Umrzeć za . - Luke i Anakin .

203 27 69
                                    

Biegł zapłakany przez park. Bał się. Bał się otaczającej go ciemności i krzyków. Można powiedzieć, że to przed nimi ucziekał a dokładniej przed tymi którzy krzyczeli.
Musiał biec. Musiał uciec.

Nie chciał go tam zostawiać ale mu kazał. Upadł. Po chwili wstał i mimo bólu zbitego kolana ruszył dalej.
Nagle chałas umilkł. Zaniepokoiło go to. Błysneły światła samochodu. Z piskiem opon i przy dużej prędkości auto znikneło mu z oczu.
- Nie! - krzyknął i zawrócił.

Po zmroku nikt nie zaglądał w tą część miasta. Okolice ośrodka sportowego świeciły pustkami.
Biegnący chłopiec zatrzymał się w świetle lampy. Nie widział ani nie słyszał nikogo. Nagle jednak usłyszał jakiś szmer.
- Tato? - zawołał wystraszony.
Nie uzyskał odpowiedzi a wściekłe miałknięcie bezpańskiego kota.

Usiadł pod ścianą. Było mu zimni i strasznie się bał. Zdarte kolano piekło. Przetarł załzawione oczy i spojrzał przed siebie. Zauważył kogoś leżącego na chodniku.

- Tato? - kucnął przy ciele mężczyzny.
Odgarnął z jego twarzy kosmyki długich włosów. Miał zamknięte oczy.
- Tato wracajmy do domu. - prosił lekko szarpiąc go za ubranie.
Nie zareagował. Chłopiec dotknął jego ręki. Była zimna jak lód.
- Jest tu ktoś? Potrzebuję pomocy! - echo jego krzyku powracało do niego.
Nie miał na kogo liczyć. Była tylko ciemność.

Zmęczony położył się obok ciała ojca. Nadal miał nadzieję, że ten zaraz otworzy oczy, przytuli go. Wrócą razem do domu i zapomną o tym.
Prosił o to aby był to tylko zły sen.
Zamknął oczy i prosił o to aby ten koszmar się skończył.

- Luke? - usłyszał głos mówiący jego imię.
Dochodził z ciemności. Chłopiec wstał. Czekał na tego kto się zjawi.
Z mroku wyłoniła się blada i naznaczona licznymi, głębokimi zmarszczkami twarz mężczyzny.
- Coś ty zrobił?! -  ton głosu wydawał się być oskarżający i gniewny.
- Ja nic nie zrobiłem.

Powoli nadal drżąc z zimna i strachu wytłumaczył Palpatine'owi co się stało.
- Ja skończyłem później zajęcia. Czekałem na tatę. Mieliśmy już iść jak ktoś nas zaczepił. Zaczeli go bić a ja uciekłem jak kazał. Jak znikneli to tu wróciłem.
- Więc to twoja wina.
- Nie. - kręcił przecząco głową.
- Nie kłam.
- Ale naprawdę to nie ja.
Zamilkł widząc jak starzec na niego spogląda. Czuł jak ten wzrok go pali.
Odwrócił się i wrócił do ojca.

- Zapewne wiesz co to znaczy?
- Co?
- Twój ojciec nie żyje i ty jesteś temu winny. Jak inni się dowiedzą to...
Luke spojrzał na mężczyznę. Jego słowa go otrzeźwiły.
- Tak. Wszyscy pomyślą, że to twoja wina. Znienawidzą cię. A twoja rodzina. Twoja matka. Co ona pomyśli?
- Co mam robić?
- Uciekaj i nigdy nie wracaj. - krzyknął starzec chcąc wystraszych chłopca.

Spanikowany odsunął się. Spojrzał na martwego ojca i Palatine'a.
Chciał coś powiedzieć ale nie zdołał. Zaczął biec przed siebie. Nie miał celu. Chciał tylko zniknąć. Z miasta jak i pamięci swoich bliskich.

- Śmierć męża jak i syna musi być zapewne ciosem dla młodej kobiety.
- Tak i to ogromny. - kobieta podeszła bliżej Palpatine'a.
- Zapewne niedługo nasza pani prezydent Amidala zrezygnuje ze stanowiska. A wtedy ja zajmę jej miejsce.
- Ma już pan mój głos w wyborach.
- Dziękuję moja droga. A teraz dokończ sprawę z chłopcem i zawiadom kogo trzeba. Do rana wszyscy muszą wiedzieć o tym zajściu.
- Chłopcy zajeli już się dzieciakiem a ja resztą.- blada kobieta znów znikneła w cieniu.

Uciekł im. Napastnicy zaprzestali pogoni. Luke ukrył się w wagonie jednego z pociągów towarowych. Nie płakał już. Musiał zapomnieć. Zapomnieć o tym, że przez niego zginął jego ojciec, przez niego jego mama opuści stanowisko i odda władzę nad miastem komuś innemu.
Mama będzie musiała zając się Leią sama. Chłopiec skulił się za wielką skrzynią i zasnął. Nie obudził go dźwięk zasówanych wrót ani to, że pociąg rusza. Teraz musiał stać się kimś innym.

Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now