91.

228 25 11
                                    

Astaroth z piskiem uchyliła się przez szponami, które błyskawicznie przeleciały nad jej głową. Nim się obejrzała potężna szczęka, uzbrojona w śnieżnobiałe zębiska, zatrzasnęła się tuż przy jej ręce, cudem chybiając.
Dziewczyna odskoczyła, rozkładając przy tym skrzydła. Chciała umknąć przed atakującym ją demonem.
Jednak nie zdołała uniknąć kolejnego ciosu. Demon chwycił zębami jej łydkę, po czym rzucił ją na ziemię. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, silne łapy docisnęły ją do ziemi. Patrzyła w zimne, zielone ślepia, wpatrujące się prosto w nią. Białe kły zamarły tuż przy jej szyi. Słyszała głęboki, spokojny oddech demona i ciche warczenie.
Astaroth nagle kopnęła demona w bladą, dopiero co zasklepioną ranę, wywołując przeraźliwy ryk. Umknęła spod jego łap i poderwała się z miejsca. Chwyciła pióro i wyrwała je ze swojego skrzydła, przeistaczając je w śmiercionośne ostrze. Dysząc ciężko, przygotowała się do dalszej walki. Uniosła pióro i ostre szpony, widząc jak demon warcząc cicho, powoli się do niej zbliża. Rozważała kolejny ruch. Zastanawiała się, czy ma jakiekolwiek szanse odeprzeć atak Neberiusa. Odruchowo zasyczała, ukazując mu ostre zęby i zaciskając przy tym dłoń na piórze. 
To jednak nie zniechęciło demona. Odpowiedział jej głośnym rykiem, po czym ruszył w jej stronę. Już miał na nią skoczyć, gdy coś go staranowało. Zaczął się szarpać z Vagirio, który bezlitośnie rzucił go na ziemię i próbował zatopić czarne zębiska w jego ciele.

- Vagirio, przestań! - krzyknął Rimmone, zeskakując z drzewa, z którego wszystko obserwował.

- Tato! - wrzasnęła Astaroth, chwytając go za ogon - Zostaw go! Neberius mnie nie atakował! To tylko trening!

- Co? - wysapał wściekły, dociskając łapą pysk Neberiusa do ziemi.

- Spokojnie - Rimmone uniósł ręce, jakby w obronnym geście - Nic jej nie grozi. Neberius ćwiczył z nią walkę. Tyko udawali.

Vagirio spojrzał na demona, leżącego pod nim. Warczał głośno na niego, ale się nie bronił. Jedynie łypał na niego swym upiornym, zielonym okiem. W końcu niepewnie puścił Neberiusa. Nie ufał mu. Spodziewał się, że demon rzuci się na niego, chcąc się zemścić za ten atak. Jednak Neberius jedynie podniósł się z ziemi i otrzepał się nieco z kurzu, by następnie odsunąć się od Vagirio na bezpieczną odległość. 

- Kogo to był pomysł? - mruknął Vagirio.

- Mój - odparła Astaroth - Poprosiłam Neberiusa, aby poćwiczył ze mną walkę, bo nie umiem stanąć do pojedynku przeciwko Rimmone'owi. 

- Mówiłem, że to nienajlepszy pomysł - wtrącił Neberius - Ale się uparła.

Vagirio zbliżył się powoli do demona. Groźnie zmarszczył pysk, jednak Neberius nawet nie drgnął. Nie cofnął się, choć Vagirio próbował to na nim wymusić.

- Skoro jesteś w stanie walczyć z moją córką, to znaczy, że wydobrzałeś na tyle, aby odejść.

Neberius spojrzał na Astaroth, a następnie na niebo. Właśnie się przejaśniało, zatem to nie była dobra chwila, aby ruszyć w drogę. 

- Jasne - znów skupił się na Vagirio - Jak tylko znów zapadnie zmrok, odejdę.

- Świetnie. I lepiej, abym cię tu więcej nie widział.

- Nie próbuj mi grozić, Vagirio - ściszył głos - Czasy twojej świetności już dawno minęły.

Wyminął Vagirio, po czym ruszył w stronę ruin. Przechodząc, jeszcze spojrzał na Astaroth. Uśmiechnął się, choć na jego demonicznej paszczy uśmiech, przypominał raczej upiorny grymas, a nie przyjazny gest.

- Całkiem nieźle ci szło - spojrzał wymownie w stronę Vagirio - Dopóki nam nie przerwano...

Vagirio zawarczał głośno, po czym obrócił się w stronę lasu. Wściekły i zażenowany swoją pomyłką oraz niepotrzebnym atakiem, oddalił się, mając zamiar przeczekać do zmroku z dala od ruin. Coraz częściej pragnął spokoju i samotności...

Dwa ObliczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz