonosz: do widzenia!

*zaczyna czytać list*

Loyd: ehh.. czyli jednak nie sprzedają tego domu.. zresztą...i tak tam nie pojadę....

*słyszy wybuchy*

Loyd: co jest..?

*wychodzi z domu*

*widzi cały park w płomieniach*

Loyd: k*źwa!

*dzwoni po straż pożarną*

*nagle w jego stronę leci mała rakieta*

Loyd: szlag!

*rakieta uderza w świnię*

*wybucha*

Chishima: nie.. Francesco!

Loyd: ehh.. dzięki!

Chishima: do usług! Hah

*w stronę Loyda i Chishimy lecą kolejne rakiety*

*Loyd wyciąga dwa skalpele*

*rzuca nimi w rakiety*

*niszczy jedną*

*drugi skalpel przelatuje obok*

Chishima: o nieeee!

Loyd: kurna!

*nagle złoty pył niszczy rakiety*

Loyd: hm!? Takashi!?

Chishima: jeej! Kenzõ niezły jesteś!

Kenzõ: spoko.. ahh..

Loyd: (💭) Kenzõ..!? Czy to jest brat Takashiego!?

Kenzõ: o.. yy.. ty jesteś pewnie Loyd?..

Loyd: ta.. a czemu pytasz?

Kenzõ: tak po prostu.. mój brat chodził z tobą do klasy...
aż do czasu..

*wyciera łzy*

Chishima: nie martw się.. potem pójdziemy na ciepły ramen.. albo na wołowinkę?

Kenzõ: spoko..

-Takahashi Loyd

*Loyd się odwraca*

*widzi wysokiego człowieka w długim czarnym płaszczu, stąjacego na dachu domu Loyda*

Loyd: hm?.. a ty to kto!?

*patrzy do góry*

*widzi spadającą rakietę*

Loyd: k*źwa!

*Kenzõ niszczy ją pyłem*

-hah

*Loyd widzi kolejnego człowieka w takim samym płaszczu z garbem na plecach*

~senpaaaiii!

-eeegh.. przymknij się Hiruko!

Hiruko: ajj.. przepraszam senpai..

Haruko: (🤫) co robimy Satori..?

Satori: dobrze wiesz co..

Haruko: haha

Hiruko: eeeej! O czym gadacie!?

Haruko: (🤫)zamknij się wreszcie..

Loyd: co jest..!?

*Satori zeskakuje na dół do Loyda*

Chishima: świnie! Ataaak!

*horda świń biegnie w stronę Satoriego*

*Hiruko zabija je jedną rakietą*

Chishim: za.. bi...łeś.. MOJE WIEPRZEE!
AAAAA! PRZYWOŁANIE DZIKA!

*wyciąga gwizdek*

*zaczyna mocno gwizdać*

<tymczasem u Dawida i reszty>

*wchodzą do Takayamy*

Ola: jak oko?

Martha: ee.. napewno nie lepiej niż przed operacją!

Ola: agh.. o co ci chodzi!

Martha: o nic! Boli poprostu!

Ola: to niech przestanie!

Dawid: ...

Ola: chcesz dostać!?

Dawid: nie niee..

Kacper: ooo! Czuje grilowaną wołowinkę! Albo.. nie.. to nie może być KEBAB ŻYCIA!
(💭) Turek: to niee kebab.. too niee kebaaab!

Nie.. jednak to nie kebab..

Ashley: park się pali.. a raczej palił..

Patrycja: co kurna!?

*idą szybko w stronę parku*

{Tup tup}

<u Loyda>

*Satori podbiega do Loyda*

*Loyd wyciąga skalpel*

*Satori łapie go za szyję*

*pluje kwasem w Loyda*

Loyd: agh!

*Loyd kopie Satoriego i zdejmuje szybko bluzę i koszulkę*

Loyd: uff..

*Chishima patrzy się na jego sześciopak*

Loyd: hm?..

*(Loyd) dostaje w twarz*

*wypluwa trochę krwi*

*Satori łapie go za twarz*

*kładzie rękę na jego klatce piersiowej*

*na ciele Loyda pojawiają się niebieskie żyły*

*Kenzõ atakuje Satoriego pyłem*

*nagle pył znika*

Kenzõ: co jest..!?

*żyły zmieniają kolor na czerwony*

Loyd: yyhh..

Satori: papa Loyd!

*nagle ręce Satoriego pokrywają się lodem*

Satori: ah.. no cóż

Loyd: Da..wid?..

*Loyd mdleje*

*Ola podbiega do Loyda*

*Dawid tworzy lodową katane*

*biegnie do Satoriego*

*ucina mu obie ręce*

*Satori chwyta go za szyję*

Dawid:(🤫) ma cztery ręce!?
(💭)Te płaszcze.. to musi być.. Akatsuchi

*z ust Satoriego wychodzą małe pajączki*

Dawid: k*rwa!

____________TO BE CONTINUED_____



Turek: dobry! Witam was w "gotowanie jest okej!"
Dzisiaj robimy Kebaba Życia!

bierzemy składniki, zawijamy podgrzewamy i się obracamy!
I kebabik gotowy do granic możliwości wypieszczony!

Ze smakiem się żegnamy i Kacpra podglądamy hihi.. znaczy nic nic..,

___________________________________



My hero ExcelWhere stories live. Discover now