8.

749 71 16
                                    

Panienka o srebrzystych włosach patrzyła niedowierzając, jak dwa wielkie potwory zmagają się ze sobą na śmierć i życie.
Skryła się za dużym kamieniem i jedynie podziwiała ich pojedynek. Była zbyt przerażona i zdumiona, by uciekać.

Mimowolnie krzyknęła, gdy pająk chwycił jej obrońcę i nie szczędząc siły wpierw uderzył nim o sklepienie jaskini, po czym rzucił go w jej stronę.

Skrzydlaty potwór uderzył kręgosłupem o skałę, za którą skryła się dziewczyna.
Sapał ciężko ze zmęczenia. Wolno uniósł się na skrzydłach, choć powoli brakło mu sił.
Wlepił świecące ślepia w spękany sufit. Musiał tą walkę wygrać za pomocą sprytu. Inaczej nie miał szans. Już nie był tak potężny, jak niegdyś. Teraz każda walka mogła być jego ostatnią.

Spojrzał na dziewczynę, którą próbował ocalić przed szczękami wielkiego pająka.
Wskazał pyskiem w stronę kolejnego korytarza.

- Biegnij - rzekł schrypniętym głosem - I pod żadnym pozorem nie zatrzymuj się.

Nie musiał jej dwa razy powtarzać. Rzuciła się do ucieczki, nim zdążył się obrócić z powrotem do rywala.

- Była umowa, Vagirio - zasyczał pająk - Ta panna jest w mojej części jaskini, więc mogę ją pożreć. Wracaj do swojej nory, a przymknę oczy na fakt, że przez ciebie mój obiad właśnie ucieka.

- Nie. Nie pozwolę ci jej skrzywdzić. Każdy inny może trafić w twe szczęki. Byle nie ona.

- A to niby czemu?

- To moja córka - Vagirio zmarszczył pysk. - Więc wara ci od niej.

- Córka? - Pająk uśmiechnął się paskudnie i tak szeroko, że paląca ślina zaczęła kąpać na ziemię.

- Nie waż się - warknął skrzydlaty demon, szybko przewidując zamiary rywala.

- Bo co?

- Zginiesz.

Potężny śmiech rozniósł się echem między kamiennymi ścianami.

- Masz odwagę mi grozić? Nie mając żadnych szans na zwycięstwo? - Pająk ruszył w stronę Vagirio. - Zejdź mi z drogi.

W odpowiedzi Vagirio wziął głęboki wdech. Zaryczał, a raczej zapiszczał przeraźliwie, najgłośniej jak tylko potrafił. Spękany sufit, naznaczyły kolejne rysy, a po chwili głazy runęły prosto na pająka, miażdżąc go.
Vagirio patrzył przez chwilę na kosmate odnóża, które jeszcze trochę drgały. W końcu łypnął na dziurę w sklepieniu. Uśmiechnął się w duchu, widząc, że dzięki drzewom tu promienie słoneczne nie docierają.
Wbił się w powietrze i wyleciał z jaskini. Przysiadł sobie przy jednym z wyjść z kryjówki i zaczął czekać.
Po chwili srebrnowłosa wypadła z korytarza i niczym strzała ruszyła biegiem w głąb lasu.
Vagirio pokręcił głową. Wybrała zły kierunek. Wręcz tragiczny. Biegła prosto na bagna, a tam z pewnością trafiłaby na jakiegoś kolejnego potwora. Zwłaszcza po zmroku, który był coraz bliżej.

Vagirio machnął skrzydłami, wzbijając się w powietrze. Ruszył za panienką, która gnała przed siebie. Nawet nie przeszło jej przez myśl by się obejrzeć, choć doskonale słyszała łopot skrzydeł.
Nagle poczuła jak silne szpony chwytają ją za ramiona i odrywają od ziemi.
Wrzasnęła na całe gardło i zaczęła wierzgać.

- Puszczaj! - krzyknęła, zadzierając głowę - Odstaw mnie na ziemię, wstrętna kreaturo!

- Ucisz się, Astaroth - Vagirio zmarszczył pysk, ukazując smukłe kły. - Głowa mi pęka przez twoje wrzaski.

