102.

237 26 6
                                    

Rimmone jeszcze długo bezradnie klęczał i tępo gapił się w niebo, gdzie już dawno zniknęły sylwetki anielskich Łowców, wraz z jego ukochaną Vincu. Nie wiedział co robić. Nie miał pojęcia, jak wyrwać Astaroth z rąk aniołów. Czuł całym sobą, że zawiódł. 
Mógł spróbować polecieć za Łowcami, gdy ją zabierali, choć wiedział, że nic by nie zdziałał. Sam by się prosił o śmierć. Prawdopodobnie zestrzeliliby go, jak tylko by zauważyli, że za nimi leci. A nawet gdyby zdołał ich dogonić, w pojedynkę nie dałby im rady. A Astaroth pewnie nie podjęłaby walki. W końcu sama im się poddała. Dobrowolnie z nimi odeszła, przez niego. Byłby skończonym idiotą, gdyby zaatakowałby łowców, po tym jak się dla niego poświęciła.
Załamany skrył twarz w drżących dłoniach, kładąc przy tym uszy. Myśli wciąż dręczyły te same, podłe pytania, przypominające mu o jego niemocy. Co teraz? Jak ją uratować? Czy ją skrzywdzą? A może będzie tam bezpieczna i szczęśliwa?
W końcu sapnął ciężko, odkrywając twarz i powoli się podniósł. Nie było to łatwe. Nogi się pod nim ugięły, a zbyt długo zgięte kolana ogarnął potworny ból i odrętwienie.
Kątem oka dostrzegł, nieruchomą sylwetkę Dagona. Powoli podszedł do leżącego ogiera, walcząc z własnym ciałem i bolącymi kolanami. 

- Dagon... - przykucnął i przesunął dłonią po szorstkiej szyi upiornego konia.

Patrzył przez chwilę z nadzieją na nieruchomy brzuch, stworzenia, jakby liczył, że zaraz wstanie. Błagał los, aby pupil Astaroth jedynie leżał ogłuszony. Jednak szybko wyzbył się zbędnej nadziei, patrząc na kałużę krwi i strzałę sterczącą spomiędzy żeber. Zdawał sobie sprawę, że Dagon nagle nie zaczerpnie powietrza i nie wstanie. Spojrzał prosto w nieruchome, martwe oczy i przesunął rękę na szeroko rozchyloną szczękę Zmory.

- Próbowałeś ją ratować, ty zębaty bydlaku - delikatnie głaskał paszczę ogiera - Szkoda, że przyszło ci za to zapłacić taką cenę... - westchnął ciężko, po czym wolną ręką poklepał Zmorę po szyi.

Nagle postanowił coś zrobić. Chociaż na jedną rzecz miał wpływ. Zaczął kopać, chcąc pochować wiernego towarzysza Astaroth. Później miał zamiar przynieść także kamienie, by mieć pewność, że nic nie rozkopie dołu, by dobrać się do zwłok Zmory...
Kilka godzin później, gdy słońce już powoli wyjrzało zza linii lasu, Rimmone zmęczony i brudny od ziemi, powoli zmierzał do Melmore. Zatrzymał się tuż na końcu lasu, dostrzegając pierwsze ruiny. Przeszły go ciarki. Co miał powiedzieć Vagirio? Jak mógł mu spojrzeć w oczy i od tak powiedzieć, że go zawiódł i pozwolił, aby jego córeczka wpadła w ręce Łowców?
Z trudem przełknął ślinę. Bał się. Czuł, jak strach zaczyna ogarniać jego ciało. Przeszły go ciarki, a ręce zaczęły mu potwornie drżeć. Niepewnie mijał kolejne, zrujnowane chaty, aż w końcu stanął przed domem, w którym spodziewał się zastać demona.
Wyciągnął rękę w stronę spękanych drzwi i oparł dłoń o szorstkie, stare drewno. Jednak nie pchnął ich od razu. Wahał się jeszcze przez chwilę. Walczył ze sobą, aby nie zawrócić i nie uciec jak najdalej. W końcu zebrał w sobie odwagę. Pchnął drzwi i niepewnie ruszył w głąb schronienia demona. Chciał mu przekazać potworną nowinę, nawet jeśli miało go to kosztować życie. Niepewnie zamknął drzwi za sobą. Powoli, małymi kroczkami i bezszelestnie wszedł dalej.  Znów zastał Vagirio w tym samym miejscu - na krawędzi pozostałości po piętrze. Demon spał. Nawet nie drgnął, gdy drzwi zaskrzypiały głośno, powoli się zamykając tuż za mieszańcem.
Młodzieniec ostrożnie zrobił jeszcze kilka kroków w stronę środka pomieszczenia, nie odrywając wzroku od śpiącego demona. Zdawał się obawiać, że Vagirio jedynie udaje, że odpoczywa i w każdej chwili może się na niego rzucić. Jednak nic takiego się nie stało. Demon naprawdę spał i to głęboko.

- Vagirio? - rzekł schrypniętym głosem.

Musiał odchrząknąć, bo po długich godzinach wysiłku, zaschło mu w gardle. Mimowolnie zakasłał, czując nieprzyjemne drapanie i dopiero wtedy Vagirio powoli otworzył oczy. Z trudem uniósł głowę, jakby jego własna czaszka ważyła tonę.

Dwa ObliczaWhere stories live. Discover now