2.

1.3K 95 46
                                    

- Medusa... - Nadele zlękniona zaczęła się cofać, nieodrywając wzroku od upiornych, świecących oczu.

Zabrzmiało syczenie węża, połączone z mrożącym krew w żyłach, powarkiwaniem.
Z mroku wyłoniła się kobieca sylwetka. Od pasa w dół, jej ciało przeistoczyło się w silny, wężowy ogon, pokryty ciemnobrązowymi łuskami. Brzuch miała zapadnięty, a żebra były tak widoczne, jakby miały zaraz rozerwać jej zielonkawą skórę.
Miała wystające obojczyki i żylastą szyję. Jej twarz była zdeformowana. Bardziej przypominała wężowy pysk, niż ludzkie lico.
Ślepia świeciły upiorną zielenią, a źrenice w kształcie pionowych kresek, zwęziły się do granic możliwości.
Włosy wyglądały, jak ogony gadów i były pokryte drobnymi, ciemnymi łuskami.

Niewiasta znów zasyczała upiornie, marszcząc szkaradną twarz i wywalając przy tym na wierzch długi, rozdwojony jęzor.
Oparła silne ręce o ściany budynku, jakby chciała je odepchnąć. Jej duże, wychudzone dłonie kończyły ostre, jak brzytwa pazury.

Nadele mimowolnie się skrzywiła, słysząc, jak szpony monstrum przesuwają się po murze.
Kiedy zrobiła kolejny krok wstecz, kobieta-wąż rzuciła się w jej stronę.
Nie miała szans jej umknąć.
W ciągu sekundy była unieruchomiona przez potężny ogon.

- Dokąd ci tak sssspieszno, aniołku? - zasyczała Madusa, po czym uśmiechnęła się paskudnie ukazując jadowe kły.

Okolicą wstrząsnął wrzask.
Jednak nikt nawet nie zapalił światła i nie wyjrzał, by zobaczyć co się dzieje.

Nadele leżała sparaliżowana ma mokrej ziemi i patrzyła nieprzytomnie, jak Medusa powoli przemienia się w ludzką istotę.

Chciała wezwać pomoc. Walczyć. Zrobić cokolwiek. Lecz nie mogła się ruszyć. Straciła kontrolę nad swoim ciałem. Jad Medusy zupełnie ją sparaliżował.

- Dobra robota, moja droga - zabrzmiał męski głos.

Nadele kątem oka spojrzała na mężczyznę, który niczym upiór wyłonił się z mroku. Ten nie wzruszony stanął nad jej głową i zaczął jej się spokojnie przyglądać.

Wyglądał, jak normalny człowiek, ale to była tylko maska. W rzeczywistości był wstrętną kreaturą. Demonem.

- Na co czekasz? - spytała Medusa - Zabij ją.

- Cierpliwości, najdroższa. Cierpliwości - Uśmiechnął się okrutnie do Nadele. - Spokojnie, dziecino. Twój chłoptaś zaraz się zjawi.

Przykucnął przy niej i chwycił jej rękę. Ludzka dłoń zmieniła się w szponiastą łapę.
Wrzask wydarł się z gardła Nadele, gdy ostre pazury, palące, jak ogień rozcięły jej skórę i mięśnie.
Demon śmiejąc się, podziwiał, jak srebrzysta krew wypływa z rany.
Przysunął się jeszcze bliżej. Jego ludzka twarz zniekształciła się. Kształtem zaczęła przypominać pysk wilka. Zęby zmieniły się w ostre, duże kły. Warcząc, niczym pies otworzył paszczę, wywalając przy tym na wierzch długi język.
Nadele zapiszczała, gdy przesunął szorstkim jęzorem, zlizując posokę. Jego ślina zaczęła wypalać jej skórę, niczym kwas.

- Masz pyszną krew, aniołku - Zarechotał paskudnie. - Taką słodką.

- Zostaw ją, Saamed - zabrzmiał upiorny głos.

Demon w jednej chwili znów zaczął wyglądać, jak człowiek. Wyprostował się.

- Vagirio! - Rozłożył ręce i uśmiechnął się bezczelnie. - Dawno się nie widzieliśmy, stary druchu.

Nadele spojrzała na kolejnego demona, kryjącego się w ludzkiej powłoce.
Był to mężczyzna o dość wątłej posturze. Jego ciemne włosy siwiały. Czarne ślepia były pełne złości.
Na bladej, ludzkiej skórze doskonale było widać wypukłą bliznę, przecinającą jego policzek.
Choć wyglądał niegroźne, w rzeczywistości czaiła się w nim wielka siła, a jeszcze większy gniew.

Dwa ObliczaWhere stories live. Discover now