Miał być ślub .

284 29 50
                                    

Młoda kobieta w poplamionej i poszarpanej ale nadal olśniewającej sukni ślubnej siedziała na kanapie w salonie swojego przytulnego mieszkanka. Jej makijaż był rozmazany przez łzy i próby starcia go dłonią.
Jednym sprawnym ruchem odkorkowała butelkę wina i wzieła spory łyk. Przełkneła, głośno bekneła i zaczeła pić dalej.

Jeszcze tego samego ranka to był dzień idealny, najszczęśliwszy w życiu. Miała na zawsze związać się ze swoim ukochanym. Byli razem od szkoły średniej. To była pierwsza i wieczna miłość. Była o tym przekonana aż do feralnego popołudnia. Wtedy jej przyszły mąż okazał się dupkiem i postanowił zniszczyć ich ślub.

Planowali to razem. Zaprosili gośći, sala była zamówoona, zamówili kapele, ona miała uszytą suknię z welonem. Wszystko było gotowe.
Byli też u księdza. Dziewczyna modliła się aby w dniu jej ślubu była piękna pogoda. Miało być idealnie i tak się zapowiadało. Rodzica młodych z radością pobłogosławili ich związek.
Wydawało się wszystkim, że są dla siebie stworzenie.

W otoczeniu najbliższych przygotowuwała się do uroczystości. Suknia i fryzura były gotowe. Usłyszała dzwonek do drzwi. Zapewne przywieziono jej bukiet. To on go wybrał. Elegancki, z białych róż.
Nie pasował do reszty ale jej nie przeszkadzało.
Przyjaciółka pomogła jej przypiąć welon i już mogła ruszać do kościoła.

Denerwowała się. Kościół był pełen gości. Babcia cichutko popłakiwała ze wzruszenia. Musieli już iść. Organista był już gotowy i dawał im znak, że mogą iść. Ksiądz też już czekał.
Zabrzmiały organy, drzwi się otworzyły. Wszyscy zebrani odwrócili się aby zobaczyć młodą parę.

Para jak z bajki. Młodzi, piękni i szczęśliwi. Za chwilę mieli zostać połączeni świętym więzłem małżeńskim. Wszystkim zaparło dech.
Dziewczyna starała się nie rozpłakać z nadmiaru emocji. On ściskał jej dłoń, chcąc ją wesprzeć i obojgu dodać otuchy.

Zamiat " tak " on powiedział " nie". Słowa te zawisły w powietrzu i dźwięczały wszystkim w uszach. Zapewne któraś z matek, babć lub ciotek zemdlała. Panna młoda wpatrywała się w niego w milczeniu. Szepnął przepraszam i szybkim krokiem opuszaczając kościół.

Ulewa szalała w najlepsze, gdy wybiegła ze świątyni. Wołała go. Zatrzymał się i spojrzał na nią. Chciała aby on jej to wszystko wyjaśnił. On tłumaczył, że nie potrafi pokochać kogoś ma dobre i złe. Jej łzy mieszały się z deszczem. Wściekła zaczeła go tłuc bukietem.
Udało mu się ucieć a ona z połamanymi kwiatami łkała nieszczęśliwa stojąc w deszczu.

Złamame serce było dla niej niczym śmierć. Jej poprzednie życie zostało zniszczone. Wyciągneła z tego wnioski. Zaczeła nowe, lepsze życie. Stała się silniejsza. Nauczyła się żyć od nowa. Nie patrzyła w tył.

Stała przed otwartą szafą. Jej dawna suknia ślubna została zszyta, wyptana i zawieszona. Była jedyną pamiątką dawnego życie. Patrząc na nią zastanawiała się dlaczego tak się stało. Nikt tego nie wiedział.

Teraz znów kocha. O wiele mocniej. Chce dać czas temu zwiąkowi. Nie chce już ślubu. Nie jest jej do niczego potrzebny. Ma już rodzinę i nie chce więcej. Jest jej dobrze tak jak jest.

- Mamo! - krzyczy dziewczynka biegnąc w jej stronę.
Bierze ją na ręce i obie przyglądają się sukni.
- Co to?
- Pamiątka mojego statego życia. Jedyna rzecz związana z Benem Solo, człowiekiem który dla mnie już nie istnieje.
- Tu jesteś Pola. - mówi z ulgą jej tata, który wszedł do pokoju. - Co oglądacie?
- Śmieci.- mówi kobieta.
- Więc je wyrzucimy. - Poe przytula swoje obie ukochane kobiety i całuje Rey.

*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*

Zasłuchałam się w tej piosence i powstało krótkie opowiadanie obrazujące moją teorię dotyczącą ep. 9. Obstawiam początkowe Reylo ale cuś może se pierdyknąć i skończy się na szczęśliwym Poey.

Kto popiera moją teorię? 😀

Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now