67.

305 32 6
                                    

Vagirio nie miał zamiaru spać w wiosce piekielnych Łowców. Wiedział, że któryś z myśliwych mógłby się jednak ośmielić i spróbować go zaatakować. Dlatego by uniknąć możliwych kłopotów z demonami, oddalił się nieco od osady i pozwolił sobie na odpoczynek poza jej granicami.

W postaci latającego monstrum wisiał głową w dół na gałęzi jednego z drzew i spokojnie spał, otulony skrzydłami, pomimo, że już było ciemno.
Jego spokój jednak nie mógł trwać wiecznie. Na gałęzi, rosnącej nad Vagirio, bezszelestnie wylądował Zwiadowca. Nieco przypominał sowę. Jego pióra, o różnych odcieniach szarości, pokrywały jego grzbiet, głowę oraz dość długi ogon. Szyję, brzuch i szpony pokrywała gładka, jasnobrązowa skóra. Silne szpony były zdolne do miażdżenia kości drobniejszych ofiar, a kończące je pazury mogły bez problemu szarpać ciało. Przy skrzydłach miał po trzy palce, również zakończone ostrymi szponami. Jego dziób był krótki i mocno zakrzywiony.
Zmierzył Vagirio swymi pustymi, całymi czarnymi ślepiami.

Lekko, jakby nie ważył nawet kilograma, przeskoczył na gałąź, na której odoczywał Vagirio. Subtelnie krocząc, Zwiadowca zbliżył się do śpiącego demona. Zawisł głową w dół i rozczapierzył szpony przy skrzydłach. Już miał zaatakować gdy, silna łapa Vagirio chwyciła go za gardło. Zabrzmiało ciche warczenienie. Demon powoli rozłożył skrzydła, odsłaniając swe białe ślepia i tułów. Ku zdziwieniu Zwiadowcy, Vagirio nie trzymał się gałęzi za pomocą szponów, a ogona. Dzięki czemu mógł teraz ściskać napastnika za szyję.

- Puszczaj! - Zwiadowca wierzgnął.

- Podaj mi jeden powód dlaczego mam cię oszczędzić - mruknął Vagirio.

- Wiem coś co z pewnością chciałbyś usłyszeć.

- Gadaj, a być może cię oszczędzę.

- Właśnie w tej chwili mój kompan idzie po twoją córkę. Zabije towarzyszącego jej mieszańca, zanim zdąży cokolwiek zrobić, a następnie zabierze Astaroth do Beliala.

Vagirio dobrze kryjąc niepokój zacisnął chwyt na gardle Zwiadowcy, przez co ten zaczął się szarpać.

- Miałeś mnie puścić! - wycharczał spanikowany.

- Powiedziałem być może, ptasi móżdżku. Jesteś sługą mojego syna. Powinieneś się domyślić, że cię nie oszczędzę z tego właśnie powodu.

Oczy Vagirio pochłonęła czerwień. Wyszczerzył czarne kły w upiornym uśmiechu, powoli miażdżąc krtań Zwiadowcy.

Tymczasem ścieżką, biegnącą przez niemal sam środek wioski myśliwych, spokojnie podążał jeden z Egzekutorów. Wygnano go z Piekła przez poważne rany, jakie odniósł w pojedynku o tytuł alfy. Jedno z jego oczu zostało wyłupione przez pazury rywala. Utykał przez źle zrośnięte kości jednej z przednich łap. Jego ciemnozieloną skórę szpeciły głębokie blizny. Fragment dolnej szczęki został ułamany, przez co nie miał części pyska i niektórych zębów. Niegdyś wyłamana żuchwa, była teraz nieco przekrzywiona i paszcza nie mogła się w pełni domknąć.

Demon pomimo trudności z poruszaniem się, szedł bezszelestnie. Mijał innych łowców zupełnie ignorowany. Nawet Mayer na niego nie spojrzał, zajęty powrotem z polowania starszego z synów.
Po chwili był już w części wioski, gdzie spali głównie wygnani myśliwi. Tacy jak on. Minął zajęte przez demony schronienia, by w końcu dotrzeć do szałasu, gdzie jeszcze spały jego cele.

Astaroth spała dość twardo, choć niespokojnie. Mruczała cicho przez sen, co rusz wierzgając. Prawdopodobnie znów dręczył ją jakiś koszmar. Tuż obok niej drzemał Rimmone.

Ranny Egzekutor zbliżył się do niego. Przygotował pazury do zadania śmiertelnego ciosu, gdy nagle chłopak obrócił się na drugi bok, w stronę Astaroth.

Dwa ObliczaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora