Sposób na Bena .

439 32 42
                                    

Malutki chłopiec bawił się swoją ulubioną maskotką, siedząc na kolanach wujka. Było dość upalnie więc malec siedział w samej pieluszce.
W buzi miał swój ulubiony niebieski smoczek.

W zabawie nie przeszkadzała Benowi nerwowa krzątanina rodziców. Przeszukiwali całe mieszkanie w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy. Już od tygodnia szykowali się na ten wyjazd ale dopiero dziś sprawdzali czy mają wszystko co potrzeba. Han przeglądał bagaże a jego żona  wyczytywała czy ich zawartość zgadza się z jej listą.

- Macie już wszystko? - Luke powoli wstał z fotela, ostrożnie biorąc na ręce siostrzeńca.
- Chyba tak. - Han wyszedł z sypialni taszacząc ze sobą dwie spore walizki.
- Aż tyle? Jedziecie  tylko na tydzień.
- Powiedz to swojej siostrze.
- Nie dramatyzuj tak. - dołączyła do nich Leia.
- Dasz sobię radę Luke?
- Jasne że tak. Jako starszy brat mam doświadczenie w opiece nad młodszymi. - widział że siostra posyła mu mordercze spojrzenie.
Był starszy zaledwie kilka minut i nie wiedzieć czemu zachowywał się tak jakby to były całe lata.

Po ponownym omówieniu spraw związanych z opieką nad dzieckiem, Luke i Ben pożegnali małżeństwo Solo. Należał im się odpoczynek. Od czasu przyjścia na świat ich synka nie mieli chwili dla siebie. Obaj panowie, dwudziestokilkuletni i ten półroczny, zostali sami na tydzień. Skywalker też miał wolne. Wykorzysta je aby ulżyć siostrze. Po raz pierwszy zostawał z małym na dłużej niż jeden wieczór.

- No to co? Spacer? - Luke wziął malca do jego pokoju.
Ubranie siostrzeńca zabrało mu chwilę. Trudniejsze było zniesienie wózka. W kamienicy nie było windy bo skąd. Umieszczenie w nim Bena i zniesie wydawało się trudne. Blondyn postanowił najpierw znieść pojaz a potem chłopca.

Byli gotowi do wyjścia. Skywalker upewnił się że ma wszystko i wypchnął wózek. Upał był nie do zniesienia. Na niebie żadnej chmury a słońce z niewiadomych przyczyn mściło się na ludziach. Jeszcze chwila a słoneczne promienie zmienią ich w pył. Za to mały Solo nie miał na co narzekać. Leżał wygodnie, miał miękko pod główką, mógł wierzgać do woli nóżkami. A jak byłeś głodny wystarczyło zamruczeć a jedzonko samo się zjawiało. I do tego byłeś wieziony swoją karocą z daszkiem. Żyć nie umierać.

Upały to zdecydowanie zła pora na wyprawy z wózkiem na miasto. Po niespełna godzinie wrócili do mieszkania. Najpierw wrócił chłopiec a potem jego pojaz wtaszczony na piętro przez zgrzanego wujka. Do tego zaczął dźwonić telefon. Leia. Ledwie dojechali na miejsca a już musiała sprawdzić czy będzie miała do kogo i czego wrócić. 

Dzień drugi. Dzień w którym Luke zrozumiał że małe dzieci żywią się czymś więcej niż mlekiem z butelki. Posadził siostrzeńca w jego krzesełku w którym zazwyczaj przebywał gdy jadł. Następnie zabrał się za przeglądanie notatek dotyczących karmienia.

Efekt był zadowalający. Mały był cały, zdrowy i najedzony. Kuchnia nie spłoneła. Cała porcja marchewki zjedzona. Buzia Bena umazana na pomarańczowo. No to teraz spać. Takie były plany Skywalkera lecz małego nie tak łatwo uśpić.

- No Ben zamykamy oczka. - już od kwadransa wujek prosił  o to małego. Pomagał sobie jego ulubioną maskotką. Na nic. Nie było na niego sposobu. Od tej, jakże interesującej czynności, oderwał ich dzwonek do drzwi. Luke wstał i poszedł otworzyć.

W progu stała Iga. Leia poprosiła ją aby w czasie jej i Hana nieobecności zajrzała do mieszkania.
- Hej.
- Cześć. Ty jesteś Iga?
- Tak. Sąsiadka z na przeciwka. Leia prosiła abym tu czasem zaglądała. Wszystko dobrze? Jak Ben?
- Tak. Radzimy sobie tylko nie chce spać.
- Mogę zajrzeć?
- Pewnie. Wchodź. - jako gentelmen przepuścił ją w drzwiach.

- Próbowałeś go uśpić?
- Tak ale nie udało się.
Dziewczyna zaśmiała się i wzieła Bena na kolana.
- On tak nie zaśnie. Trzeba go nosić. Tylko tak zasypia.
Blondyn pacnął się w czoło.
- Czyli to nieustanne noszenie małego przez moją siostrę to nie nadopiekuńczość?
- Nie.

- To jes to? - Skywalker wyciągnął z szafy coś co przypominało plecak.
- Tak.
- I to ma być nosidełko dla dziecka?
- Ponownie odpowiem twierdząco.
- A czy to nie powinno mieć otworów na no nie wiem nóżki?
Iga wzruszyła ramionami.
- Han zamawiał to przez internet.
- To wiele wyjaśnia.

Pomogła mu umieścić maluch w nosidełku. Luke ocenił czy wszystko jest dobrze. Chyba tak. Smoczek został umieszczony w buzi chłopca. Oczka błyskawicznie mu się zamkneły. Sukces. Zadowolony mężczyzna poszedł raźnym krokiem do kuchni.

Tak mineła im reszta tygodnia. Radzili sobie nie najgorzej. Codziennie odwiedzała ich młoda sąsiadka aby móc potem złożyć raport Lei. Ostatniego dnia, gdy mały już smacznie spał Luke sprzątał jego pokój spoglądając na niego. Dla tej dwójki to był jeden z najciekawszych tygodni w ostatnim czasie.

************************************
Pora na notatkę. A w niej dziś niminacja od @IlandaMalfoy .

 A w niej dziś niminacja od @IlandaMalfoy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

1. Po części mi się to udało. A co do spotkania to raczej długa droga do tego. 
2. Jest to dość ciekawe. Znać kogoś nawet się z nim nie spotykając.
3. Facebook codziennie a Instagram rzadko.
4. Nope.
5. No więc była to
JejkuJej .
6. Mam inny pomysł.
Wyznaczam do tego
IlandaMalfoy i nominuję do napisania shota do wskazanego obrazka ( przeczytaj opis ).

 Wyznaczam do tegoIlandaMalfoy i nominuję do napisania shota do wskazanego obrazka ( przeczytaj opis )

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now