32.

413 42 0
                                    

Astaroth wyrwały ze snu dziwne szepty. Poderwała się do siadu i wlepiła wzrok daleko przed siebie, w stronę przeklętego stawu, o który uderzały potężne krople deszczu.
Złapała się za skronie, czując w nich dziwny ucisk. Nie wiedziała czy to był skutek grzebania we wspomnieniach ojca, czy kolejny odzew jej mroczniejszej strony.
Ciągle słyszała dziwne szepty. Zdawało jej się, że dobiegały z bajora.
Spojrzała na Vagirio, który wciąż spał, powoli regenerując siły po starciu z anielskimi zwiadowcami.
W końcu wyszła spod osłony szałasu i nie przejmując się zalewającym ją zimnym deszczem, ruszyła w stronę sadzawki.

- Jeszcze ci mało przygód? - Usłyszała głos Rimmone'a, gdy była już blisko miejsca, gdzie ugrzęzła.

Zaczęła się rozglądać, szukając mieszańca.

- Na górze, ptaszyno.

Astaroth skupiła się na jednym z drzew. W jego koronie dostrzegła sylwetkę Rimmone'a.

- Co ty wyprawiasz? - Podeszła do pnia.

- Odkładam pisklaka - odparł, zaglądając do dziupli, by upewnić się, że ptaszek jest bezpieczny w gnieździe.

- A to dziwne. Nie wolałbyś go schrupać?

- Fu... To same kości i piórka - odparł, zeskakując na ziemię - A ty co? - Zmierzył wzrokiem jej mokre już włosy. - Zachciało ci się kąpieli?

- Ten staw - Wskazała na sadzawkę. - Dlaczego jest przeklęty?

- A bo ja wiem? Od lat Topielce tu koczują. Co prawda kiedyś wody było więcej. Ale z czasem staw zaczął zarastać i tyle z niego zostało.

- Tam coś jest.

- Co?

- Mam przeczucie, że Topielce nie są tu bez powodu.

- Daj spokój, Asta - Rimmone skrzyżował ręce na piersi. - W tym świecie jest wiele demonów i magii. Może Topielce są tu od tak?

- Chcę to sprawdzić. Pomożesz mi?

- Nie. Mam lepsze rzeczy do roboty niż babranie się w błocie.

- A może po prostu obawiasz się Topielców? Albo... - Zrobiła krok w jego stronę, przez co on odskoczył w tył. - Oh, Rimmone - Uśmiechnęła się wrednie. - Boisz się mnie?

- Ja? Bać się ciebie? - spytał, po czym parsknął śmiechem - Błagam... Gdybym chciał, to dawno bym cię obskubał do kości - Uśmiechnął się, pokazując ostre kły.

- Mhm... Dlatego ciągle trzymasz się w bezpiecznej odległości? - Obróciła się. - No trudno. Skoro z ciebie taki cykor, to sama sobie poradzę.

Rimmone patrzył przez chwilę skołowany, jak Astaroth zaczyna się oddalać. Po chwili jednak zatrzymała się i spojrzała w jego stronę. Uśmiechnęła się specyficznie, rzucając mu przy tym oczekujące spojrzenie. Przeszły go dziwne dreszcze, gdy przez jej błękitne oczy przemkęły iskry.
Jednak pomimo wątpliwości, ruszył za nią, trzymając się w bezpieczniej odległości.

- Co ty właściwie chcesz zrobić? - mruknął.

- Na początek potrzebuję jakiegoś konara abym mogła przejść nad błotem. Staw jest głęboki?

- Skąd mam wiedzieć? Nie sprawdzałem.

Nagle Astaroth zatrzymała się przy dość długim i grubym pniu.

- Chcesz tam przytargać pół drzewa? - Rimmone uniósł brew.

- A co? To zbyt wiele dla ciebie?

- Prowokujesz mnie.

- Owszem - Zatrzepotała rzęsami, owijając sobie przy tym kosmyk czarnych włosów wokół palca.

Dwa ObliczaDove le storie prendono vita. Scoprilo ora