Nigdy nie zapominaj kim jesteś .

340 34 34
                                    

- Mistrzu Yoda proszę wybacz mi. - spojrzałem na swojego dawnego mistrza.
Był on nadal wpatrzony w płonące drzewo.
- Przepraszasz mnie? Czemu na myśl  przyszło to tobie?
Spuściłem głowę w geście pokory.
- Nadal głupi Skywalker młody jest. - udeżył mnie w głowe laską. - O wybaczenie prosi mnie.
- Tak bo odwróciłem się od ciebie i twoich nauk.
Yoda zamknął oczy.
- Wybaczyć kto inny tobie powinien.
Nie wiedziałem o czym on mówi.
Moc podpowiedziała mi abym się odwrócił.

Na szczycie wzniesienis ktoś stał. Mój ojciec otoczony błękitną poświatą.
- Życie własne poświęcił Anakin dla ciebie. A ty zapominasz o nim?
Głupi młody Skywalker, głupi nadal.
Zerwałem się z miejsca i zacząłem iść pod górę. Duch zaczął się oddalać. Przyspieszyłem.

- Ojcze zaczekaj. - wyszeptałem coraz bardziej zmęczony.
Zatrzymał się na skraju urwiska.
- Chcesz przebaczenia? - w jego głosie słyszałem żal i oburzenie.
- Tak.
- Za co?
- Za ostatnie lata. Byłem głupi. Odciąłem się od Mocy. Odciąłem się od ciebie.
Prychnął obrażony.
- Poświęciłem swoje i tak nic nie warte życie aby cię ratować a ty po byle porażce postanowiłeś uznać, że było to na nic i czekać na swój koniec?!
- Nie! Ja musiałem po tym co zrobił Ben. Nie było innego wyjścia.
- Ja też uczyniłem wiele zła a Obi - Wan czy mistrz Yoda nie poddali się tylko czekali. Czekali na ciebie.
Czekali abyś to ty posiadł ich wiedzę i ją niósł innym.

- Masz rację jestem tchórzem.
- Nie Luke.
- Nie? Sam mi to powiedziałeś.
- Powiedziałem, że popełniłeś błąd. Możesz go jeszcze poprawić.
- Jak?
- Ona nadal w ciebie wierzy.
- Leia?
- Tak.
Potrząsnąłem głową i spojrzałem w ocean.

- Jestem już na to za stary. Nie potrafię im pomóc.
Ojciec podszedł do mnie i położył rękę na ramieniu.
- Nie masz racji. Nie zapominaj że jesteś Jedi.
- Już nie.
- Nie mów tego w co nie wierzysz. Nadal nim jesteś.
Chciałem coś powiedzieć ale uznałem to za głupie. Nadal zastanawiałem się nad słowami ojca. Jeśli on ma racje. Skoro podjąłem się nauczania Rey to nadal jestem Jedi. Mistrzem Jedi.

- Jak mam tego dokonać?
- Ja ci na to nie odpowiem. Sam musisz znaść rozwiązanie. Przybyłeś na tą wyspę aby pobierać nauki z dawnych źródeł.
- Księgi! - krzyknąłem i pośpiesznie ruszyłem do drzewa.
Duch pokręcił głową i poszedł za mną.

Jego resztki dogasały. Wszystko zmieniło się w popiół. Bezwładnie opadłem na kolana. Zanurzyłem w nim rękę. Szare skrawki porywał wiatr. Znów zawiodłem. Wiedza, którą miałem strzec przepadła.
- Te księgi nie były ci potrzebne. One nie czyniły cię tym kim jesteś.
Wstałem i otrzepałem ubranie.
- Masz rację ojcze. Jestem Jedi i nie zamierzam znów postąpić jak tchórz.
- Pomożesz im?
- Tak.

Wszedłem na najwyższy szczyt wyspy. Na jednej ze skalnych półek był głaz. To tu nauczałem Rey.
- Wierzę w ciebie.
- Wiem to ojcze. Wybaczyłeś mi?
Ojciec zaśmiał się.
- Tak. Ale proszę cię o jedno. - spojrzał mi prosto w oczy. - Nie zapominaj kim jesteś. Jesteś moim synem. Synem Wybrańca. Ostatnim Jedi.

Jego słowa były przestrogą ale napełniały mnie też dumą. Byłem dumny z tego kim jestem. Wiedziałem, że on nadal pokłada we mnie nadzieję.
- Nie zawiodę ciebię. Nie zawiodę tych, którzy we mne wierzą.
- Nie zawiedz siebie Luke.
Bez zastanowienia padłem mu w ramiona. Zamknąłem oczy i wtuliłem się w ojcowskie szaty, niczym dziecko.
- Będę cię wspierał.
To były jego ostatnie słowa zanim mnie opuścił.

Stałem w miejcu, gdzie jeszcze przed chwilą były wrota. Zostały one zniszczone aby dopaść Ruch Oporu ale do walki szedłem ja.
Sam na przeciw armii.
Dawny Luke Skywalker powrócił.
Ostatni raz spojrzałem na siostrę i zebranych. W ich oczach widziałem nadzieję, niedowierzanie i podziw.

Szedłem w stronę maszyn kroczących. W myślach powtarzałem słowa ojca.
Jestem Jedi. Jestem synem Wybrańca.
Wszystkie maszyny nakierowały swoje działa na mnie. Żołnierze czekali na sygnał do ataku. Nie chciałem im dawać satysfakcji i nadal szedłem w ich kierunku.

Stanąłem w połowie drogi między bazą a odziałami wroga. Byłem gotowy. Stanąłem dumnie. Jestem Jedi. Strach nie jest mi znany.
Przez Moc usłyszałem krzyk siostrzeńca. " Ognia "
Pierwszy pocisk leciał w moim kierunku. W jego ślad posypały spały się inne. Otoczyły mnie tumany czarwonego pyłu. Grad pocisków przelatywał obok mnie.

Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now