Duch żyje w nas. - Endor .

262 27 82
                                    

Nad płonącym stosem pogrzebowym unosił się gęsty dym. Płomienie strawiły już drewno jak i zbroję Sitha.
Uwolniły od niej resztki jego ciała i duszy.
Stojący obok mężczyzna wpatrywał się w jasną łunę nad stosem. Ostatnia łza spłyneła po jego policzku. Lekki powiew wiatru przeczesał jego włosy. Spojrzał w nocne niebo. Zabłysła na nim nowa, najjaśniejsza gwiazda.

Wrócił do wioski na drzewach. Szedł ze spuszczoną głową. Czuł pustkę. Widząc świętujących zwycięstwo przybrał podobną postawę. Jego obliczę rozjaśnił uśmiech. Pobiegł do siostry i przytulił ją. Ona zapewne też to poczuła.
- On nadal jest z nami. - Leia pogłaskała go po policzku.
- Wiem.

Wesołe okrzyki i muzyka niosły się wśród ciemnego lasu. Blask ognisk rozpraszał mrok nocy.
Młodzi, starsi, ludzie, Ewoki, Wookie i inni przedstawiciele różnych ras z wszystkich zakątków galaktyki. Po tych wszystkich latach walk i cierpień Imperium upadło.

- Ben! Mistrz Yoda! - Luke opuścił radosną gromadę i poszedł na spotkanie dawnych nauczycieli.
- Próbę ostateczną udało ci się przejść.
Dumni z ciebie być możemy.
- Dziękuję mistrzu Yoda.
- Jednak nadal coś cię gnębi. - stwierdził duch Kenobiego.
- On oddał za mnie życie. Za nas wszystkich. Ocalił galaktykię przed dalszą ciemnością.
- To było jego przeznaczenie. Po tych wszystkich latach to zrozumiał i dzięki tobie tego dokonał.

- Smucić się pora nie jest. Bliscy nasi kiedyś do nas wracają. I ciebie Skywalkerze młody czeka to.
- Co to znaczy mistrzu?
- Za siebie spojrzeć musisz.
Nagle zapanowała cisza. Śpiew i muzyka zamilkły. Luke odwrócił się i zaczął iść w stronę wioski.

Zatrzymał się na środku placu. Wszyscy łącznie z nim patrzeli na niego. Nieznany mężczyzna stał w milczeniu z nieśmiałym uśmiechem i czekał na ich reakcję. Dwójce z nich wydawał się niezwykle znajomy i bliski. Luke zrobił krok na przód.
- Ojcze?
Nie wiadomo czy była to prawda czy przywidzenie ale w oczach Anakina błyszczały łzy. Rozłorzył ręce a jego syn rzucił mu się w ramiona.

Nie często widzi się spotkanie po długich latach ojca i syna. A są one szczególnie wyjątkowe, gdy jeden z nich jest duchem. Wszyscy zebrani przypatrywali się im. Też poczuli nagłą potrzebę bliskości innej osoby. Złapali się za ręce. Chłodny wiatrzyk niósł ze sobą zapach lasu.

- Dziękuję ci synu.
- Nie to ja tobie dziękuję ojcze.
Oboje dziękowali sobie, śmiali się i płakali. Byli w tym tacy podobni do siebie.
- Wszyscy na nas patrzą.
- Skoro nigdy jeszcze nie widzieli ducha to się im nie dziwię.
Anakin puścił syna i rozbawiony poczocharał mu włosy.
- Zawsze chciałem to zrobić.

Stała obok wtulona w Hana. Nigdy sobie tego nie wyobrażała. Jej ojciec. Prawdziwy ojciec. Z opowieści przybranych rodziców wiedziała tylko tyle, że jest do niego podobna.
Spojrzenia Leii i Anakina spotkały się.
- Idź do niego. - szepnął jej do ucha Solo.
Niepewine wyswobodziła się z jego objęć i dołączyła do ojca i brata.

- Jesteś do niej tak podobna. - Anakin odgarnął z twarzy córki kosmyk włosów.
Leia otworzyła usta aby coś powiedzieć ale nie mogła.
- Wybaczysz mi?
- Ja... - zająkneła się - tak. - przytuliła się do niego, kryjąc się w jego ramionach.
- Dziękuję Księżniczko. - objął ją i pocałował w czoło.

Obi Wan i Yoda też byli wśród zebranych. Tak jak wszyscy nie przeszkadzali im. Dawno rozbita rodzina zjednoczyła się po długich latach. Anakin w końcu był szczęśliwy. Po raz pierwszy był ze swoimi dziećmi. Zdarzyło się to dopiero po jego śmierci.
Tworzyli jedność, chociaż kogoś brakowało. Dźgnięty laską przez mistrza Yodę Han dołączył do Skywalkerów. Lecz to o niego chodziło.

Kobieta szła mostkiem do wioski. Otaczała ją błąkitna poświata. Zatrzymała się w oddali przypatrując się zebranym. Uśmiechała się widząc swoich bliskich. Głośny ryk Chewbacci zwrócił uwagę na jej  obecność.

Znów czuł tę radoś jak przed laty, gdy widział ją po kilku dniowej, tygodniowe czy miesięcznej rozłące.
- Wróciłeś do nas. - wyszeptała wzruszona Padmé.
- I nie zamierzam opuszczać. - jej mąż pocałował ją delikatnie i czule.
- Na razie starczy. - zaśmiała się. - Chcę zobaczyć nasze dzieci.

- Jesteś taka sama jak w moich wspomnieniach.
- A ty jak w moich córeczko. I ty też Luke. - po kolei uściskała i wycałowała swoje dzieci.
- Zapewne chcecie świątować ze swoimi przyjaciółmi a my przeszkadzamy.
- Nie! - zaprotestowały razem bliźnięta.
- I tak jesteśmy tu za długo. Musimy wracać.

- Nie zostawiamy was na zawsze. Jesteśmy częścią was. Zawsze będziemy blisko.
- Nie pozwolimy nikomu was skrzywdzić. - Anakin chwycił dłoń córki.
- Jak odejdziecie już nic nie będzie takie same.
- Masz rację córeczko. Zaczniecie inne, nowe życie a my będziemy z wami w waszych sercach.
- Dbajcie o siebie. - powiedziała Padmé. - I ty też Han.
Małżeństwo puściło ręce swych dzieci i dołączyło do pozostałej dwójki duchów. Dwaj dawni mistrzowie Jedi, Anakin i jego żona rozpłyneli się w powiatrzu wraz z podmuchem wiatru.

- Rodzice są z nami.
Luke i Leia siedzieli obok jednego z ognisk.
- Wiem. Żyją w nas. - oparła się o jego ramię.
Spojrzała w niebo. Dwie, spadające gwiazdy przecięły niebo, wiatr poruszyć liśćmi.
- Są z nami o każdej porze dnia i nocy. - wyszeptał Luke.
Na samo wspomnienie rodziców czuł przyjemne ciepło w sercu.

Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now