Taki ktoś jak ty .

134 17 14
                                    

Z dnia na dzień miała tego coraz bardziej dość. Ilekroć wracała ze szkoły, budziła się czy wychodziła z pokoju słyszała kłótnię rodziców. Trwało to od jakiś dwóch miesięcy, gdy oboje na wzajem zaczeli posądzać się o zdrady. Przez ich zachowania cierpiała nie tylko ich jedyna córka, ale i zastawa i umeblowanie. Nie raz sprzeczkę z mężem matka dziewczyny kończyła rozbiciem talerza czy rozbiciem doniczki z kwiatami.

Napięte relację między rodzicami zaczeły się na niej odbijać. Z dawnej zuchwałej  i temperamentnej nastolatki został cień. Schudła, zbladła i prawie nie spała.
Posypał się też jej związek z ukochanym . Z początku najbardziej lubiany chłopak w szkole był idealny, lecz z czasem pokazał swoją praedziwą twarz. Zazdrosny dupek, a do tego po kilku miesiącach zaczął ją traktować jak rzecz.

I pewnego deszczowego dnia coś w niej pękło. Ubrana tylko w rozciągnięty sweter, jeansy i trampki wybiegła na ulicę. Miała dość!
Nie chciała przebywać w towarzystwie rodziców, którzy tylko niszczą swój zawiązek i ich rodzninę.
Uciekła od problemów z chłopakoem.
Położyła kres jego wybuchą agresji spowodowanym byle błajostą. Już nigdy jej nie dotkie, nie uderzy czy pchnie bez powodu.
Zakończyła ten okres swojego życia.
Teraz liczyło się co robiła.
A biegła w deszczu przez ulice miasta.

Zaczynała żałować swojej decyzji. Zmarzła, a deszcz zmoczył jej ubranie i włosy. Nie miała przy sobie nic. Wybiegła z domu bez telefonu, pieniędzy czy kurtki. Zdrowy rozsądek kazał jej wrócić do domu, ale ona nie chciała. Właśnie dlatego uciekła. Jedyna osoba, do której mogła się udać mieszkała na drugim końcu miasta, a ona nie miała już siły iść dalej.

Podciągneła kolana pod brodę i tak skulona siedziała na jednej z ławek na rynku miasta. Pomarańczowe światło latarni padało na jej postać. Słuszała liczne wesołe krzyki grupek nastolatków przechodzących przez rynek. Nikt nie zwrócił na nią uwagi.

Ławka nie była najwygodniejszym miejscem do spania, ale jej to nie obchodziło. Nie miała sił na cokolwiek. Położyła się, a powieki ciężkie ze zmęczenia same opadły. Nie obchodziło jej co się stanie potem. Mogła się nawet nigdy już nie obudzić. Zdała się na ślepy los.

Nikt już nie kręcił się o tej porze w okolicach rynku oprócz niego. Znów naszła go ochota na spacer w środku nocy. Nie wiedział skąd się to brało. Po prostu musiał wyjść z domu. Deszcz ustał, w powietrzu czuć było wilgoć. Przeszedł go dreszcz. Było chłodniej niż przypuszczał. Może już zawróci. Jednak zamin skręcił w uliczkę wiodącą w kierunku jego domu rzucił okiem jeszcze raz na rynek. Ktoś spał na ławce. Widok ten był prawie codziennością, ale w tym przypadku inny. Nie był to śpiący bezdomny czy ktoś pijany, a młoda dziewczyna.

Delikatnie dotknął jej ramienia i potrząsnął. Zielone oczy, otoczone długimi rzęsami się otworzyły.
- Nie potrzebuję pomocy. - mrukneła znurzona dziewczyna.
Nie wydawała się pijana czy odurzona czymś innym. W jej głosie było można usłyszeć coś ma kształt rezygnacji lub smutku.
- Nie możesz ty zostać. - powiedział mężczyzna.
- Dlaczego?
- Może ci się przytrafić coś złego.
- Naprawdę? Już zaczepia mnie obcy facet. Będzie coś gorszego? - mimo zmęczenia dziewczyna nadal była pyskata. - Może mnie pan zostawić w spokoju?
- Oczywiście. - wstał - Ale mogę ci też zaproponować nocleg.  Chyba wolisz spać pod dachem niż na ławce?
Nastolatka usiadła i przeciągneła się.
- Moje życie jest tragedią, a obcy proponuje mi miejsce do spania.
Zgoda. Gorzej być nie może.

Żyje. Jest cała. Znajduje się w obcym miejscu, ale nie jest najgorzej. Mieszkanie wygląda nieźle. Przynajmniej nie skończyła w jakiejś malinie. Nadal mnieła na sobie swoje ubranie. Nigdzie nie było tamtego faceta, który pozwolił jej nocować u siebie. Zamiast niego na krześle obok łóżka na którym spała leżały damskie ubrania z karteczką " Dla ciebie " .

Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now