7.

778 72 19
                                    

Panienka powoli uspokajała oddech i bicie serca. Nie spiesząc się szła coraz bardziej w głąb jaskini, która ocaliła ją przed szczękami dziwnego, wilkopodobnego stwora.

Odrobina światła dostawała się do kamiennych korytarzy przez małe dziurki zrobione przez suche już korzenie rosnących na skałach roślin.

Dziewczyna pokonywała tunele i podziwiała skalne nacieki. Zupełnie nie przejmowała się faktem, że od dawna nie wiedziała gdzie jest.
Po prostu szła przed siebie, ignorując ból, jaki ogarnął niemal całe jej ciało.
Panienka zatrzymała się w końcu, zainteresowana głębokimi rysami w litej skale. Wyglądały jak ślady po pazurach.
Ale przecież to nie możliwe aby jakieś stworzenie zrobiło coś takiego, prawda?

Nagle pod sklepieniem zalśniły zupełnie białe ślepia.
Zaczęły uważnie się przyglądać drobnej panience, która niczego nieświadoma, oglądała rysy na ścianie.
Zabrzmiał cichy pomruk, przypominający warczenie. Cień zaczął powoli, bezszelestnie pełznąć po kamiennym suficie, w stronę dziewczyny, która wciąż nie zdawała sobie sprawy, że tuż nad jej głową wisiało krwiożercze stworzenie.

Dziewczyna musnęła dłonią rysy. Obróciła się gwałtownie, słysząc jakiś szelest. Zmierzyła wzrokiem otaczające ją skały. Nagle dostrzegła coś pod jedną ze ścian. Kupki kości.
Z trudem przełknęła ślinę, domyślając się, że wpadła z deszczu pod rynnę. Gdzieś czaił się potwór być może gorszy od tego, co ją ścigał.

O zgrozo był tuż nad jej głową i już się szykował do ataku. Otworzył potężną szczękę, chcąc odgryźć dziewczynie głowę. Już nie wiele brakowało, by chwycił ją swymi smukłymi zębami i zakończył jej żywot, gdy coś go chwyciło za serce.
Znał to uczucie, już nie raz go doświadczył.
Szybko zamknął paszczę, rezygnując z ataku i odsunął się nieco, by móc poobserwować dalsze poczynania panienki.

Ta nagle wyczuła dziwny zapach. Siarkę. Wiedziała, że to nie wróży nic dobrego, szybko osłoniła dłońmi usta i nos, następnie czym prędzej ruszyła przed siebie. Nie wiedziała, że ktoś podąża za nią. Jednak miała dziwne przeczucie, że jest obserwowana. Obróciła się. Nie przyszło jej do głowy, by spojrzeć w górę.
Nie dostrzegając nikogo, ani niczego, kontynuowała spacer po jaskini.
Nie zauważyła nie tylko potwora, podążającego jej śladem. Umknął jej fakt, że zrobiło się zupełnie ciemno, a ona widziała, jak za dnia.
Była pewna, że wciąż światło wpada gdzieś przez jakieś szpary.

Po chwili trafiła na głęboką norę, którą otaczały kolejne sterty kości zarówno zwierzęcych, jak i ludzkich.
Chciała zajrzeć do przepaści, obklejonej gęstą, wielką pajęczyną i upewnić się, że nie ma tam jej właściciela.

- Nie radzę - zabrzmiał niski głos.

Dziewczyna podskoczyła zaskoczona. Szybko obróciła się w stronę mężczyzny o dość wątłej posturze.
Zmierzyła go wzrokiem. Jego siwiejące włosy, czarne, niczym noc oczy i głęboką bliznę po pazurach na policzku.

- Czemu? - spytała w końcu.

- To co tam siedzi tylko na to czeka. Zrób jeszcze jeden krok, a to zwabisz.

- A co tam siedzi?

- Wierz mi, nic dobrego, dziecko. Chodź, wyprowadzę cię stąd.

Choć panienka nie była przekonana, czy powinna ufać nieznajomemu, ruszyła w jego stronę.
Skrzywiła się, gdy nadepnęła na klejące sieci. Nawet nie zdążyła się schylić, by odkleić pajęczynę od stopy, gdy zabrzmiał mrożący krew w żyłach ryk i trzask.

- No pięknie... - mruknął mężczyzna, gdy z nory powoli wyłoniły się kosmate, pajęcze odnóża.

Po chwili mogli podziwiać w całej okazałości męską sylwetkę, która od pasa w dół była przekształcona w pajęczy tułów.
Stwór wlepił dwie pary oczu w głupców, którzy wyrwali go ze snu. Zasyczał wściekle, prezentując swoje pajęcze szczęki w całej okazałości. 

Dziewczyna zamarła w bezruchu, z przerażenia. Pierwszy raz w życiu widziała coś takiego. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wmawiała sobie, że to tylko zły sen, póki czarnowłosy mężczyzna, o wątłej posturze, chwycił ją za rękę i z całej siły szarpnął w tył, aż upadła.

Panienka uniosła się nieco na rękach i odruchowo zaczęła się odsuwać. Serce podeszło jej do gardła, gdy nieznajomy, stanął pomiędzy nią, a pajęczym monstrum, po czym zasyczał ostrzegawczo, niczym zwierze. Pająk w odpowiedzi plunął w stronę czarnookiego potężnym kwasem. Ten jednak zrobił szybki unik, a ułamek sekundy później zamiast drobnym facetem, był potworem o silnych szczękach i ogromnych, błoniastych skrzydłach.

Dwa ObliczaWhere stories live. Discover now