90.

0 29 9
                                    

Demon o potwornie bladej skórze, powoli otworzył oczy. Musiał mrugnąć szybko, kilka razy, by wzrok mu się w końcu wyostrzył. Skołowany, zmierzył chłodnymi ślepiami, pokryty runami i śladami po pazurach sufit. Nagle odruchowo chwycił czyjąś dłoń, która trzymając mokrą ścierkę miała dotknąć jego czoła. Warknął ostrzegawczo, podrywając się do siadu, mimo bólu jaki katował jego rany. Spojrzał na zaskoczoną Astaroth, która nie śmiała drgnąć.
Oboje zamarli w bezruchu. Patrzyli sobie w oczy, próbując wyczytać swoje zamiary.
Demon widząc, że Astaroth nie próbuje się bronić, lekko rozluźnił chwyt.

- Ty... - szepnął, w końcu powoli puszczając jej rękę.

- Spokojnie - rzekła łagodnie - Jesteś w bezpiecznym miejscu.

- Pomogliście mi? - zdziwił się - Dlaczego?

- Bo tego potrzebowałeś. Byłbyś łatwym celem, gdybyś tam został.

- Serio się tym przejęliście? - łypnął na Rimmone'a, który stając pod ścianą, z założonymi rękami, obserwował go z bezpiecznej odległości.

- Rimmone trochę ci nie ufa, ale wiedział, że i tak nie przekona mnie do zmiany zdania, więc pomógł mi cię tu przynieść - Podała mu ścierkę, by mógł przetrzeć twarz. - Już ci lepiej? Wciąż jesteś bardzo blady...

- Zawsze jestem blady - przetarł ranę na brodzie - Jakoś nie przepadam za opalaniem - uśmiechnął się, patrząc na nią wymownie.

Astaroth zaśmiała się pod nosem. Po chwili namysłu, wyciągnęła do niego rękę.

- Jestem Astaroth - uśmiechnęła się łagodnie.

- Wiem. Demony o tobie mówią, dziecino - odwzajemnił przyjazny uśmiech, delikatnie chwytając jej dłoń - A ja jestem Neberius.

- Miło mi cię... - nie dokończyła.

Nagle zabrzmiało głośne warczenie. Oboje spojrzeli na jego źródło. Vagirio... Demon szczerząc swe upiorne, czarne kły zbliżał się do nich powoli, patrząc zabójczym wzrokiem na intruza. Neberius pomimo osłabienia, przybrał swą zwierzęcą postać i kulejąc wyszedł Vagirio naprzeciw. Demony warczały i syczały na siebie groźnie. Jednak żaden z nich nie śmiał zaatakować pierwszy. 

- Przestańcie - Astaroth stanęła pomiędzy nimi.

- Odsuń się, dziecko - warknął Vagirio - Nie zdajesz sobie sprawy, kogo żeś przywlokła - łypnął na Neberiusa - Sprowadziłaś tu najgorszą zakałę, wśród myśliwych!

- Nic nie wiesz, Vagirio - prychnął Neberius - Nie masz pojęcia, co się stało. Nie wiesz jaki jestem.

- Doprawdy? A to nie ciebie wygnali ze stada? I to za zabicie dzieciaka!

- Wierz mi, miałem dobry powód.

- Widać nie dość dobry, skoro wszyscy się ciebie wyrzekli - Vagirio znów zawarczał, a mięśnie jego pyska zadrżały - A teraz odsuń się od mojej córki i wynoś się stąd, nim rozszarpię cię na strzępy.

Neberius zasyczał groźnie, strosząc płetwy. Kulejąc, zaczął ostrożnie okrążać Vagirio, chcąc przedostać się do wyjścia. Wciąż mierzyli się morderczymi spojrzeniami. Każdy z nich był gotów się bronić, przed atakiem.

- Przestań, tato - rzekła Astaroth - Neberius musi odpocząć. Nic nam nie zrobi.

- Ile razy mam ci powtarzać, że nie wolno ufać każdemu, kto ci stanie na drodze?! - warknął wściekły.

- Ale... Mam wrażenie, że skądś znam Neberiusa. Wygląda mi tak znajomo...

- Powiem ci czemu go kojarzysz. To brat Nefertari. Jej bliźniak, choć wygląda bardziej jak jej przeciwieństwo - znów skupił się na Neberiusie - Ale to nie zmienia faktu, że nie powinniście go tu sprowadzać! Pewnie jest kolejnym, który ma cię sprowadzić do Piekła!

Dwa ObliczaWhere stories live. Discover now