Po drugiej stronie .

314 29 17
                                    

Luke gwałtowine otworzył oczy. Oddychał szybko. Łapczywie chwytał powietrze. Krople potu na jego czole błyszczały. Cały drżał a ciało odmawiało mu posłuszeństwa z wyczerpania. Stworzenie własnego złudzenia i wysłamie go na Crait było trudne.

Błękitne oczy wpatrywały się w horyzont. Szum fal zazwyczaj go uspokajał. Nadal czuł zmęczenie. Zacisnął powieki próbując sobie ulżyć. Przez grube szaty poczuł czyjś dotyk. Otworzył oczy i uniósł głowę.

Otoczony błękitną poświatą trzymał dłoń na ramieniu syna. Oddech Luke'a się uspokoił a zmęczenie ustało. Wpatrywał się w ojca.
- Zrobiłeś to co było ci powierzone. Już czas abyś do nas dołączył.
- Ale ojcze...
- Nie obawiaj się niczego. Wiem, że chciałeś to zrobić. Czekamy na ciebie. - Anakin odsunął się od niego, dając synowi chwilę na pozbieranie myśli.

Ostatni raz spojrzał na zachód dwóch słońc. Przypomniał sobie chłopca z pustyni, który dawno temu podziwiał tem sam widok.
- Jestem już gotowy.
Nadal siedział na głazie w pozie medytacyjnej.
- Zamknij oczy i oddaj się Mocy.
Luke zrobił to co powiedział ojciec. Wziął głęboki wdech i poczuł nieznaną lekkość. Oślepił go ostatni blask dnia i rozpłynął się w powietrzu.  Podmuch morskiego wiatru zabrał ich na drugą stronę.

Otworzył oczy. Rozejrzał się dookoła.
Wszystko pokryte było bielą. Pomieszczenie w którym się znajdował otoczone było z trzech stron szklanymi ścianami a na przeciwko niego znajdowały się wrota.
Anakin zniknął zostawiając go samego w obcym miejscu.

Wrota otworzyły się. W stronę Skywalkera szedł wysoki, ubrany w jasne szaty Jedi i brązowy płaszcz mężczyzna. Jego długie, lekko siwiejące, włosy spływały mu na ramiona.
- Tak oto wypełnił się czas i syn samego Wybrańca dołączył do nas.
To dla mnie zaszczyt poznać ostatniego ucznia mistrza Yody i mojego padawana.
- Jesteś mistrzem Obi - Wana?
- Tak. Zapewne mnie nie znasz lecz to ja uczyłem młodego Kenobiego. Można też powiedzieć że jesteś tu dzięki mnie.
- Jak?
- Przez wiele wieków Jedi zatracili umiejętność powracania na tamten świat. Łączyli się z Mocą ale nie mieli możliwości powrotu.
Ja pogłębiłę tę wiedzę lecz nie do końca. Nigdy nie stanę się duchem. Potrafię tylko powracać głosem.
Często rozmawiałem z Yodą, Obi - Wanem a także z twoim ojcem. On nigdy nie słuchał.
- Mistrzu ja nadal nie rozumiem co twoje umiejętności mają wspólnego ze mną?
- Wiele lat temu w trakcie jednej z misji wraz ze swoim uczniem trafiliśmy na pustynną planetę. Poznałem tam niezwykłego chłopca imieniem Anakin.
- Mistrz Qui - Gon? Stary Ben zostawił mi masę informacji. To ty chciałeś być nauczycielem mojego ojca. Teraz rozumiem, naprawdę wiele tobię zawdzięczam.

Ginn podszedł do jednej ze szklanych ścian. Luke uczynił to samo. Dotknął grubej, szklanej tafli. Matowe dotychczas szkło pod wpływem dotyku Jedi stało się przejrzyste.
Skywalker dojrzał przez nie po drugiej stronie ludzi. Znał ich. Za szkłem byli wszyscy jego bliscy, znajomi, których utracił.
- Jest to granica. To miejce dzieli się na dwa. Każdy w pewien sposób łączy się z Mocą. My, jako ci którzy zostali nią obdarowani jesteśmy tu. Możemy powrócić do świata żywych. Oni, po drugiej stronie też tu są ale oddzieleni. Możemy ich tu sprowadzić. Wystarczy przejść. Ta ściana nie jest dla nas barierą.
Skywalker cieszył się widząc znajome twarze. Byli tu ci za krtórymi tęsknił.
Ciocia Beru, wujek Owen, przyjaciel z dzieciństwa Biggs i znana tylko z opowieści babcia Shmi.

Młoda kobieta w towarzystwie siwowłosego mężczyzny podeszła do ściany. Stali na przeciwko dwójki Jedi. Dzieliła ich ściana.
- Dobrze cię widzieć Padmé. - ręka Jinna przenikneła przez ścianę i złapała dłoń kobiety.
Padmé uśmiechneła się i przeszła przy jego pomocy przez ścianę.
- Luke. Synku. - kobieta dotkneła pokryty zarostem policzek syna. - jestem z ciebie taka dumna.
Mężczyzna przytulił ją.

Rozweselony Han, stojący nadal za taflą szkła, obserwował teściową i szwagra ( pozdrawiam mojego brata, który po roku odkrył że Han to szwagier Luke'a, teraz widząc ich razem krzyczy "To są szawgry!" ).
Chciał porozmawiać ze Skywalkerem ale wiedział że to może poczekać.

Prowadzony przez matkę przeszedł przez bramę. Za wrotami powitał go śmiech. Grupka dzieci ganiała się między starszymi. Otaczali go inni Jedi. Przedstawiciele różnych ras, dzieci, młodzież, dorośli i starsi. Witali go uśmiechem.
Qui- Gon oddalił się gdzieś.

Luke idąc rozglądał się do okoła. To miejsce przypominało ogromną świątynie. Ściany, sklepienia podpatre wysokimi, smukłymi ścianami.
Amidala prowadziła syna w najdalszą część tego miejsca.

Trójka Jedi siedziała na pufach. Pogrążeni byli w medytacji. Jak na komendę otworzyli oczy chwilę przed rozsunięciem się drzwi.
- Młody Skywalker odnalazł się. Qui - Gona pomoc się ci przydała?
- Tak mistrzu Yoda. - odpatł wchodzący Luke.
Anakin wstał i podszedł do rodziny.
- O przyjaciół nadal martwisz się?
- Tak mistrzu. Nie jestem pewien czy to co zrobiłem im pomogło.
- Możesz to sprawdzić. - Kenobi wstał z siedzenia. - Skup się na tym co chcesz zobaczyć.

Mężczyzna zamknął oczy. W myślach powtarzał imię swojej uczennicy.
Jak przez mgłę zobaczył zarys dziewczyny i jej otoczenia.

Rey siedziała w kokipcie Sokoła przeglądając jedną ze starych ksiąg zabranych z wyspy. Obok niej leżał zniszczony miecz Anakina.
Luke poczuł się lepiej. Miał nadzieję że dziewczyna sprawdzi się lepiej od niego. Odwrócił się. Jego siostra, Leia.
Starsza kobieta usiadła na fotelu drugiego pilota.

-Luke?
Skywalker odwrócił się do ojca.
- Dali sobie radę. Są bezpieczni.

Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now