Uwięziony - Obikin . - część 2 .

282 24 40
                                    

Czekaliście na to?
Ja tak. Nie wiem dlaczego ale pisanie histori tego typu zaczynają mi się podobać...

¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤

- Zajmij się nim. - Obi - Wan wyszedł ze swojej komnaty.
Jego służąca skineła głową i weszła do pomieszczenia. Nie bała się go ale wolała okazywać mu szacunek i robić to co karze. W zasadzie nie mogła nazwać się służącą. Była kimś w rodzaju asystentki. Musiała słuchać tylko jego a reszta była pod jej poleceniami.

Zawsze czuła ból widząc go w takim stanie. Zmaltretowanego i bez życia.
Pospiesznie podeszła do łoża i kucneła przy nim.
- Słyszysz mnie?
Mężczyzna powoli obrócił do niej swoją twarz.
- Poszedł już? - jego głos był cichy i drżący.
- Tak. Pokaż ci ci dzisiaj zrobił.

Syczał z bólu, czując jak jej palce dotykają jego pleców.
- Nic ci nie zrobię. Spokojnie chcę tylko zobaczyć. - zsuneła niżej koc, którym był okryty.
- Zgoda. - Anakin ukrył twarz w poduszcze.

Długie, zaczerwienione bruzdy wyryte w  plecach paznokciami jego pana. Nadal go piekły i krwawiły.
Wędrując wzrokiem w dół zobaczyła krew. Krew pokrywającą jego ciało jak i pościel wokół niego. Dawne siniaki też były widoczne.

- Jescze nigdy nie był tak brutalny. - wyszeptał mężczyzna. - Ja już tego nie chcę.
- Ja też ale nie możemy odejść. Należymy do niego. Zniewolił nas. Ani ja ani ty nie pamiętamy nic.
Wyczyścił nam pamięć, zabrał wspomnienia. Jesteśmy nikim.

Pomogła mu usiąść. Przyjrzała mu się. Rozcieta kilka dni wcześniej warga zagoiła się, gorzej było z okiem, które nadal było sine i opuchnięte.
Wyciągneła z kieszeni komumikator aby wezwać droida medycznego ale on nie chciał.
- Jego łaska nie jest mi potrzebna.
- Ale ja mogę ci pomóc.

- Lepiej zostań. Leż i odpoczywaj.
- Nie chcę tu zostać. - wstał.
- Tylko powoli. - upomniała go.
Dopiero skończyła opatrywać jego świeże rany.
- Postaram się. - wyszeptał bo na nic innego nie miał siły.

- Już się stęskniłeś? - Obi - Wan spotkał go na jednym z korytarzy.
- Nie. - wystraszony Anakin chciał uciec ale jego pan złapał go za nadgarstek.
- Ale ja tak i nie zamierzam cię puścić. - przyciągnął go do siebie i złapał boleśnie za kark.
Młodszy mężczyzna skrzywił się z bólu.
- Dlaczego to robisz? - jego oczy wypełniały się łzami.
- Mówiłem ci. Z miłości.
- Chyba z chorego pożądania i swojego niewyżycia.
Sith zacisnął swoje palce mocniej.
- Może i tak. Ważne że obaj się kochamy. Prawda?
- Nie.
- Jak to nie! - wściekły Kenobi chwycił go teraz za szyję i przyparł do ściany.
- Mów że mnie kochasz po zdechniesz!
- Ja... - wycharczał blondyn - Cię...kocham. - powiedział ledwie mogąc mówić.
- Teraz lepiej. - puścił go.

Młody mężczyzna osunął się na podłogę. Łapczywie łapał powietrze. W ustach czuł słony smak łez, spływających po jego twarzy.
- Wstawaj! - zniecierpliwiony Sith kopnął go w brzuch. - Idziemy! - szarpnięciem postawił go na nogi.

Oglądał zachód słońca. Nie pamiętał kiedy ostatnio czuł się taki wolny. Wolność nie była dla niego. Nawet teraz musiał być skuty. Jego pan nie lubił sprzeciwu i nieposłuszeństwa dlatego przyozdobił jego ręce kajdanami.

