Chcę o tym zapomnieć .

359 31 56
                                    

Chcę zapomnieć. O tym co wtedy robiłem. Moja własna głupota mogła mnie zabić. Jakieś durne prochy i alkohol mogły mnie zabić. Poddałem im się. Byłem pogrążony w rozpaczy, żalu i tęsknocie. Zżerały mnie wyrzuty sumienia. Obwiniałem się za to. Za ten wypadek.

Ta historia zaczeła się w dniu, gdy razem z matką i ojczymem wracaliśmy z weekendu. Były wakacje. Niedawno zdałem maturę, wybrałem studia. Razem z dziewczyną mieliśmy się przeprowadzić. Tak miał się zacząć nowy etap w moim życiu. Lecz jedno zdarzenie to przekreśliło. Tak wtedy myślałem.

Tego wieczora ja kierowałem. Cliegg i mama spali w czasie jazdy. Byliśmy w połowie drogi, gdy doszło do wypadku. Jedyne co pamiętam to to że z na przeciwka wyjechała ciężarówka. Kierowca jechał pod prąd. Oślepiły mnie światła, zahamowałem. Tamten kierowca nie wiedział co robić i zaczął manewrować. Przyczepa ciężarówki przechyliła się i pociągneła za sobą reszte pojazdu. Zmiażdzyła część naszego auta.

Pomoc przyszła dość szybko. Do wypadku doszło na obrzeżach jakiejś wsi. Jej mieszkańcy, którzy widzieli zdarzenie przybiegli nam na ratunek. Za późno. Moja matka, Shmi, nie przeżyła. Zgineła na miejscu. Ja i ojczym mieliśmy szczęście, jeśli można to tak nazwać. Przez dwa tygodnie walczyliśmy o życie.

Cliegg doznał wylewu wewnętrznego i kilku złamań. Stracił dużo krwi. Musieli amputować mu nogę.
W moim przypadku było podobnie. Kilka transfuzji krwi, złamanie nogi, żeber i utrata prawej ręki. A i do tego śpiączka. Szczęściaż ze mnie.

Obudziłem się po dwóch tygodniach. Cały czas był przy mnie przybrany brat ze swoją narzeczoną, Beru. To on mi powiedział co się dokładnie zdarzyło. Że straciłem matkę. Wtedy wszystko się posypało.

Wypisano mnie ze szpitala po miesiącu. Nie chciałem wracać do domu. Nic nie chciałem. To ja powinienem zginąć. Obwiniałem się za wszystko. Byłem kaleką. Miałem zaledwie dwadzieścia lat. Na początku potrzebowałem opieki, pomocy, łaski. Nienawidziłem tego. Czułem się tym upokorzony.

Całe dnie spędzałem w swoim pokoju. Porzuciłem wszystkie plany, marzenia. Całym światem były mi cztery ściany. Nie rozmawiałem z nikim oprócz Beru. Zaglądała do mnie, pytała jak się czuję, sprawdzała czy ręka lub to co z niej zostało się goi.
Pomagała mi nauczyć się żyć od nowa z jedną ręką. Odtrąciłem jej pomoc.

Był to początek października. Byłem sam w domu. Nawet ona wyszła. Byłem głodny. Zszedłem do salonu. Wtedy to się zaczeło. Moją uwagę przykuł barek. Otworzyłem go. Stała w nim duża butelka nalewki domowej roboty. Wziąłem ją. I to był cholerny błąd.

Narzeczona brata znalazła mnie upitego w salonie. Wypiłem całą butelkę a było to dość mocne. Bała się że mi zaszkodzi. Miała rację, zaszkodziło i to poważniej niż przypuszczała. Przez tę krótką chwilę odurzenia alkoholem było mi dobrze a nawet cudownie. Musiałem to powtórzyć.

Wykorzystywałem każdą okazję aby opróżnić barek. Gdy domowe zapasy się skończyły wznowiłem dawny kontakt ze znajomym ze szkoły. Był dilerem ale mnie zaopatrywał w alkohol. Zawsze przychodził w nocy. Płaciłem mu i upijałem się. To był mój sposób na odcięcie się od wszystkich problemów. Koszmary związane ze śmiercią matki i kalectwem znikneły jak za dotknięciem magicznej różdżki.

