Tęskniłem .

754 62 20
                                    

Statek senator z Naboo wylądował w pobliżu położonej na pustyni farmy wilgoci, należącej do rodziny Larsów. Na spotkanie gościom wyszedł Owen.

Jako pierwszy ze statku wyszedł Anakin pomagając swojej żonie. Wiedział że częste, dalekie podróże są dla niej szczególnie męczące w czasie ciąży ale musiał wrócić na Tatooine. Musiał zobaczyć swoją matkę. Ponad trzy lata temu zostawił ją tu, była ledwie żywa, ranna i osłabiona. Udało mu się w prawdzie odbić ją z rąk Tuskenów żywą ale co potem się z nią stało? Teraz gdy odszedł z Zakonu Jedi mógł się z nią spotkać. Ucieszył go widok przyrodniego brata lecz bardziej czekał na spotkanie z matką. Po przywitaniu z Owenem poprosił go aby zaprowadził Padmé do domu a sam poszedł spotkać się z matką, która według słów Larsa powinna być gdzieś za domem.

Shmi stała nieopodal domu. Wpatrywała się w zachód dwóch słońc. Stała w ciszy podziwiając ten widok. Była sama. Rozmyślała o wszystkim i o niczym. Nie zwróciła uwagi na lądujący w pobiliżu statek, mimo iż nie było to zjawisko często spotykane. Odwróciła się dopiero gdy usłyszała czyjeś szybkie kroki, które zmieniły się w bieg. Nie mogła uwieżyć w to co widziała. Jej syn, jej Annie wrócił.

Anakin stanął jak wryty. Ona stała przed nim. Uśmiechała się. Była cała i zdrowa. Stał i nie wiedział co robić. Kobieta wyciągneła do niego ręce a on zbilżył się do niej i mocno przytulił.
- Tak bardzo się martwiłem. - po jego twarzy spłyneło kilka łez. Łez szczęścia i ulgi.
- Już dobrze. Nic mi nie jest. - Shmi puściła syna i spojrzała na niego. Zmienił się. Nie tak bardzo jak przy ostatnim ich spotkaniu. Nie miał już warkoczyka za uchem. Jego włosy były dłuższe i lekko się kręciły. Obok prawego oka ciągneła się podłużna blizna.
- To nic mamo. Ważne że ty jesteś zdrowa.
- A co z tobą? Słyszałam o wojnie. I o tym że Jedi też walczyli. Nic ci nie jest.
- Nie. Jestem prawie cały. - mówiąc to schował za plecy prawą rękę.
- Cieszę się że wróciłeś.
- Musiałem wrócić. Teraz gdy mogę.
- Co to znaczy?
- Ja nie jestem już Jedi mamo. Po zakończeniu wojny odszedłem.
- Annie co się stało? - w głosie Shmi słychać było strach i troskę.
- Nic strasznego. Opowiem ci jak wrócimy do domu. Ucieszysz się.
- Coś ty narobił? - teraz to ciekawość wzieła górę.
Nie odpowiedział tylko się zaśmiał. Ona zrobiła to samo i ponownie go przytuliła.

Było już dawno po zachodzie słońc. Prawie wszyscy domownicy z Padmé siedzieli przy kolacji. Brakowało tylko Anakina i Shmi. Beru wstała od stołu i poszła ich poszukać. Stali nadal w tym samym miejscu.
- Zaraz będzie ciemno a Cliegg i Owen wszystko zjedzą i nie będzie nic dla was. - kobieta staneła niedaleko nich.
- Beru już idziemy. Masz rację musimy się spieszyć bo wszystko zjedzą.- Shmi zaczeła iść w kierunku domu.
- Twoja żona też już zaczynała się martwić.
- Żona?! Anakin o kim ona mówi.
Jej syn nic nie powiedział, zaśmiał się tylko idąc szybkim krokiem w kierunku domu.

Siedziała sama przy stole w jadalni. Był środek nocy, wszyscy spali tylko nie Shmi. Wpatrywała się w ciemne nocne niebo, pełne gwiazd. Usłyszała że ktoś wszedł i usiadł obok niej. Poczuła że ktoś dotyka jej dłoni. Spojrzała i zobaczyła rękę swojego syna, była ona zbudowana z durstali.
- Nigdy się do tego nie przyzwyczaje.
- Ja też musiałem do niej przywyknąć. Długo mi to zajeło.
- Dziękuje Annie. W końcu spełniły się moje marzenia.
- Jakie?
- Jesteśmy tu razem. Wolni i szczęśliwi. Mamy rodzinę i nikt nam tego nie odbierze. I to dzięki tobie.
Z oczu kobiety popłyneły łzy. Pogładziła syna po włosach, tak jak robiła to dawno temu. Wiedziała że będzie musiał niedługo wrócić na Naboo. Teraz on sam miał zostać ojcem i mieć rodzinę. Cieszyła się że ma kogoś kogo kocha. Zasłużył na to. Oboje zasłużyli.


Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now