Pożar .

295 27 137
                                    

Na wstępię chcę zakomunikować, że jest to moja odpowiedź na ostatnie trzy niminacje ze strony xISecretGirlx. Oraz dla Gerwazy_Solo za niminację, którą odkryłam przed chwilą.
Miłego czytania mimo iż jest to drama  ( a nie porno Obikin jak chciała tego Juluś ).

₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪

Wiatr targał potężnymi drzewami. Huki grzmotów rozbrzmiewały w całej okolicy. Najsilniejsza wichura roku szalała w najlepsze. Mimo bardzo niesprzyjajączych warunków pogodowych wszyscy mieszkańcy kamienicy przy parku spali spokojnie. Byli bezpieczni w swych domach do czasu.

Jedna z błyskawic uderzyła w stary, suchy dąb. Wspomagane wiatrem drzewo złamało się niczym zapałka, upadając i niszcząc część stojącego obok budynku. Uderzenie, najsilniejszego jak dotąd, pioruna skutecznie zamaskowało zniszczenie ścian i dachu. Zeschłe konary drzewa zajeły się ogniem od uderzenie błyskawicy. Płomienie powoli spełzły na budynek.

Przez sen poczuł nagły wstrząc ale go zbagatelizował. Od tamtego czasu nękało go dziwne przeczucie. Po kilku minutach obudził się i usiadł na łóżku. Zakaszlał. Otworzył szerzej oczy widząc w swoim pokoju dziwną mgłę. Opary szczypały w oczy i gryzły w nos. Zakaszlał ponownie i zdał sobie sprawę że to dym. Wystraszony wyskoczył z łóżka.

Spanikowany chłopiec wpadł do sypialni rodziców. Szarpał za ramię ojca chcąc go obudzić.
- Luke przestań! - w głosie zaspanego ojca wyczuł złość.
- Tato wstawaj! - nie ustępował.
Mężczyzna usiadł raptownie chcąc skarcić syna lecz tego nie zrobił.
Zasłonił usta, widząc że całe mieszkanie jest zadymione.
- Luke biegnij do Leii i wyjdzcie z mieszkania. - chłopiec wykonał jego polecenie.

Anakin zbudził żonę. W ich mieszkaniu się paliło. Jeszcze nie wiedział co. Najpierw chciał wyprowadzić stąd rodzinę a potem samemu rozprawić sięz ogniem. Zmienił zdanie, gdy usłyszał krzyki sąsiadów. Teraz wiedział że stało się coś poważnego.

W błyskawicznym tempie mieszkańcy opuścili swoje mieszkania. Ogień trawił ich dom. Zajął dach i część ścian zburzonych przez złamane drzewo, które uszkodziło budynek.
Pomoc była wezwana ale nie mogła dotrzeć. Wiatr niszczył i demolował całe miasto. Liczne drzewa i gałęzie blokowały drogi.

Przerażone bliźnięta tuliły się do matki. Padmé z lękiem patrzyła jak jej mąż i inni mężczyżni pomagają wydostać się pozostałym z pożaru.  Chciała płakać widząc jak ich dotychczasowy dobytek ginie trawiony przez ogień.

Belki, podtrzymujące strop, zaczeły się łamać. Fragmenty sufitów zaczeły mi spadać na głowy. Dym był zbyt gęsty aby oddychać. Nic nie było widać. Żar bijący od ognia nie pozwalał być w środku. Jednak czterech mężczyzn nie zwracało na to uwagi.

Wywarzali drzwi wejściowe do mieszkana na piętrze. Mieszkająca w nim starsza kobieta była tam uwięziona. Nie miała sił wydostać się sama. Miała szczęście że pomoc przyszła w pore. Pod wpływem siły, drzwi zmieniły się w stertę drzazg i Jocasta Nu była wolna.

Leia wypatrywała swego taty. Kilka minut temu wszedł spowrotem i nadal nie wracał. Przed chwilą zawalił się fragment dachu. Dziewczynka modliła się aby wszyscy wyszli już z budynku cali i zdrowi.

Z kłębów dymu wyszło czterech mężczyzn. Jeden z nich pomagał iść staruszce a drugi niósł jej psa. Kundelek był zbyt wystraszony aby samemu wyjść.

- Tato. - dziewczynka pobiegła do swojego taty. Osmolony i przesiąknięty zapachem dymu mężczyzna przytulił córkę.
- Nie martw się już. Wszyscy są bezpieczni.
- Co z paną Nu?
- Nic groźnego. Mnie też nic nie jest.
- Ale z mamą tak.

Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now