Po miesiącu chciałem więcej. Zacząłem ćpać. Brałem wszystko co miał. Proszki, tabletki, susze. Musiałem się z tym kryć a to nie było trudne. Odciąłem się od wszystkiego. Pochłoneły mnie nałogi.

Byłem wtedy śmieciem, wrakem. Mój pokój był chlewem. Wszystko co było w szafach leżało na podłodze. Tonąłem w śmiechać. Sam też się zmieniłem. Niegdyś przystojny, zwyczajny młodzieniec zniknął. Jego miejsce zajął nieszczęśliwy narkoman i alkoholik ubrany w stare szmaty z wiecznie potarganymi włosami. Oczy miałem przekrwione a skóra blada jak u śmierci. Worek chodzących kości.

Owen próbował ze mną rozmawiać. Urządziłem mu kilka awantur, groziłem. Wiedziałem że to wykańcza moich bliski lecz mnie wtedy nie było. Ciało i umysł opanowały nałogi.

Zmiany przyniósł dzień odwiedzin mojej dziwewczyny. Po wypadku zerwałem z nią. Co ze mnie za egoista i dupek. Martwiła się o mnie. Z własnej woli przyszła do mnie. A ja? Byłem nieźle śćpany i doprawiony wódą. Nie świadomy swoich czynów zaatakowałem ją. Miała szczęście. Mieszanka którą zarzyłem o mało mnie nie zabiła. Straciłem przytomność. Dostałem drgawek czy coś nie wiem.

Zabrali mnie do szpitala. Zrobili płukanie żołądka. Próbowali mnie ratować. Wtedy tego nie chciałem. Wolałem odejść. Ale lekarze dali radę. Byłem poważnie struty. Zajmowałem miejcse na OIOM - ie i na toksykologi.

Pomocną dłoń podała mi studentka psychologi. Była wtedy u mnie. Porozmaiała. Nie wiedząc czemu opowiedziałem jej o wszystkim. Zaufałem jej. Obiecała mi pomóc wrócić do dawnego życia.

Minął ponad rok od wypadku. Pierwszą rzeczą po wypisie ze szpitala było odwiedzenie grobu matki. Rok. Rok czekała abym ją odwiedził a raczej jej grób. Płakałem jak dziecko, prosząc ją o wybaczenie.

Parząc na to teraz jest mi wstyd. Jakim ja byłem idiotą. Jaki ja byłem słaby i nędzny aby dać się opętać używką. Tak nadal jestem kaleką. Zaakceptowałem to. Zrozumiałem że tego nie zmienię. Żyłem od nowa. Skasowałem tamten rozdział z życia.

Mineły lata. Zmieniłem siebie i swoje życie na lepsze.Wszystkie przeżycia i przemyślenia związane z tamtym czasem spisałem w dzienniku. Dziś zamierzałem go spalić. Razem z rodziną jestem na wakacjach. W ogródku obok wynajętego domku rozpaliłem ognisko. Wrzucam tam dziennik, niszcząc tamte wspomnienia. Są przy mnie najbliżsi. Ojczym, brat ze swoją żoną i  ich córeczką, tamta młoda psycholorzka, króra stała się moją przyjaciółką. Tulę do siebię Padmé, moją żonę. Płomienie zmieniają dziennik jak i złe wspomnienia i przeżycia w popiół.  Znikneły, przepadły.

Poznaliście moją opowieść. Opowieść o tym jak upadłem na samo dno. Jak nie umiałem sobie poradzić z kalectwem i utratą ukochanej matki. Ale to już przeszłość. Teraz z dumą mogę powiedzieć że wygrałem. Wygrałem ze swoimi słabościami.

Zapamiętajcie moją historię. Historię Anakina Skywalkera.

************************************

Wybaczcie za brak obrazka. Naszła mnie wena a w internetach pusto. Do zobaczenia w kolejnych rozdziałach.

Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now