- Astaroth? - Dziewczyna uniosła brew.

Nagle Vagirio rozluźnił chwyt rzucając ją na miękki piach, tuż nad wartkim strumieniem.
Spokojnie wylądował, tuż przy niej i przeistoczył się w człowieka.

Ledwie przybrał ludzką postać, a musiał zrobić szybki unik przed strzałą, ściskaną przez drobną dłoń nastolatki.
Dziewczyna nie zamierzała przerwać ataków. Machała na oślep swym lichym orężem, chcąc za wszelką cenę trafić Vagirio. Demon bez wysiłku unikał jej nieprzemyślanych ciosów.
Panna była zbyt przewidywalna. Ciągle próbowała trafić go w pierś bądź w brzuch atakując na zmianę to z lewej, to z prawej. Żadne wyzwanie dla demona. Chociaż...

Po chwili grot lekko drasnął Vagirio w policzek. Mężczyzna nie sądził, że spróbuje go zranić w twarz.

Dziewczyna wytrzeszczyła oczy, widząc jakiej barwy krew wypłynęła z rysy. Spodziewała się szkarłatu, a ujrzała czerń.

Demon zmarszczył brwi, rozdrażniony. Zawarczał groźnie. Jego oczy błysnęły upiorną czerwienią, a z nozdrzy umknął mu dym.
Szybkim ruchem przechwycił strzałę panienki, a ta spłonęła mu w rękach.

- Zaczynasz mnie drażnić - Gdy wypowiadał te słowa jego oczy znów stały się czarne, a rana na jego policzku zasklepiła się i szybko zniknęła, nie pozostawiając po sobie śladu. - Masz wielkie szczęście, że jesteś moją córką, Astaroth. Inaczej już dawno skręciłbym ci kark.

- Co ty bredzisz?! - wrzasnęła dziewczyna, cofając się - Jaka Astaroth? Musiałeś mnie z kimś pomylić!

- Wierz mi, pomyłka nie w chodzi w grę - mruknął, splatając za sobą ręce.

- Nie jestem Astaroth. Nazywam się Shanira.

- Nie, dziecko. To imię nadali ci ludzie, którzy cię przygarnęli. Marisa i Naveed. Czyż nie tak zwą się śmiertelnicy, u których mieszkasz?

- Kłamiesz... Ja nie... Nie jestem adoptowana...

- Jakoś nie jesteś pewna swych słów - Na ustach Vagirio pojawił się cień wrednego uśmiechu. - Idź i sama się przekonaj. Niech ludzie, którzy zwą się twymi rodzicami, wreszcie powiedzą ci prawdę. Lecz lepiej się pospiesz.

- O co ci chodzi?

- Spójrz na swe stopy i ręce. Nie brakuje ci czegoś?

Nastolatka zerknęła na dłonie, a następnie na nogi. Brakowało ran. Nawet nie wiedziała kiedy zniknęły.

- J-jak? - wydukała.

- Jesteś taka, jak ja, Astaroth - Vagirio poszerzył upiorny uśmiech. - A to skazuje twych "rodziców" na śmierć.

Przeobraził się w latającego potwora i poderwał się do lotu.

- Czekaj! - wrzasnęła Shanira.

Vagirio zawisł w powietrzu, po czym wlepił białe ślepia w dziewczynę.

- Czym ty jesteś?!

- Demonem, dziecko. A ty lepiej zacznij się przyzwyczajać do myśli, że wkrótce zapragniesz krwi. Dobrze ci radzę, wróć do domu, weź to co ci niezbędne i odejdź. Dla dobra Marisy i Naveeda.

- Nie... Nie jestem taka, jak ty! - Shanira zaczęła biec w stronę lasu, licząc, że odnajdzie ścieżkę do miasta. - I nie jesteś moim ojcem!

Vagirio pokręcił głową.

- Jeszcze wrócisz - mruknął pod nosem - Nie zdajesz sobie sprawy, dzieciaku, czym jesteś.

Po tych słowach odleciał w przeciwnym kierunku, rozpoczynając przy tym polowanie.

Dwa ObliczaWhere stories live. Discover now