24.

497 41 30
                                    

Astaroth nie mogła zasnąć. Wciąż miała wrażenie, że słyszy upiorny gwizd wiatru. Ciągle myślała o przepaści, w którą miała się rzucić, by nauczyć się szybować. Była zła na siebie, że stchórzyła.

Zerknęła przez ramię na śpiącego Vagirio, o którego się opierała. Delikatnie się odsunęła, po czym ostrożnie umknęła spod jego wielkiego skrzydła, uważając by go nie wzbudzić.
Gdy już się oswobodziła, ruszyła w stronę jednego z tuneli.
Nim zniknęła w jednym z przejść, spojrzała na bezchmurne niebo i promienie słońca, wpadające przez wielką wyrwę w kamiennym suficie.
Następnie łypnęła na Vagirio, leżącego w cieniu, jednak niebezpiecznie blisko światła.

W końcu jednak ruszyła przejściem w głąb jaskini.
Po chwili jej bose stopy napotkały mięciutki mech. Mroczna grota zniknęła, a zamiast niej oczom nastolatki ukazały się porośnięte gęstym mchem, kamienne ściany. Kolorowe kwiaty, o wyjątkowych kształtach i zapachach rosły na kamieniach, bądź grubych, zakręconych korzeniach, przebijających się przez litą skałę.
Z jednej wyrw w kamiennych murach, wypływał delikatny strumyk. Wszystko to oświetlały ciepłe promienie porannego słońca.

Astaroth zachichotała cicho, delikatnie stuknąwszy jeden z lewitujących kamyków.

Przechodząc do kolejnego mrocznego wejścia zerwała jeden z kwiatków i wetknęła go sobie we włosy.
Długo błądziła między kamiennymi ścianami, gdy znów napotkała przerwę w korytarzach. Tym razem dostrzegła duże drzewo, na pierwszy rzut oka przypominające wierzbę. Na jej dość cieńkich i na pozór słabych gałęziach, rosły lśniące, czerwone owoce, kształtem przypominające mandarynki, o gładkiej skórce.

Dziewczyna podeszła do jednej z gałązek, zaintrygowana wyglądem owoców.
Już miała zerwać jeden z nich, gdy poczuła na nogach nieprzyjemny chłód. Obejrzała się w stronę przejścia, z którego umykał podmuch zimnego powietrza.

Ruszyła tam i długo szła wąskim przejściem.
Z czasem na kamiennych ścianach dostrzegła dziwne znaki, mieniące się bladym, błękitnym światłem. Idąc ich śladem, dotarła do gwałtownego spadku. Ostrożnie zsunęła się na pierwszy, najbliższy kamień. Czując, że ma pod stopami stabilny grunt, zaczęła schodzić coraz niżej.
Po chwili znalazła się w sporej sali. Panował tu potworny chłód. Ściany jaskini budowały skały i lśniące kryształy. Niebieskawe światło odbijało się od niezwykle czystego jeziorka, znajdującego się na samym środku pomieszczenia oraz kryształów.
Jednak jeden z nich przykuł jej uwagę. To on był źródłem światła w tym pomieszczeniu. Różnił się od pozostałych. Przypominał mały kamyk i spoczywał na samym środku, na dnie jeziorka.
Astaroth powoli weszła do lodowatej wody, która dosięgała jej do kolan. Zanurzyła dłoń, po czym wyciągnęła kryształ. Zaciekawiona zmierzyła wzrokiem kamień, który spokojnie mieścił jej się w garści.

Nagle krzyknęła z bólu, gdy paląca strzała, drasnęła jej ramię.
Zlękniona obejrzała się. Serce podeszło jej do gardła, gdy dostrzegła na wpół przejrzystą kobiecą postać. Wyglądała jakby jej ciało było z wody. Jej upiornie białe, świecące włosy i oczy dodawały jej grozy. Jednym ruchem ręki tworzyła zabójcze, lodowe szpikulce.

Kolejny z ostrych sopli wyleciał, by zranić Astaroth. Jednak nie trafił w cel.
Czarny wilk o białych ślepiach, chwycił swymi smolistymi jakby obsydianowymi kłami, szpikulec. Silne szczęki zmiażdzyły go.

Wilk wyszczerzył zębiska, warcząc przy tym groźnie i strosząc sierść na karku.
Jednak nie zaatakował. Powoli zamknął pysk, chowając kły. Patrzył przez chwilę na znajome, nieco przejrzyste lico napastniczki.

I ta mu się przyglądała.
Jej dłoń powoli się uniosła, po czym wskazała na kamień spoczywający w ręce Astaroth.

Wilcza forma szybko przeistoczyła się w ludzkie ciało. Był to Vagirio.
Demon spojrzał na córkę, po czym zabrał z jej ręki lśniący kamyk.
Łypnął na kobietę , która wciąż milczała.
W końcu wygrzebał z pamięci kim ona jest, a nie było to łatwe, bo mu jego zdziwieniu niewiasta wyglądała zupełnie inaczej.

Dwa ObliczaWhere stories live. Discover now