40.

370 35 10
                                    

Rimmone podążał za Astaroth, trzymając się w bezpiecznej odległości. Duchem jednak umknął daleko. Jego myśli krążyły wokół incydentu z Vagirio. Martwił się, że demon któregoś dnia nie będzie miał sił żeby choćby wstać.
Może i tego nie okazywał, lecz Vagirio był mu bliski. Pomagał Aigorowi go strzec i opiekował się nim po ataku aniołów, dopóki nie odzyskał sił i postanowił ruszyć w swoją stronę.
A teraz to Vagirio potrzebował jego pomocy.

Serce podeszło mu do gardła. Zamarł w bezruchu, gdy czarne pióro, niczym ostrze, wbiło się z hukiem w drzewo, które mijał. Spojrzał zaskoczony na lotkę, która omal nie rozcięła mu szyi. Następnie rzucił Astaroth karcące spojrzenie.

- Myślałam, że to kolejny łowca... - odparła, składając skrzydła.

- Najpierw pytaj, później atakuj - mruknął, wyciągając pióro z pnia - Może i jestem po części demonem, i nie najgorzej się regeneruję, ale poderżnięcia gardła raczej nie przeżyję - Obejrzał lotkę. - Fascynujące - Podrzucił pióro w rękach, po czym przesunął kciukiem po sztywnej krawędzi. - Leciutkie, twarde i ostre. Trochę jak nóż - Spojrzał na Astaroth. - Masz ubytki w piórach? Czy od razu ci odrastają?

- Em... Chyba od razu odrastają - Wzruszyła ramionami. - A tak właściwie to co tu robisz? Śledzisz mnie?

- Tak sobie tylko tędy przechodziłem.

- Mhm... A może Vagirio kazał ci mnie pilnować bo za dnia nie może mieć mnie na oku? Nie jestem głupia, Rimmone.

- Nigdy nie myślałem, że jesteś głupia. I dobrze przyznaję, że Vagirio prosił abym miał cię na oku. Martwi się o ciebie. Boi się, że coś ci się stanie.

Astaroth zmierzyła go wzrokiem. Bez słowa ruszyła dalej przed siebie.

- Gdzie się wybierasz? - zagadnął Rimmone, ruszając za nią.

- Szukam jakiegoś dobrego miejsca aby poćwiczyć latanie. No i trochę zgłodniałam.

- Zamierzasz upolować coś z pomocą kija? - zarechotał Rimmone.

- Myślałam o jakiś jeżynach.

Astaroth wzdrygnęła się, gdy poczuła dotyk chłopaka na skrzydle.

- Co robisz? - zdziwiła się.

- Oglądam - Nieco rozłożył jej skrzydło. - Piekielna magia nie przestanie mnie zadziwiać. Nie brakuje nawet jednego pióreczka.

- Skąd wiesz, że to piekielna magia? A może mam takie skrzydła, bo jestem w połowie anielicą?

- Nie ten kolor pierza, ptaszyno - Puścił ją. - Zresztą sądzisz, że to anielskie geny robią z twoich piór ostrza?

Astaroth spuściła wzrok.
Rimmone pacnął się w czoło, zdając sobie sprawę, że przez niego dziewczyna posmutniała.

- Przecież piekielna magia to nic złego - próbował wybrnąć z niezręcznej sytuacji - Zresztą masz w sobie też magię Niebios.

- Nie prawda! Jesteś w stanie wskazać we mnie cokolwiek z anioła? Już nawet włosy mam czarne!

- Jak to już?

- Kiedyś miałam srebrne - Zaczęła przeczesywać palcami smoliste kosmyki, patrząc na nie ze smutkiem. - Były takie ładne... Choć przez nie ludzie patrzyli na mnie jak na dziwadło, to je lubiłam. Były wyjątkowe.

- Te też są ładne. Nigdy nie widziałem tak głębokiej czerni.

Astaroth spojrzała na niego wymownie.
Nie mówiąc już nic więcej dotarli do rzeki, od której wspominał Vagirio.

Dwa ObliczaUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum