Za jakie grzechy ? - rodziny Dameron ciąg dalszy .

283 22 52
                                    

- Nogi z dupy powyrywam! - darła się Zuza na całe mieszkanie.
Była ledwie siódma rano a już jakiś idiota ją obudził. Za mnię człapał Mariusz z gazem pieprzowym i paralizatorem.
Wyjrzała przez wizjer.
- Poe ty chory cwelu czemu mnie budzisz?! - zapytała otwierając kuzynowi drzwi.

- Witaj matko chrzestna. - w progu stał syn pierworodny Damerona zwany James'em.
Nie wiadzieć po co dzieciak miał na sobie garnitur a wzrok wlepiał w ziemię.
- Nie chcę wiedzieć co twoja żona lub matka znów zrobiły.

Trzaśnięcie drzwiami w wykonanu Zuzy było imponujące. Ściany zadrżały lecz nikogo to nie przyciągło.
- Gdzie są wszyscy? - zapytała Poe, który trzymał się za nią.
- Pewnie u matki.
Młoda psycholog z zainteresowania i zawodu pobiegła na górę. Dom Marty znała jak własną kieszeń.
Weszła do jej sypialni i od razu zrobiła nieźłego face palm'a.

Marta leżała na łóżku. Jej synowa i wszystkie wnuki stały wokół niej ze świecami w rękach. Wszyscy byli ubrani na czarno. Pola zakryła twarz jakąś czarną firanką.
- Co to za cyrk? - zapytała Zuza stojąc w drzwiach.
Pani domu ociężale otworzyła oczy jęcząc przy tym i stękając.
- Przyszłaś mnie dobić w ostatniej godzinie? I tak ci nic nie dam! Na dzieci przepisze!

Złapała Polę za rękę i zataszczyła do kuchni.
- Co kombinuje Marta? Umierać jej się zachciało?! I co wy wyprawiacie?! Ty i Poe nawet na siebie nie patrzycie a wasze dzieci zachowują się jak normalne dzieci!
Pola nie odpowiedziała jej tylko poprawiła bluzkę.
- Zuzanno czy możesz się uspokić.
Moja teściowa dowiedziała się wczoraj, że jest śmiertelnie chora. Zostało jej kilka tygodni życia i chcę aby je spędziła w spokoju. Więc proszę uspokuj się lub opuścić ten dom. - kobieta wyszła dalej czuwać przy swej teściowej.

- Niby skąd twoja matka wie że umiera?
- Wczoraj była u lekarza i odebrała wyniki. Zaraz potem zadzwoniła do Poli i od wczoraj z dzieciakami odstawiają tę szopkę.
- A ktoś widział te wyniki? Może to kogoś innego?
- Nie wiem. Matka je gdzieś schowała.
Rozmowę Zuzy i Poe przerwał dzwonek do drzwi.
- Mężu otwórz!
Dameron poszedł otworzyć.

- Koniec. Muszę zaraz wyjść bo puszczę pawia. - wyszeptała Zuza na ucho Poe.
Kwadrans temu zjawił się ksiądz z ministantem. Odprawiali jakieś nabożeństwo i zakadzili cały pokój.
- Idę z tobą. Ani chwili dłużej tu nie wytrzymam. - powiedział Dameron.
Poe i Zuza po kryjomu wychodzili z pokoju.
- Czekaj. - Zuza zatrzymała go przy drzwiach - Mariusz! - zawołała po cichu swojego dziobaka.
Zwierzak pokręcił głową i przysunął się bliżej Marty.
Jego właścicielka wysyczała.
- Ty zdrajco.
- Zamilcz bezbożnico! - krzykneła
" umierająca "  Marta.

- Daję słowo. Zaraz znajdę tego lekarza Marty i zmuszę go aby to odkręcił.To jest chore! Twoja rodzina jest normalna. Mariusz mnie zdradził.- Zuza zakładała kurtkę w przed pokoju.
- Idziesz ze mną?
- Leiej zostanę. Boję się, że coś stanie się dzieciom.
- Ciebie też wzieło? Stałeś się odpowiedzialnym ojcem?
Znów ktoś się zjawił.
- Boże! Jeszcze tej rudej ameby brakowało... - Poe szturchnął Zuzę - Znaczy się: Cześć Obi. Zapewne już wiesz, że twoja matka umiera? To taka straszliwa tragedia. Lepiej do niej idź. Może jeszcze zdążydz zamin nasz opuści na wieczność. - powiedziała najzłośliwiej jak potrafiła.
Na reakcję Obi'ego nie było długo czekać. Od razu ruszył do matki płacząc.
- Zadowolona z siebie? - zapytał Dameron.
- Bardzo.

W czasie nieobecności Zuzy Poe postanowił sprawdzić co robi reszta jego rodziny. Ta cisza go męczyła. Zaczął od dzieci. Najmłodsza dwójka spała, czyli nic się nie zmieniło.
Czworaczki bawiły się grzecznie kockami. Była to duża zmiana biorąc pod uwagę, że zazwyczaj klocki służą im do czego innego niż zabawa. Reeves, Llewyn i Charlotte grali w jakąś planszówkę. Ostatnio taka zabawa w ich wykonaniu skończyła się bójką i wizytą w szpitalu.
Najstarsza trójka grała w kamień - papier - nożyce.
- Wygrałem! - krzyknął Rydal i dopisał coś do swojej listy.
- Oszukujesz! - krzykneła Elizabeth - Ty masz już lodówkę, wannę i meble ogrodowe.
Zaciekawiony ich wrzaskami Poe zajrzał do dzieci.
- O co gracie?
- O to kto co bierze z domu babci jak umrze. - powiedział zadowolony z siebie James i wrócił do gry.
Poe odetchnął z ulgą. Przynajmniej część jego dzieci zachowywała się jak zwykle.

Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now