Dłoń okryta czarną rękawicą delikatnie głaskała jego włosy. Jedyna delikatna czynność ze strony Kenobiego.
- Piękny widok. Przyznasz mi rację kochany? - spojrzał na swego kochanka.
Blondyn nie odpowiedział tylko skinął głową.
- Masz mi odpowiadać. - wycedził Sith łapiąc go za podbródek i zmuszając aby patrzył w jego złote oczy.
- Tak. - wystraszony Skywalker drżał i zaciskał powieki, z pod których płyneły łzy.

- Znów płaczesz? - jego głos wydawał się przepełniny troską ale tak nie było.
- Nie.
- Nie kłam. Już ci mówiłem. Będziesz mi posłuszny to oszczędzę ci bólu. - starł jego łzy i pogładził po policzku.
- Wracaj do komnat i czekaj na mnie.
Anakin posłusznie wstał. Przed odejściem Kenobi znów wymusił na nim aby go pocałował.

Czekał na niego. Nie musiał się na to przygotowywać. Jego pan po prostu przychodził i robił z nim co chciał a raczej z jego ciałem. Anakin nie miał już duszy. Została mu wydarta i zniszczona przez tortury Obi - Wana. Każdego dnia po kawałeczku niszczył jego psychikę.

- Od razu lepiej. - widząc, że na niego czeka Sith usiadł obok niego na łożu. - Dziś chciałeś mi się sprzeciwić dlatego poniesiesz karę.
- Panie proszę...
- Nie skoml mi tutaj! Jesteś tu tylko po to bo ja tego chcę! - spoliczkował go tak mocno że Anakin upadł.
- Jesteś moją własnością i robisz to co ja ci rozkarzę bo inaczej wrócisz to lochów. A oboje wiemy, że to oznacza dla ciebie śmierć.

Jego krzyki i błagana niosły się wszędzie. Cierpiał. Kenobi nie okazywał litości. Rzucił się na niego jak zwierze. Zadał mu ból. Niewyobrażalny ból. Skywalker był dla niego niczym. Miał go tylko zaspokajać a jak nie chciał to on i tak to osiągał. Wykorzystał go najboleśniej i najbrutalniej jak potrafił.

- Czuj się zaszczycony bo to ostatni raz. - warknął Sith puszczając go.
Anakin skulił się. Drżał i płakał.
Obi - Wan zostawił go samego.
Blondyn leżał w bezruchu. Czuł się jakby ktoś rozerwał go od środka. Jego pan zerwał z niego ubranie jak i opatrunki. Miał czuć ten ból. Znów się dusił. Przyciśnięty do łóżka nie miał możliwości ruchu. Musiał leżeć na brzuchu a pan prawie miażdżył go swoimi rękami. Krew powoli ściekała po jego ciele. Szkarłatne stróżki znaczyły jego twarz, plecy i uda.

- Żegnaj kochany. Muszę przyznaj że to ty byłeś tym najdoskonalszym ale to już koniec, znudziłeś mi się. - Obi - Wan po raz ostatni wpił się w jego usta, rękoma zacisnął na jego gardle skórzany pas.
Czekał aż Anakin przestanie się szarpać i padnie bez tchu.

Ich pan opuścił komnatę dobrych kilka minut temu. Poszła sprawdzić co się tam dzieje. Zazwyczaj słychać było szloch. Pośpiesznie weszła ale go nie znalazła. Na łożu znalazła masę krwi, najwięcej odkąd pamięta i poszarpane ubrania. Obeszła ja dookoła i znalazła go.

Anakin leżał martwy. Nagi, ubrudzony własną krwią obok łóżka. Jego oczy były zamknięte, usta sine a szyję zdobił wyraźny, czerwony ślad. Padła przy nim na kolana i zaczeła płakać.
- Zabierz to stąd. - Kenobi wrócił tylko po swoje czarne, skórzane rękawiczki, które były jedyną jego rzeczą nie splamioną krwią Skywalkera.

¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤

kitchen_sink_top_1 możesz być ze mnie dumna. Takiej patoli jeszcze nie stworzyłam. Oluś mianuj mnie teraz Hefalumpkiem Pychopatą 😀

Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now